niedziela, 27 grudnia 2015

Cztery

Czułam na sobie czujne spojrzenie brunetki. Poranek był cudny, na dworze świeciło gorące słońce, a w radiu leciały jakieś najnowsze letnie hity. Tylko jakoś ja nie podzielałam tego całego entuzjazmu szerzącego się wokoło mnie.
- Hania, od pół godziny wpatrujesz się w te kanapki i nie tknęłaś ani jednej – odezwała się w końcu, nie potrafiąc powstrzymać się od komentarza – ja wiem, że nie masz ostatnio apetytu, ale na litość boską, nie możesz się głodzić! - dodała nieco zdesperowana.
- Gloria, ja naprawdę nie mam ochoty jeść. I nie jestem głodna – w geście protestu i jakby na potwierdzenie moich słów odsunęłam talerz z kanapkami na niewielką odległość od siebie. Brunetka jedynie westchnęła.
- Nie powiedział „nie” - zaczęła.
- Nie powiedział też „tak” - odparłam. Wywróciła oczami.
- Znam trochę własnego brata. On naprawdę się przejął. Może i nie dociera do niego fakt, że jest ojcem, ale za to rozumie, że tu chodzi o życie małego dziecka. Nie przejdzie obok tego obojętnie – prychnęłam.
- Marne pocieszenie. Odda szpik swojemu synowi tylko dlatego, że nie chce mieć go potem na sumieniu. Też mi się tatuś znalazł... - odparłam i wstałam z zajmowanego krzesła, podchodząc do okna.
- Nie wiem jak ty, ale ja wierzę, że jak już pozna małego to zrozumie swoje błędy i będzie chciał być dla niego prawdziwym ojcem – powiedziała.
- To nie oznacza, że ja chcę – odpowiedziałam ciszej, wywołując na jej twarzy zdziwienie.
- Że co, proszę? - pisnęła – przecież Adaś będzie miał wtedy oboje rodziców..
- Gregor już raz go odrzucił. I to definitywnie. A jeśli jakimś cudem zechce go uznać jako swojego syna, to przekona się jak bardzo nas skrzywdził. Odwdzięczę się mu tym samym – oznajmiłam. Gloria chyba naprawdę nie wierzyła w to, co mówię. Jej mina wyrażała totalne zaskoczenie.
- Czy ty sugerujesz, że zabronisz Gregorowi zajmowania się własnym dzieckiem? Odbierzesz Adasiowi ojca? - spytała zdenerwowana. Uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Gloria, on sam zrzekł się do niego jakichkolwiek praw jeszcze przed jego urodzeniem – odparłam i zaczęłam podziwiać widok za oknem.

Siedziałam jak struta na tym krześle. Moje ciało przebiegały zimne dreszcze, choć w pomieszczeniu panowała wysoka temperatura a kilka metrów dalej w kominku palił się ogień. Dłonie trzymałam splecione na kolanach i zaczęłam zdrapywać paznokciami skórki na palcach. Bałam się podnieść wzrok, choć wiem, że on wpatrywał się we mnie intensywnie. Ale milczał. A ta cisza między nami mnie powoli zabijała.
- Jak to możliwe? - spytał chłodno po kilkuminutowym milczeniu. Mój głos lekko drgał, gdy mu odpowiadałam:
- Chyba nie muszę ci wyjaśniać, skąd biorą się dzieci...
- Hanka, nie żartuj sobie ze mnie – warknął. Przestraszyłam się. Nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego jak teraz. Nigdy też nie mówił do mnie takim tonem – miałaś uważać. Jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna?
- Ja byłam nieodpowiedzialna?! - tym razem spojrzałam w jego oczy. Wściekłość zaczęła zalewać mnie w środku a na policzkach pojawiły się rumieńce – przecież ty tak samo za to odpowiadasz. Sama sobie dziecka nie zrobiłam!
- Nie licz na moje wsparcie – powiedział chłodno. Patrzyłam na szatyna i nie poznawałam w nim tego czułego i kochanego faceta, którym był choćby jeszcze miesiąc temu, w Norwegii. To nie był mój Gregor.
- Słucham? - zdołałam jedynie wydukać.
- To, co słyszałaś. Mam gdzieś ciebie i to dziecko. Z resztą, ja w ogóle wątpie, że ono jest moje. Pewnie puszczałaś się z jakimiś kolesiami, a teraz próbujesz mnie w to wrobić...
- Jak możesz tak mówić?! - przerażenie i złość błąkały się na zmianę w mojej głowie. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. - dobrze wiesz, że cię kocham. Nigdy w życiu bym cię nie zdradziła! - odpowiedziałam pewnie, podnosząc ton. Łzy zaszkliły się w moich oczach i musiałam spojrzeć w bok, by nie widział, że płaczę. Za oknem roiło się od tłumu kibiców, którzy świętowali zawitanie Pucharu Świata do Zakopanego. Wszędzie królowały biało-czerwone flagi i huk trąbek, które były tak charakterystycznym atrybutem każdego polskiego fana skoków. Ta radość, jaka towarzyszyła mi przed kilkoma godzinami podczas konkursu już dawno gdzieś uleciała. Wiedziałam, że trudno przyjdzie mu zaakceptować wiadomość o ciąży, ale do cholery jasnej, przecież ja też tego nie planowałam!
- Za to ja cię nie kocham – powiedział w pewnym momencie – i szczerze powiedziawszy chciałem ci dziś oznajmić, że z nami koniec – dodał. Znów na niego spojrzałam. W jego oczach kryła się taka obojętność. Brak czegokolwiek. Nie tak patrzył na mnie jeszcze do niedawna.
- Aha.. - odparłam jedynie po chwili – a od kiedy to mnie już nie kochasz? - spytałam przez coraz bardziej obficie pojawiające się na moich policzkach łzy, które starałam się wycierać.
- Od zawsze – powiedział a ja poczułam, że w moim sercu coś pęka. W jednej chwili mój świat się zawalił, a wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy zamieniły się we sny i nie stanowiły już niczego realnego. - nigdy cię nie kochałem. Jesteś ładną kobietą, pociągałaś mnie fizycznie, ale to tyle. Znudziłaś mi się, Hania – z każdym kolejnym jego słowem moja dusza była rozrywana na kawałki. To się nie mogło dziać naprawdę.
- Chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas po prostu mnie okłamywałeś? - spytałam drżącym głosem. A on jedynie cwanie się uśmiechnął.
- A jak niby miałem zaciągnąć cię do łóżka? Nie jesteś niestety z tych, co lubią seks bez zobowiązań. Naiwna romantyczka..musiałem się nieźle nastarać, żeby w końcu cię zdobyć – wyjaśnił. Teraz już umierałam. Byłam tego pewna.
- Jesteś podłą świnią...
- Ale za to i tak mnie kochasz – zaśmiał się. Tak szyderczo – ja i Sandra znów jesteśmy razem. - kolejny cios – i wiesz, co? Tęskniłem za nią jak cholera. To ją zawsze kochałem. Ty byłaś dla mnie tylko marnym pocieszeniem..
Trzęsłam się. To, co mi teraz robił, jak potraktował można było równie dobrze porównać do nokautu. Czułam się pobita, pohańbiona, wykorzystana...i to przez faceta, któremu oddałam całą siebie.
- A dziecko? - spytałam po chwili, gdy już nieco się uspokoiłam. Jego głos był zimny i przeszywał mnie na wylot.
- To nie moje dziecko. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego – powiedział – myślę, że nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. Miło było cię pobzykać przez te kilka ostatnich miesięcy. Muszę przyznać, że naprawdę byłaś w tym dobra...
- Wyjdź stąd – powiedziałam przez zęby, słysząc jego śmiech.
- Jak sobie życzysz. Żegnaj, mała – wstał, rzucił na stolik kilka euro i po prostu wyszedł. Zostawił mnie samą, zupełnie samą...

Morgenstern sprawiał wrażenie, że nie wierzy w moje słowa. Siedział na tej kanapie ze szklanką piwa w ręku i głęboko się nad czymś zastanawiał. Ja siedziałem naprzeciwko niego, z łokciami opartymi o kolana i czekałem na reakcję przyjaciela. Nie było łatwo przyznać się przed nim do tego, co zrobiłem. Że wyrzekłem się własnego dziecka.
- Jesteś totalnym niedorobionym idiotą, Gregor – powiedział w końcu. Wyraz jego twarzy był zupełnie poważny a wzrokiem mógł równie dobrze zabijać. Przetarłem twarz dłońmi.
- Nie żałowałem tej decyzji, dopóki nie powiedziała mi, że to dziecko jest chore – dodałem po chwili. Thomas był zdenerwowany, widziałem to. Chyba sam nie wierzył, że jego kumpel może być zdolny do takich rzeczy.
- Ja nie jestem w stanie pojąć, że ty mogłeś być takim egoistą. Wyrzekłeś się własnego syna! - wrzasnął a to nie było podobne do blondyna. Wręcz zawsze kipiał spokojem i w każdej sytuacji starał się być opanowany.
- Wiem.. - bąknąłem.
- Zostawiłeś tę biedną dziewczynę na lodzie!

- Wiem..
- Kobietę, która nosiła pod sercem twoje dziecko! Którą wykorzystywałeś dla swoich własnych zachcianek! - tym razem wstał, pochylił się nade mną i krzyczał prosto nad moim uchem – ja pierdolę, Gregor! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?! - przez moment myślałem, że mi przywali. Zacisnął dłonie w pięści, a na jego rękach odznaczały się żyły. Aż bałem się teraz na niego spojrzeć.
- Wiem, Thomas. Wiem to! - tym razem to ja podniosłem głos – tak, miałem to wszystko gdzieś. Przez prawie dwa lata żyłem ze świadomością, że gdzieś tam pojawiło się moje własne dziecko, a ja miałem w nosie, by wziąć za nie odpowiedzialność. I wiem, że cholernie skrzywdziłem Hanię...
- Tylko mi się w głowie nie mieści, że zrobił to ten Gregor, którego tak dobrze znam – odezwał się – a może ja wcale cię nie znam..
- Morgi, nie zaczynaj..
- Zamknij się, debilu! - znów wrzasnął a ja znów zamilkłem – być może ty tego nie rozumiesz tak jak ja. Kiedy pomyślę sobie, że miałbym tak zrobić z Lily...- położył dłoń na swoje usta i po prostu kręcił głową z niedowierzaniem – i ty jeszcze nie powiedziałeś o tym nikomu z rodziny.
- Gloria wiedziała, ale zabroniłem jej komukolwiek o tym mówić – dodałem. Blondyn milczał. Słyszałem jak głośno oddycha, by choć odrobinę się uspokoić. Chodził nerwowo po pokoju, co chwila rzucając w moją stronę jakieś wyzwiska. Wcale mnie tym opieprzaniem nie pocieszał.
- Więc co zamierzasz? - spytał w końcu, siadając obok mnie. Spojrzałem na niego niepewnie.
- Nie wiem.. - przyznałem.
- Jak to nie wiesz? - spytał niemal teatralnie. - ty się jeszcze zastanawiasz?!
- A niby co mam zrobić? - odparłem z nutką pretensji. Morgenstern tym razem patrzył na mnie jak na naprawdę skończonego idiotę.
- No rusz tą dupę, pakuj się i leć z nią do Polski! - krzyknął, gestykulując rękoma – bo jeśli ty tego nie zrobisz to chyba sam zaciągnę cię na to lotnisko i wpakuję w pierwszy lepszy samolot do Krakowa! To twój obowiązek, by oddać jemu ten szpik!
Wiedziałem, że muszę tak postąpić. Mimo wszystko byłem to winien Hani. Byłem to winien własnemu synowi. SYN...ja nawet nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że jestem ojcem.
Milczeliśmy przez kolejne dobre kilka minut. Każdy z nas był pogrążony w swoich myślach.
- Ty chociaż cokolwiek do niej czułeś? Nie wiem.. choćby zwykłą sympatię? - spytał – czy po prostu ze świadomością wykorzystywałeś jej uczucia do ciebie?
Spojrzałem z bólem na przyjaciela. I co mu miałem powiedzieć? Że brunetka zawróciła mi w głowie? Przecież wcale tak nie było.
- Nie wiem, Thomas.. - przyznałem szczerze i westchnąłem – może i coś do niej czułem. Przecież ciągnąłem to wszystko przez prawie rok. Mogłem sobie znaleźć takich panienek na pęczki, jeśli zależałoby mi tylko na ruchaniu...
- Jesteś obrzydliwy. Patrzeć na ciebie nie mogę... - znów gwałtownie wstał i znów targała nim fala nerwów – myślałem, że ten etap wyrywania wszystkiego co się rusza, ma cycki i przyzwoity tyłek się już skończył..ale najwyraźniej nie wyrosłeś jeszcze z tego rozpieszczonego dzieciaka, jakim byłeś.. - tylko tyle powiedział. A następnie usłyszałem donośny trzask drzwi.


Wpatrywałam się z uśmiechem na ustach w zdjęcie malca. Na dole w wiadomości MMS było napisane „Adaś bardzo mocno tęskni za mamusią :*”. Nadawcą tej wiadomości nie był kto inny jak Baśka. I doskonale wiedziała, że właśnie tego teraz potrzebowałam. I choć mały nadal znajdował się w swoim szpitalnym łóżeczku, a jego drobne ciałko pokrywała sieć kabelków, uśmiechał się szeroko do obiektywu w telefonie ciotki. A mnie serce ścisnęło na ten widok. Tęskniłam za nim niesamowicie, mimo tego, że widziałam go przedwczoraj. Nienawidziłam zostawiać go samego, choć był zwykle pod opieką moich rodziców, gdy pozwoliłam sobie na wieczorne wyjście z przyjaciółmi. Najczęściej kończyło się to co godzinnymi telefonami do mamy zamiast prawdziwym czerpaniem satysfakcji z czasu spędzanego z ludźmi. Tak więc pozostawienie go samego na te kilka dni i świadomość, że znajduje się tak daleko ode mnie była nie do zniesienia. W duchu modliłam się, aby ten wymuszony pobyt w Innsbrucku jak najszybciej się skończył i bym mogła wreszcie przytulić swoje dziecko do serca. Moja cierpliwość powoli się kończyła.
- Wygląda uroczo – skomentowała wesoło Gloria, która właśnie zaglądała mi przez ramię – co tu jest napisane? - spytała.
- Że Adaś bardzo za mną tęskni – odpowiedziałam z promiennym uśmiechem na ustach. Brunetka zrobiła słodkie „oooo” i razem ze mną wpatrywała się w ten mały ekranik.
- Czyli czas, żebyś wracała do domu – obie raptownie odwróciłyśmy się w drugą stronę, słysząc jego głos. - przepraszam, drzwi były otwarte – dodał. Miał na sobie biały podkoszulek z jakimś nadrukiem na klatce i granatowe spodenki. Zmienił kilka razy fryzurę od kiedy ostatni raz go widziałam, ale teraz jego włosy i tak były wyraźnie za długie, dlatego musiał zgarnąć je do tyłu nakładając na głowę okulary. Stał nonszalancko oparty o framugę i patrzył na mnie z tajemniczością w oczach. Sprawił, że nogi się pode mną ugięły i znów patrzyłam na niego jak na obiekt moich westchnień. Stop! Już dawno przestałam myśleć o nim w ten sposób. Zamrugałam kilka razy powiekami a moja dziwna reakcja na postać szatyna minęła.
- Gregor, braciszku! – zawołała radośnie Gloria – co cię do mnie sprowadza?
- Chciałbym chwilę porozmawiać z Hanią – odpowiedział, wciąż mnie obserwując. Czułam się nieco nieswojo pod tym jego badawczym spojrzeniem.
- To ja pójdę do siebie.. - i w promieniu dziesięciu sekund jej nie było. Mężczyzna w tym czasie do mnie podszedł i stanął w niewielkiej odległości. Z tego miejsca mogłam bez problemu wyczuć woń jego perfum i zdałam sobie sprawę, że ich zapach nie zmienił się przez te prawie dwa lata. Poza tym jego bliskość przyspieszała rytm mojego serca, ale musiałam się szybko ogarnąć z tego nieproszonego stanu.
- Zdecydowałeś? - spytałam bez ogródek. Pewnie i chłodno.
- Owszem – odpowiedział. Zwróciłam twarz w jego kierunku i znów napotkałam te oczy. Uspokój się, on cię skrzywdził! Myśl o nim jak o wrogu numer jeden...
- I? ..
- Zgadzam się – a te słowa zmieniły wszystko.
Następnego dnia znajdowaliśmy się już w samolocie lecącym do Krakowa. Tym razem musi się udać. Po prostu musi.









~ Bo masz świadomość, że kiedyś spieprzyłeś wszystko...





***
Witajcie!
Wiem, że rozdział miałam dodać w Wigilię, ale ciągle nie miałam na to czasu. Ale już jestem :)
Jak Wam się podoba decyzja Gregora? Chyba ruszyło go sumienie.
Buziaki :*

10 komentarzy:

  1. awwwwww jak super! u Gregorka znalazły się resztki serca <3 mam nadzieję, że z młodym wszystko będzie dobrze jak pisałam bodajże pod prologiem bliska jest mi tematyka nowotworów u dzieci stąd ciekawią mnie opowiadania z takimi wątkami (to taki trochę masochizm z mojej strony, ale mało rzeczy mnie wzrusza) wiem jak małe są szanse na znalezienie dawcy szpiku bo sama figuruję w bazie potencjalnych dawców więc tym bardziej suuuuuper że się Schlieri zdecydował...mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo czekać na opis pierwszego spotkania tatuśka z małym
    aa jeszcze przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie zawsze mam czas wiec oprócz takich przerw w szkole jak teraz to raczej rzadko będę zostawiała komentarze
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaach! Trafiłam na Twój blog przypadkiem i się zakochałam!!! Piszesz fantastycznie, opowiadanie jest genialne! Co za palant z tego Gregora...Mam nadzieję, że będzie dobrze z Adasiem :) Kiedy kolejny rozdział? Już sie nie mogę doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Kochana.
    Wierzyłam, że ten cymbał się zgodzi.
    Normalnie Morgi wygrał ten rozdział.
    Dobrze że jest takim przyjacielem i ustawił Gregora do pionu.
    Zastanawiam się nad uczuciami Gregora do Hani.
    Z jednej strony jak ją zostawiał mówił do niej bez jakiegokolwiek uczucia.
    A z drugiej strony przypominam sobie fragment któregoś rozdziału gdzie Gregor pokazuje Hani widok Insbrucka i robi zdjęcia.
    Myślę że facet który chce zaciągnąć dziewczynę tylko do łóżka tak by się nie zachowywał.
    Moim zdaniem to nie realne aby Gregor nie kochał Hani.
    Hania może nie przyjmuje tego do wiadomości ale w głębi serca kocha Gregora bez względu na to jak ja skrzywdził.
    Nie mogę się doczekać spotkania Adasia i Gregora.
    Myślę, że to.spotkanie i cały ten wyjazd Gregora do Polski dużo zmieni.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że Gregor się zgodził (w sumie - przeczuwałam to), ale jakoś nie cieszę się z tego tak jak powinnam. Po przeczytaniu ich rozmowy sprzed roku(?) nie wierzyłam w to co czytam. Z ust Gregora padały takie słowa i to z taką nonszalancją jakby chodziło o jakąś błahostkę! A tu chodziło o dziecko, JEGO dziecko. Ehh, jakoś nie jestem co do niego przekonana w tym opowiadaniu, chyba za bardzo uderzył we mnie jego słowa względem Hani.
    Jednakże mam nadzieję, że w Krakowie wszystko się uda i że Adaś będzie mógł wrócić do domu, do rodziny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooooo jak uroczo! Wiedziałam, że on nie odmówi.
    Święta to czas spędzany z rodziną, więc wybaczamy Ci ;)
    No rozdział jak zawsze perfecto, belissimo!
    Czekam na następny
    Weny ;*
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko! Popłakałam się, naprawdę!
    Mam nadzieję, że Gregor będzie chciał zająć się dzieckiem, a Hania mu na to pozwoli. I, że będzie mógł być dawcą.
    Codziennie tu zaglądam i sprawdzam czy jest nowy rozdział!
    Pozdrawiam Marysiaa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ochotę przybić piątkę Morgiemu. Powiedział wszystko to, co ja sama myślę o Gregorze. Wciąż mam przed oczami to jego rzucenie kilku euro na stół. Tak jakby Hania była jakąś dziwką, której w ten sposób dziękował za usługi. Grrr... Dobrze, że ruszyło go sumienie, bo najwyższy czas. Mnie też się wydaje, że kiedy zobaczy Adasia, po prostu się w nim zakocha i zapragnie być dla niego ojcem... A Hania wyrządzi wielką krzywdę i jemu, i dziecku, zabraniając mu kontaktu z nim. I w sumie sobie chyba też, bo przykro mi to zauważać, ale ona chyba nadal coś do Gregora czuje.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!

    Czytam od samego początku, ale pojawiam się z komentarzem dopiero teraz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz? :(
    Morgi w tym rozdziale powiedział to co sama myślałam, bo... Jak można być takim egoistą? Przecież on ma syna! To nie jest błahostka.
    Cieszę się, że zgodził się pomóc. Chyba jednak nie jest taki bezduszny jaki się wydawał. Ciekawa jestem jak to dalej rozwiniesz, jak Gregor zareaguje, gdy zobaczy Adasia. Hm... :)
    Pozostaje mi tylko czekać!
    Buziaki :*

    PS: Przy okazji chciałabym Cię bardzo serdecznie zaprosić na nową historię prosto ze Szwajcarii: i-have-never-felt-this-way.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Melduję się :)
    Kurczę, kochana, ależ ty masz tempo! Ja po prostu jestem chyba do tego za wolna, bo już nie nadążam :D
    Świetny rozdział! Naprawdę, jestem oczarowana jak na razie całością. A dzisiaj w szczególności Thomasem. Takiego przyjaciela to w teraźniejszych czasach ze świecą szukać. Dobrze, że przemówił Gregorowi do rozsądku. W sumie, na początku nie spodziewałam się, że się zgodzi, a jednak... Czyli jakieś tam ludzkie uczucia jeszcze gdzieś w głębi niego są, to dobrze :)
    Jestem strasznie ciekawa, co przygotujesz dla nas dalej ^^
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;-) Komentuję u Ciebie po raz pierwszy, ale zachęcona pierwszymi rozdziałami, przeczytałam poprzednie opowiadania. I muszę powiedzieć, że to podoba mi się najbardziej. Zarówno historia, jak i styl pisania są lepsze, ciekawsze. Podoba mi się kreacja bohaterów. Oby tak dalej ;-)
    Co do rozdziału... W końcu Schlierenzauer robi coś tak, jak powinien. Trochę późno się obudził, ale ma chociaż resztki przyzwoitości, skoro jednak zdecydował się pomóc. Wiem, że duża w tym zasługa Thomasa. I wielkie dzięki mu za to! W pełni podzielam zdanie Morgiego! Mądrego to i dobrze posłuchać ;-)
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka :-*

    OdpowiedzUsuń