Czułam na sobie czujne
spojrzenie brunetki. Poranek był cudny, na dworze świeciło gorące
słońce, a w radiu leciały jakieś najnowsze letnie hity. Tylko
jakoś ja nie podzielałam tego całego entuzjazmu szerzącego się
wokoło mnie.
- Hania, od pół godziny
wpatrujesz się w te kanapki i nie tknęłaś ani jednej – odezwała
się w końcu, nie potrafiąc powstrzymać się od komentarza – ja
wiem, że nie masz ostatnio apetytu, ale na litość boską, nie
możesz się głodzić! - dodała nieco zdesperowana.
- Gloria, ja naprawdę nie
mam ochoty jeść. I nie jestem głodna – w geście protestu i
jakby na potwierdzenie moich słów odsunęłam talerz z kanapkami na
niewielką odległość od siebie. Brunetka jedynie westchnęła.
- Nie powiedział „nie”
- zaczęła.
- Nie powiedział też
„tak” - odparłam. Wywróciła oczami.
- Znam trochę własnego
brata. On naprawdę się przejął. Może i nie dociera do niego
fakt, że jest ojcem, ale za to rozumie, że tu chodzi o życie
małego dziecka. Nie przejdzie obok tego obojętnie – prychnęłam.
- Marne pocieszenie. Odda
szpik swojemu synowi tylko dlatego, że nie chce mieć go potem na
sumieniu. Też mi się tatuś znalazł... - odparłam i wstałam z
zajmowanego krzesła, podchodząc do okna.
- Nie wiem jak ty, ale ja
wierzę, że jak już pozna małego to zrozumie swoje błędy i
będzie chciał być dla niego prawdziwym ojcem – powiedziała.
- To nie oznacza, że ja
chcę – odpowiedziałam ciszej, wywołując na jej twarzy
zdziwienie.
- Że co, proszę? -
pisnęła – przecież Adaś będzie miał wtedy oboje rodziców..
- Gregor już raz go
odrzucił. I to definitywnie. A jeśli jakimś cudem zechce go uznać
jako swojego syna, to przekona się jak bardzo nas skrzywdził.
Odwdzięczę się mu tym samym – oznajmiłam. Gloria chyba naprawdę
nie wierzyła w to, co mówię. Jej mina wyrażała totalne
zaskoczenie.
- Czy ty sugerujesz, że
zabronisz Gregorowi zajmowania się własnym dzieckiem? Odbierzesz
Adasiowi ojca? - spytała zdenerwowana. Uśmiechnęłam się do niej
lekko.
- Gloria, on sam zrzekł
się do niego jakichkolwiek praw jeszcze przed jego urodzeniem –
odparłam i zaczęłam podziwiać widok za oknem.
Siedziałam jak struta
na tym krześle. Moje ciało przebiegały zimne dreszcze, choć w
pomieszczeniu panowała wysoka temperatura a kilka metrów dalej w
kominku palił się ogień. Dłonie trzymałam splecione na kolanach
i zaczęłam zdrapywać paznokciami skórki na palcach. Bałam się
podnieść wzrok, choć wiem, że on wpatrywał się we mnie
intensywnie. Ale milczał. A ta cisza między nami mnie powoli
zabijała.
- Jak to możliwe? -
spytał chłodno po kilkuminutowym milczeniu. Mój głos lekko drgał,
gdy mu odpowiadałam:
- Chyba nie muszę ci
wyjaśniać, skąd biorą się dzieci...
- Hanka, nie żartuj
sobie ze mnie – warknął. Przestraszyłam się. Nigdy nie
widziałam go tak zdenerwowanego jak teraz. Nigdy też nie mówił do
mnie takim tonem – miałaś uważać. Jak mogłaś być taka
nieodpowiedzialna?
- Ja byłam
nieodpowiedzialna?! - tym razem spojrzałam w jego oczy. Wściekłość
zaczęła zalewać mnie w środku a na policzkach pojawiły się
rumieńce – przecież ty tak samo za to odpowiadasz. Sama sobie
dziecka nie zrobiłam!
- Nie licz na moje
wsparcie – powiedział chłodno. Patrzyłam na szatyna i nie
poznawałam w nim tego czułego i kochanego faceta, którym był
choćby jeszcze miesiąc temu, w Norwegii. To nie był mój Gregor.
- Słucham? - zdołałam
jedynie wydukać.
- To, co słyszałaś.
Mam gdzieś ciebie i to dziecko. Z resztą, ja w ogóle wątpie, że
ono jest moje. Pewnie puszczałaś się z jakimiś kolesiami, a teraz
próbujesz mnie w to wrobić...
- Jak możesz tak
mówić?! - przerażenie i złość błąkały się na zmianę w
mojej głowie. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. - dobrze
wiesz, że cię kocham. Nigdy w życiu bym cię nie zdradziła! -
odpowiedziałam pewnie, podnosząc ton. Łzy zaszkliły się w moich
oczach i musiałam spojrzeć w bok, by nie widział, że płaczę. Za
oknem roiło się od tłumu kibiców, którzy świętowali zawitanie
Pucharu Świata do Zakopanego. Wszędzie królowały biało-czerwone
flagi i huk trąbek, które były tak charakterystycznym atrybutem
każdego polskiego fana skoków. Ta radość, jaka towarzyszyła mi
przed kilkoma godzinami podczas konkursu już dawno gdzieś uleciała.
Wiedziałam, że trudno przyjdzie mu zaakceptować wiadomość o
ciąży, ale do cholery jasnej, przecież ja też tego nie
planowałam!
- Za to ja cię nie
kocham – powiedział w pewnym momencie – i szczerze powiedziawszy
chciałem ci dziś oznajmić, że z nami koniec – dodał. Znów na
niego spojrzałam. W jego oczach kryła się taka obojętność. Brak
czegokolwiek. Nie tak patrzył na mnie jeszcze do niedawna.
- Aha.. - odparłam
jedynie po chwili – a od kiedy to mnie już nie kochasz? - spytałam
przez coraz bardziej obficie pojawiające się na moich policzkach
łzy, które starałam się wycierać.
- Od zawsze –
powiedział a ja poczułam, że w moim sercu coś pęka. W jednej
chwili mój świat się zawalił, a wydarzenia z ostatnich kilku
miesięcy zamieniły się we sny i nie stanowiły już niczego
realnego. - nigdy cię nie kochałem. Jesteś ładną kobietą,
pociągałaś mnie fizycznie, ale to tyle. Znudziłaś mi się, Hania
– z każdym kolejnym jego słowem moja dusza była rozrywana na
kawałki. To się nie mogło dziać naprawdę.
- Chcesz mi powiedzieć,
że przez ten cały czas po prostu mnie okłamywałeś? - spytałam
drżącym głosem. A on jedynie cwanie się uśmiechnął.
- A jak niby miałem
zaciągnąć cię do łóżka? Nie jesteś niestety z tych, co lubią
seks bez zobowiązań. Naiwna romantyczka..musiałem się nieźle
nastarać, żeby w końcu cię zdobyć – wyjaśnił. Teraz już
umierałam. Byłam tego pewna.
- Jesteś podłą
świnią...
- Ale za to i tak mnie
kochasz – zaśmiał się. Tak szyderczo – ja i Sandra znów
jesteśmy razem. - kolejny cios – i wiesz, co? Tęskniłem za nią
jak cholera. To ją zawsze kochałem. Ty byłaś dla mnie tylko
marnym pocieszeniem..
Trzęsłam się. To, co
mi teraz robił, jak potraktował można było równie dobrze
porównać do nokautu. Czułam się pobita, pohańbiona,
wykorzystana...i to przez faceta, któremu oddałam całą siebie.
- A dziecko? - spytałam
po chwili, gdy już nieco się uspokoiłam. Jego głos był zimny i
przeszywał mnie na wylot.
- To nie moje dziecko.
Nie chcę mieć z tym nic wspólnego – powiedział – myślę, że
nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. Miło było cię pobzykać
przez te kilka ostatnich miesięcy. Muszę przyznać, że naprawdę
byłaś w tym dobra...
- Wyjdź stąd –
powiedziałam przez zęby, słysząc jego śmiech.
- Jak sobie życzysz.
Żegnaj, mała – wstał, rzucił na stolik kilka euro i po prostu
wyszedł. Zostawił mnie samą, zupełnie samą...
Morgenstern
sprawiał wrażenie, że nie wierzy w moje słowa. Siedział na tej
kanapie ze szklanką piwa w ręku i głęboko się nad czymś
zastanawiał. Ja siedziałem naprzeciwko niego, z łokciami opartymi
o kolana i czekałem na reakcję przyjaciela. Nie było łatwo
przyznać się przed nim do tego, co zrobiłem. Że wyrzekłem się
własnego dziecka.
-
Jesteś totalnym niedorobionym idiotą, Gregor – powiedział w
końcu. Wyraz jego twarzy był zupełnie poważny a wzrokiem mógł
równie dobrze zabijać. Przetarłem twarz dłońmi.
- Nie
żałowałem tej decyzji, dopóki nie powiedziała mi, że to dziecko
jest chore – dodałem po chwili. Thomas był zdenerwowany,
widziałem to. Chyba sam nie wierzył, że jego kumpel może być
zdolny do takich rzeczy.
- Ja
nie jestem w stanie pojąć, że ty mogłeś być takim egoistą.
Wyrzekłeś się własnego syna! - wrzasnął a to nie było podobne
do blondyna. Wręcz zawsze kipiał spokojem i w każdej sytuacji
starał się być opanowany.
-
Wiem.. - bąknąłem.
-
Zostawiłeś tę biedną dziewczynę na lodzie!
-
Wiem..
-
Kobietę, która nosiła pod sercem twoje dziecko! Którą
wykorzystywałeś dla swoich własnych zachcianek! - tym razem wstał,
pochylił się nade mną i krzyczał prosto nad moim uchem – ja
pierdolę, Gregor! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?!
- przez moment myślałem, że mi przywali. Zacisnął dłonie w
pięści, a na jego rękach odznaczały się żyły. Aż bałem się
teraz na niego spojrzeć.
-
Wiem, Thomas. Wiem to! - tym razem to ja podniosłem głos – tak,
miałem to wszystko gdzieś. Przez prawie dwa lata żyłem ze
świadomością, że gdzieś tam pojawiło się moje własne dziecko,
a ja miałem w nosie, by wziąć za nie odpowiedzialność. I wiem,
że cholernie skrzywdziłem Hanię...
-
Tylko mi się w głowie nie mieści, że zrobił to ten Gregor,
którego tak dobrze znam – odezwał się – a może ja wcale cię
nie znam..
-
Morgi, nie zaczynaj..
-
Zamknij się, debilu! - znów wrzasnął a ja znów zamilkłem –
być może ty tego nie rozumiesz tak jak ja. Kiedy pomyślę sobie,
że miałbym tak zrobić z Lily...- położył dłoń na swoje usta i
po prostu kręcił głową z niedowierzaniem – i ty jeszcze nie
powiedziałeś o tym nikomu z rodziny.
-
Gloria wiedziała, ale zabroniłem jej komukolwiek o tym mówić –
dodałem. Blondyn milczał. Słyszałem jak głośno oddycha, by choć
odrobinę się uspokoić. Chodził nerwowo po pokoju, co chwila
rzucając w moją stronę jakieś wyzwiska. Wcale mnie tym
opieprzaniem nie pocieszał.
- Więc
co zamierzasz? - spytał w końcu, siadając obok mnie. Spojrzałem
na niego niepewnie.
- Nie
wiem.. - przyznałem.
- Jak
to nie wiesz? - spytał niemal teatralnie. - ty się jeszcze
zastanawiasz?!
- A
niby co mam zrobić? - odparłem z nutką pretensji. Morgenstern tym
razem patrzył na mnie jak na naprawdę skończonego idiotę.
- No
rusz tą dupę, pakuj się i leć z nią do Polski! - krzyknął,
gestykulując rękoma – bo jeśli ty tego nie zrobisz to chyba sam
zaciągnę cię na to lotnisko i wpakuję w pierwszy lepszy samolot
do Krakowa! To twój obowiązek, by oddać jemu ten szpik!
Wiedziałem,
że muszę tak postąpić. Mimo wszystko byłem to winien Hani. Byłem
to winien własnemu synowi. SYN...ja nawet nie potrafię przyjąć do
wiadomości tego, że jestem ojcem.
Milczeliśmy
przez kolejne dobre kilka minut. Każdy z nas był pogrążony w
swoich myślach.
- Ty
chociaż cokolwiek do niej czułeś? Nie wiem.. choćby zwykłą
sympatię? - spytał – czy po prostu ze świadomością
wykorzystywałeś jej uczucia do ciebie?
Spojrzałem
z bólem na przyjaciela. I co mu miałem powiedzieć? Że brunetka
zawróciła mi w głowie? Przecież wcale tak nie było.
- Nie
wiem, Thomas.. - przyznałem szczerze i westchnąłem – może i coś
do niej czułem. Przecież ciągnąłem to wszystko przez prawie rok.
Mogłem sobie znaleźć takich panienek na pęczki, jeśli zależałoby
mi tylko na ruchaniu...
-
Jesteś obrzydliwy. Patrzeć na ciebie nie mogę... - znów
gwałtownie wstał i znów targała nim fala nerwów – myślałem,
że ten etap wyrywania wszystkiego co się rusza, ma cycki i
przyzwoity tyłek się już skończył..ale najwyraźniej nie
wyrosłeś jeszcze z tego rozpieszczonego dzieciaka, jakim byłeś..
- tylko tyle powiedział. A następnie usłyszałem donośny trzask
drzwi.
Wpatrywałam
się z uśmiechem na ustach w zdjęcie malca. Na dole w wiadomości
MMS było napisane „Adaś bardzo mocno tęskni za mamusią :*”.
Nadawcą tej wiadomości nie był kto inny jak Baśka. I doskonale
wiedziała, że właśnie tego teraz potrzebowałam. I choć mały
nadal znajdował się w swoim szpitalnym łóżeczku, a jego drobne
ciałko pokrywała sieć kabelków, uśmiechał się szeroko do
obiektywu w telefonie ciotki. A mnie serce ścisnęło na ten widok.
Tęskniłam za nim niesamowicie, mimo tego, że widziałam go
przedwczoraj. Nienawidziłam zostawiać go samego, choć był zwykle
pod opieką moich rodziców, gdy pozwoliłam sobie na wieczorne
wyjście z przyjaciółmi. Najczęściej kończyło się to co
godzinnymi telefonami do mamy zamiast prawdziwym czerpaniem
satysfakcji z czasu spędzanego z ludźmi. Tak więc pozostawienie go
samego na te kilka dni i świadomość, że znajduje się tak daleko
ode mnie była nie do zniesienia. W duchu modliłam się, aby ten
wymuszony pobyt w Innsbrucku jak najszybciej się skończył i bym
mogła wreszcie przytulić swoje dziecko do serca. Moja cierpliwość
powoli się kończyła.
-
Wygląda uroczo – skomentowała wesoło Gloria, która właśnie
zaglądała mi przez ramię – co tu jest napisane? - spytała.
- Że
Adaś bardzo za mną tęskni – odpowiedziałam z promiennym
uśmiechem na ustach. Brunetka zrobiła słodkie „oooo” i razem
ze mną wpatrywała się w ten mały ekranik.
-
Czyli czas, żebyś wracała do domu – obie raptownie odwróciłyśmy
się w drugą stronę, słysząc jego głos. - przepraszam, drzwi
były otwarte – dodał. Miał na sobie biały podkoszulek z jakimś
nadrukiem na klatce i granatowe spodenki. Zmienił kilka razy fryzurę
od kiedy ostatni raz go widziałam, ale teraz jego włosy i tak były
wyraźnie za długie, dlatego musiał zgarnąć je do tyłu
nakładając na głowę okulary. Stał nonszalancko oparty o framugę
i patrzył na mnie z tajemniczością w oczach. Sprawił, że nogi
się pode mną ugięły i znów patrzyłam na niego jak na obiekt
moich westchnień. Stop! Już dawno przestałam myśleć o nim w ten
sposób. Zamrugałam kilka razy powiekami a moja dziwna reakcja na
postać szatyna minęła.
-
Gregor, braciszku! – zawołała radośnie Gloria – co cię do
mnie sprowadza?
-
Chciałbym chwilę porozmawiać z Hanią – odpowiedział, wciąż
mnie obserwując. Czułam się nieco nieswojo pod tym jego badawczym
spojrzeniem.
- To
ja pójdę do siebie.. - i w promieniu dziesięciu sekund jej nie
było. Mężczyzna w tym czasie do mnie podszedł i stanął w
niewielkiej odległości. Z tego miejsca mogłam bez problemu wyczuć
woń jego perfum i zdałam sobie sprawę, że ich zapach nie zmienił
się przez te prawie dwa lata. Poza tym jego bliskość przyspieszała
rytm mojego serca, ale musiałam się szybko ogarnąć z tego
nieproszonego stanu.
-
Zdecydowałeś? - spytałam bez ogródek. Pewnie i chłodno.
-
Owszem – odpowiedział. Zwróciłam twarz w jego kierunku i znów
napotkałam te oczy. Uspokój się, on cię skrzywdził! Myśl o nim
jak o wrogu numer jeden...
- I?
..
-
Zgadzam się – a te słowa zmieniły wszystko.
Następnego
dnia znajdowaliśmy się już w samolocie lecącym do Krakowa. Tym
razem musi się udać. Po prostu musi.
~ Bo
masz świadomość, że kiedyś spieprzyłeś wszystko...
***
Witajcie!
Wiem, że rozdział miałam dodać w Wigilię, ale ciągle nie miałam na to czasu. Ale już jestem :)
Jak Wam się podoba decyzja Gregora? Chyba ruszyło go sumienie.
Buziaki :*
awwwwww jak super! u Gregorka znalazły się resztki serca <3 mam nadzieję, że z młodym wszystko będzie dobrze jak pisałam bodajże pod prologiem bliska jest mi tematyka nowotworów u dzieci stąd ciekawią mnie opowiadania z takimi wątkami (to taki trochę masochizm z mojej strony, ale mało rzeczy mnie wzrusza) wiem jak małe są szanse na znalezienie dawcy szpiku bo sama figuruję w bazie potencjalnych dawców więc tym bardziej suuuuuper że się Schlieri zdecydował...mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo czekać na opis pierwszego spotkania tatuśka z małym
OdpowiedzUsuńaa jeszcze przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie zawsze mam czas wiec oprócz takich przerw w szkole jak teraz to raczej rzadko będę zostawiała komentarze
Pozdrawiam ;)
aaaach! Trafiłam na Twój blog przypadkiem i się zakochałam!!! Piszesz fantastycznie, opowiadanie jest genialne! Co za palant z tego Gregora...Mam nadzieję, że będzie dobrze z Adasiem :) Kiedy kolejny rozdział? Już sie nie mogę doczekać :*
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana.
OdpowiedzUsuńWierzyłam, że ten cymbał się zgodzi.
Normalnie Morgi wygrał ten rozdział.
Dobrze że jest takim przyjacielem i ustawił Gregora do pionu.
Zastanawiam się nad uczuciami Gregora do Hani.
Z jednej strony jak ją zostawiał mówił do niej bez jakiegokolwiek uczucia.
A z drugiej strony przypominam sobie fragment któregoś rozdziału gdzie Gregor pokazuje Hani widok Insbrucka i robi zdjęcia.
Myślę że facet który chce zaciągnąć dziewczynę tylko do łóżka tak by się nie zachowywał.
Moim zdaniem to nie realne aby Gregor nie kochał Hani.
Hania może nie przyjmuje tego do wiadomości ale w głębi serca kocha Gregora bez względu na to jak ja skrzywdził.
Nie mogę się doczekać spotkania Adasia i Gregora.
Myślę, że to.spotkanie i cały ten wyjazd Gregora do Polski dużo zmieni.
Czekam na kolejny.
Buziaki :*
Cieszę się, że Gregor się zgodził (w sumie - przeczuwałam to), ale jakoś nie cieszę się z tego tak jak powinnam. Po przeczytaniu ich rozmowy sprzed roku(?) nie wierzyłam w to co czytam. Z ust Gregora padały takie słowa i to z taką nonszalancją jakby chodziło o jakąś błahostkę! A tu chodziło o dziecko, JEGO dziecko. Ehh, jakoś nie jestem co do niego przekonana w tym opowiadaniu, chyba za bardzo uderzył we mnie jego słowa względem Hani.
OdpowiedzUsuńJednakże mam nadzieję, że w Krakowie wszystko się uda i że Adaś będzie mógł wrócić do domu, do rodziny. :)
Oooooo jak uroczo! Wiedziałam, że on nie odmówi.
OdpowiedzUsuńŚwięta to czas spędzany z rodziną, więc wybaczamy Ci ;)
No rozdział jak zawsze perfecto, belissimo!
Czekam na następny
Weny ;*
Pozdrawiam
Ola
Matko! Popłakałam się, naprawdę!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Gregor będzie chciał zająć się dzieckiem, a Hania mu na to pozwoli. I, że będzie mógł być dawcą.
Codziennie tu zaglądam i sprawdzam czy jest nowy rozdział!
Pozdrawiam Marysiaa :)
Mam ochotę przybić piątkę Morgiemu. Powiedział wszystko to, co ja sama myślę o Gregorze. Wciąż mam przed oczami to jego rzucenie kilku euro na stół. Tak jakby Hania była jakąś dziwką, której w ten sposób dziękował za usługi. Grrr... Dobrze, że ruszyło go sumienie, bo najwyższy czas. Mnie też się wydaje, że kiedy zobaczy Adasia, po prostu się w nim zakocha i zapragnie być dla niego ojcem... A Hania wyrządzi wielką krzywdę i jemu, i dziecku, zabraniając mu kontaktu z nim. I w sumie sobie chyba też, bo przykro mi to zauważać, ale ona chyba nadal coś do Gregora czuje.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział <3
Hej!
OdpowiedzUsuńCzytam od samego początku, ale pojawiam się z komentarzem dopiero teraz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz? :(
Morgi w tym rozdziale powiedział to co sama myślałam, bo... Jak można być takim egoistą? Przecież on ma syna! To nie jest błahostka.
Cieszę się, że zgodził się pomóc. Chyba jednak nie jest taki bezduszny jaki się wydawał. Ciekawa jestem jak to dalej rozwiniesz, jak Gregor zareaguje, gdy zobaczy Adasia. Hm... :)
Pozostaje mi tylko czekać!
Buziaki :*
PS: Przy okazji chciałabym Cię bardzo serdecznie zaprosić na nową historię prosto ze Szwajcarii: i-have-never-felt-this-way.blogspot.com <3
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńKurczę, kochana, ależ ty masz tempo! Ja po prostu jestem chyba do tego za wolna, bo już nie nadążam :D
Świetny rozdział! Naprawdę, jestem oczarowana jak na razie całością. A dzisiaj w szczególności Thomasem. Takiego przyjaciela to w teraźniejszych czasach ze świecą szukać. Dobrze, że przemówił Gregorowi do rozsądku. W sumie, na początku nie spodziewałam się, że się zgodzi, a jednak... Czyli jakieś tam ludzkie uczucia jeszcze gdzieś w głębi niego są, to dobrze :)
Jestem strasznie ciekawa, co przygotujesz dla nas dalej ^^
Czekam!
Buziaki :**
Hej ;-) Komentuję u Ciebie po raz pierwszy, ale zachęcona pierwszymi rozdziałami, przeczytałam poprzednie opowiadania. I muszę powiedzieć, że to podoba mi się najbardziej. Zarówno historia, jak i styl pisania są lepsze, ciekawsze. Podoba mi się kreacja bohaterów. Oby tak dalej ;-)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... W końcu Schlierenzauer robi coś tak, jak powinien. Trochę późno się obudził, ale ma chociaż resztki przyzwoitości, skoro jednak zdecydował się pomóc. Wiem, że duża w tym zasługa Thomasa. I wielkie dzięki mu za to! W pełni podzielam zdanie Morgiego! Mądrego to i dobrze posłuchać ;-)
Czekam na następny.
Pozdrawiam i weny życzę
Madźka :-*