Miesiąc później...
- Zaczyna zachowywać jak jak prawdziwa gosposia – wtrąca z uwagą stojący obok mnie blondyn. Przyglądałem się kobiecie, z wolna sącząc swoje piwo, i nie potrafiłem się nie uśmiechnąć – chyba robi nawet lepsze wrażenie niż Sandra – uniosłem lekko brew.
- Zaczyna zachowywać jak jak prawdziwa gosposia – wtrąca z uwagą stojący obok mnie blondyn. Przyglądałem się kobiecie, z wolna sącząc swoje piwo, i nie potrafiłem się nie uśmiechnąć – chyba robi nawet lepsze wrażenie niż Sandra – uniosłem lekko brew.
- I tak ma być – odpowiedziałem –
poza tym zaczyna stawiać warunki – Morgi zerknął na mnie
zaintrygowany.
- Jakie? - pyta.
- No wiesz...remont sypialni, mam jej o
wszystkim mówić...rządzi się – mówię, a on parska lekkim
śmiechem.
- I co ty na to?
- Kręci mnie to – stwierdzam
szczerze, odwracając na chwilę ku niemu twarz. Widzę iskierki w
jego oczach.
- To dlatego nie zaprosiłeś tutaj
Sandry? - pyta zaciekawiony.
- Przecież to już nie jej rewir –
przedrzeźniałem jego własne słowa sprzed jakichś dwóch
miesięcy. Znów się zaśmiał, a ja poczułem satysfakcję.
Ponownie spojrzałem na Polkę. Miała na sobie kremowy, trochę
przyduży sweter, do którego włożyła czarne legginsy. Włosy
upięła w luźny kok i zrobiła jedynie delikatny makijaż, dodając
nieco różowego pudru na jej blade policzki. Taka właśnie mi się
podobała najbardziej.
Tylko jedno nie dawało mi spokoju.
Wiem, że mnie kocha. Pokazuje to, ma to wymalowane w oczach. Ale coś
się zmieniło. W naszych stosunkach, w rozmowach, gestach. Owszem,
była miłość. Ja kochałem ją jak wariat. Tylko ona...zaczęła
traktować mnie jakby z rezerwą. Wszystko to się stało zaraz po
przeszczepie, kiedy mieliśmy pewność, że Adam wyzdrowiał. I nie
potrafiłem tego kompletnie rozgryźć.
- Masz zamiar przeprowadzać
ten...remont? - specjalnie zaznaczył ostatnie słowo, doskonale
wiedząc, o co chodzi.
- Umówiłem się już z projektantem
wnętrz – odparłem, biorąc kolejny łyk. Postanowiłem odgonić
od siebie niepotrzebne myśli i po prostu świętować razem z
innymi. W tym celu ponownie przybrałem łobuzerki uśmiech – i
przyniosłem jej katalogi – Morgenstern uśmiechnął się
szelmowsko, przytakując z uznaniem.
Dzisiejszego dnia cały dom tętnił
życiem. Zaproszono gości i byli tu niemal wszyscy. Cała nasza
kadra ze swoimi dziewczynami, Heizn, Thomas i Sabrina z małą Lilly,
Gloria, Gustav, Lukas, który zawzięcie próbował kilkanaście
minut temu flirtować z Hanią, ale jakoś słabo mu to szło, Baśka
i parę osób spoza świata skoków. Właśnie tego potrzebowaliśmy.
Wytchnienia. Bo...już po wszystkim. Bo nasz syn naprawdę
wyzdrowiał, a wszystkie wyniki były pozytywne. Bo był tutaj, z
nami, a cała ta banda przyszła uczcić to zwycięstwo.
Uśmiechnąłem się po raz kolejny,
gdy Lilly próbowała zbudować z małym jakiś zamek z klocków, a
dzieciaki Wolfiego siedzą razem z nimi i im pomagają. Brunetka
trzyma dziecko na kolanach i razem z Sabriną i Mariką bawią się z
maluchami. Nieopodal nasz nieszczęsny Stefan właśnie druzgocąco
przegrywał z Claudią w Twistera i robił przy tym nadąsaną minę,
którą próbował ukryć przed rozbawionym wzrokiem Michiego i
Marisy. Reszta osób rozłożyła się na kanapie lub w innych bliżej
wolnych miejscach, pijąc kolejne piwa i co chwila wybuchając
śmiechem. W głośnikach leciała sobie po cichu jakaś najnowsza
lista przebojów, a jadalnia robiła jako szwedzki stół dla
wszystkich. I co najważniejsze, Hania nawet nie chciała słyszeć o
zamawianiu jakiegokolwiek cateringu, więc do późnej nocy musiałem
pomagać jej, Glorii i Baśce w przygotowywaniu wszystkich przekąsek,
choć wolałem robić zupełnie coś innego...
- Nie, to nie fair! To jest fart nie
gra! - palnąłem dłonią w czoło, słysząc oskarżycielki głos
Stefa. Pozostała trójka nie wyrabiała ze śmiechu i stuknęła się
triumfalnie swoimi szklankami. Claudia opadła leniwie na kolana
swojego blondasa i dostała za ten wyczyn mocnego buziaka.
- Może chcesz zamienić się z
dziewczynami na miejsca co, Stefan? - wtrącił wesoło Morgi,
wskazując palcem na matę, gdzie bawiły się dzieci. Brunet posłał
mu jedynie mordercze spojrzenie, siadając na fotelu i krzyżując
ręce, a kolejną rundę miała rozegrać Marisa z Michaelem.
Zauważyłem jak Sabi kręci głową z rozbawieniem.
- Gregor, mieliście nam pokazać album
ze zdjęciami Adasia – odezwała się po chwili Marika. Przełknąłem
szybko spory łyk piwa i odstawiłem kufel na bok.
- Właśnie! Jest na górze –
odparłem – zaraz go przyniosę!
W kilku krokach pokonałem schody,
myśląc o nowych zdjęciach, jakie wczoraj wywołałem. To były te,
które sam robiłem przez ostatnie tygodnie i których Hania jeszcze
nie zdążyła obejrzeć. Chciałem zrobić jej niespodziankę, a
kilka z nich oprawiłem już w ramki. Z tą myślą niemal podskokach
skierowałem się do sypialni.
Szybko znalazłem to, czego szukałem,
ale idąc ponownie w stronę schodów, pewna rzecz przykuła moją
uwagę. Podszedłem bliżej drzwi i zacząłem nasłuchiwać. Nie
bardzo wierzyłem w to, co słyszę.
- Tęskniłem, wiesz? - szepnął, a ja
wzdrygnąłem się na dźwięk tego głosu. Przecież to niemożliwe.
- Ja też nie mogłam się doczekać,
kiedy przyjadę – odpowiedziała cicho. Prychnąłem sam do siebie.
Pchnąłem zdecydowanie drzwi do jej pokoju i nakryłem tą dwójkę
na gorącym uczynku. Do końca miałem nadzieję, że to, co widzę
nie jest prawdą, ale jednak. Obściskiwali się nawzajem jak jakieś
niewyparzone zwierzęta, a mnie krew zaczęła zalewać.
- Popieprzyło was?! - wrzasnąłem, a
oni momentalnie się od siebie oderwali. Przenosiłem wrogie
spojrzenie ze spanikowanej twarzy blondynki na zmieszaną gębę
bruneta. - co wy wyprawiacie?!
- Gregor, to nie tak... - zaczęła
drżącym głosem.
- Cicho! - uniosłem rękę, analizując
badawczo całą sytuacją. Stali teraz przede mną niczym jakieś
słupy i sami nie wiedzieli, jak się zachować – ty, taka gówniara
to jeszcze potrafię zrozumieć. On jest dosyć przystojny i w końcu
znany – mówiłem nieco spokojniej, widząc jak przełyka głośno
ślinę – ale ty... - wtrąciłem szyderczo – stary chłop,
prawie przy trzydziestce, bajerujesz jakąś młodą małolatę..
- Nikogo nie bajeruję.
- Zamknij się, Manu! - znów
podniosłem głos – czy ty wiesz, ile ona ma lat? To jeszcze
dziecko!
- Nie jestem żadnym dzieckiem! -
krzyknęła buntowniczo.
- Baśka, nie denerwuj mnie! -
przerwałem jej – czy ty zdajesz sobie sprawę, co by było, gdyby
to Hania was nakryła? - pytam, świdrując ich wzrokiem – zabiłaby
kolejno najpierw mnie, a potem was..
Milczeli przez chwilę, chyba zbyt
zaskoczeni moim wybuchem. No ale jak, się pytam?!
- Jak w ogóle do tego doszło? -
spytałem.
- Stary, to moja wina.. - odezwał się
po chwili Fettner. Zerknął na Baśkę i podrapał się po brodzie –
ja to wszystko zacząłem i jestem za to odpowiedzialny...
- Oboje jesteście współwinni –
mówię i biorę głęboki wdech, podchodząc do nich bliżej – nie
ma prawa do czegoś takiego między wami dojść. Dzieli was ponad 10
lat różnicy...
- To nie ma znaczenia, rozumiesz? -
usłyszałem pretensję w jej głosie. Zmarszczyła brwi i
skrzyżowała ręce. Wyglądało jak rozkapryszone dziecko –
kochamy się.
- Co ty niby możesz wiedzieć o
miłości?! - wtrąciłem ironicznie. Brunet zrobił krok do przodu,
jakby chciał ją zasłonić. Prychnąłem – a ty nie zgrywaj
bohatera..
- Ona mówi prawdę. Kochamy się. I
czy ty czy Hania nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia.
- Zdziwisz się jak już się dowie..
- Gregor, błagam, nic jej nie mów! -
powiedziała spanikowana i stanęła na równi ze skoczkiem.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo – ja to wszystko sama załatwię,
tylko daj mi czas. Obiecuję – patrzyłem uparcie w jej oczy nadal
nie mogąc do końca zrozumieć, jak do tego doszło. Przecież to
irracjonalne! W ogóle, kiedy? Oni się prawie nie znają i widywali
się jedynie na szpitalnym korytarzu...
- Basia, zejdź na dół – poleciłem
jej.
- Zostanę tutaj.
- Zejdź, mówię – oznajmiłem
dobitnie, mierząc ją chłodnym spojrzeniem. Po chwili Manu skinął
jej głową i dziewczyna, choć opornie, wyszła. Zostałem z nim sam
na sam. Podniosłem na niego wrogi wzrok, a ten nie zamierzał
odpuścić.
- Stary, ja naprawdę nie wiedziałem,
że ty jesteś zdolny do takich rzeczy. Ona ma dopiero 18 lat! Jak ty
sobie to wyobrażasz?! - rzucałem w jego stronę. A on stał i
cierpliwie czekał, aż skończę. - naprawdę mając na świecie
tyle fanek musiałeś wybrać akurat ją?
- Komunikuję ci po raz kolejny, że ją
kocham i chcemy być razem – odparł dobitnie przybliżając się
do mnie. Powiedział to na poważnie, ale nie potrafiłem w to
wszystko uwierzyć – daj jej spokój. Wszelkie konsekwencje poniosę
ja..
- Tu nie chodzi o to, chłopie –
mówię głośniej, robiąc kilka kroków po pomieszczeniu. Musiałem
głęboko się zastanowić nad swoimi słowami i przy okazji
opanować, bo ogarnęła mnie furia – pomyślałeś o jej
rodzicach, o reakcji Hanki, nawet o tym, że ją w tym roku czeka
matura a potem wybiera się na studia?
- Jeszcze nie rozmawialiśmy o takiej
przyszłości...
- No to widzę, że bardzo ją
kochasz.. - wtrąciłem, nie szczędząc sarkazmu. Widziałem jak
zaczął się niecierpliwić.
- Nie rozmawialiśmy, bo nie było do
tej pory ku temu okazji – odpowiedział dobitnie, patrząc mi
pewnie w oczy – ale to zrobimy i mogę cię zapewnić, że mam
wobec niej szczere zamiary – kiwałem jedynie ironicznie głową –
i nie ty będziesz o nas decydował.
- Zabezpieczacie się chociaż? -
pytam, a on wybucha ironicznym śmiechem, po czym znów na mnie
patrzy.
- Spokojnie, jeśli pójdziemy kiedyś
do łóżka to ty dowiesz się jako pierwszy – odpowiedział ze
sztucznym uśmiechem na ustach – a teraz sorry, bo ja zakończyłem
tę rozmowę..
- Uwierz, że ja jeszcze do niej wrócę
– odparłem równie chłodno, kiedy mnie mijał i wyszedł z
pokoju. No pięknie, jeszcze tego brakowało!
Wracając do reszty byłem wściekły
jak jeszcze nigdy. Poniekąd czuje się odpowiedzialny za tą całą
sytuację i doskonale wiem, że obróci się ona przeciwko mnie w
najmniej oczekiwanym momencie.
Na dole impreza trwała w najlepsze i
nikt specjalnie nie zwrócił na mnie uwagi. Basia była w kuchni i
nalewała sobie coś do picia. Manuela nie dostrzegłem, więc musiał
wyjść. I bardzo dobrze.
Podeszła do mnie Hania z chłopcem na
rękach. Ziewał, tarł oczka i miał grymas na twarzy.
- Jest śpiący, Greg. Muszę go
położyć – powiedziała, kołysząc go lekko. Uśmiechnąłem się
i pogłaskałem go po policzku.
- Ja to zrobię – odparłem cicho i
wziąłem dziecko na ręce. Chyba tylko on w tej chwili mógł mnie
uspokoić.
- Gregor? - odezwała się. Spojrzałem
jej w oczy – coś się stało? - ona zobaczy wszystko. Nie potrafię
przy niej udawać, bo i tak się zawsze domyśli.
- Kocham cię – odpowiedziałem
jedynie i pocałowałem ją krótko, po czym zostawiając ją nieco
zdezorientowaną, wróciłem na górę.
- Coś się stało? - słyszę pytanie
obok mnie. Uśmiecham się przyjaźnie do dziewczyny. Zachowanie
Gregora trochę mnie zmartwiło, ale nie chciałam tym kłopocić
blondynki.
- Nie, wszystko w porządku –
odpowiadam zdawkowo – a jak ty się czujesz? Ciąża daje ci się
we znaki?
Promienieje. Tą radością mogłaby
zarażać każdego wokoło. Położyła dłoń na zupełnie jeszcze
płaskim brzuchu i delikatnie go pogładziła.
- Co rano biegnę do łazienki jakby
się paliło, a Thomas wydaje się być bardziej przejęty niż ja –
śmieje się, a ja z nią. - ale jest taki kochany, kiedy mimo
wszystko idzie za mną i się tak troszczy – westchnęła.
- Kochana, ja miewałam tak, że
godzinami nie wychodziłam z pokoju, bo od razu mnie zrywało –
odpowiadam, przypominając sobie te pierwsze tygodnie. Różnica
polegała na tym, że przy niej czuwał Thomas a ja byłam sama.
Odrzuciłam jednak te myśli z głowy.
- Nie mogę się doczekać, aż te
mdłości wreszcie się skończą – mówi.
- Poczekaj, aż zacznie cię boleć
kręgosłup – odpowiadam z uśmiechem – ale najcudowniej jest,
gdy kopie. Uwierz mi to niezapomniane uczucie. - dodałam rozmarzona.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że pół metra od nas stoi
Gregor. Przygląda mi się z tajemniczym wyrazem na twarzy i wiem, że
słyszał. W oczach miał wygrawerowane wyrzuty sumienia. Ale
dlaczego nie zrobiło mi się go nawet szkoda?
- Adaś zasnął – mówi po czym
odwraca się i siada wśród kolegów. O co mu znowu chodzi?
Przyrzekam, że nawet nie będę się za nim uganiać jeśli znów
zdecyduje się do mnie nie odzywać.
- Podziwiam cię, że mu wybaczyłaś –
odzywa się, a ja na nią zerkam. - ale nadal trzymasz to wszystko w
sercu, prawda?
- To nie jest takie proste, by
zapomnieć, Sabi – odpowiadam, wypuszczając głośno powietrze i
wodząc za nim wzrokiem. Wziął sobie kolejne piwo i teraz śmieje
się razem z przyjaciółmi, choć dobrze wiem, że udaje.
- I pewnie ci się nie uda, ale z
czasem to te dobre chwile będą grały pierwsze role w waszym życiu.
On ci to wynagrodzi – mówi, gładząc mnie po ramieniu.
- Wiem – odparłam, bo miała zupełną
rację. Kochałam tego faceta i tylko to się w tym momencie liczyło.
Ale nie wymarzę wspomnień, one zawsze będę w mojej głowie. I to
zaczęło nieoczekiwanie stwarzać dla mnie inny, istotny problem, z
którym po tym wszystkim nie potrafiłam sobie chyba do końca
poradzić...
- Chodź, wypij sobie drinka. Dobrze ci
to zrobi.
- Nie mam ochoty.. - mówię. Nie
lubiłam pić, a przez to wszystko, co ostatnio przeszłam, zupełnie
przestały mnie takie rzeczy kręcić. Sabrina spojrzała na mnie
zmartwiona, ale nic nie odpowiedziała.
W salonie zapadła nagle cisza a
wszyscy spoglądali w korytarz. Ja również odwróciłam tam
spojrzenie i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W progu stanęły
dwie blondynki. Jedną z nich była moja siostra, a drugą...
- Klaudia! - rzuciłam w jej stronę i
z promiennym uśmiechem podeszłam, by się przytulić. Jak dobrze,
że tu była. Właśnie teraz. Bo to jej potrzebowałam jak jeszcze
nigdy.
- Wiem, że jestem okropna, bo nie
byłam przy was w tych najgorszych momentach. Przepraszam – żaliła
mi się do ucha – ale już jestem i obiecuję poprawę –
uścisnęłam ją jedynie mocniej.
- Nareszcie przyjechałaś –
szepnęłam. Oderwałyśmy się od siebie. Spojrzałam na nią od
góry do dołu i jedyne co pozostało mi zrobić na jej widok to
westchnąć. Była taka śliczna, jak zwykle wyglądała wystrzałowo.
Przy niej czułam się jak jakaś szara myszka.
Odwróciłam się do reszty, by
przedstawić im dziewczynę. Cała płeć męska, łącznie z
Gregorem, świdrowała ją wzrokiem.
- To jest właśnie moja Klaudia.
Wszędzie panowała cisza. Połowa
ludzi się upiła i rozjechała taksówkami do domów. Thomas i
Sabrina zabrali małą Lilly do Kristiny a chłopaki z drużyny
rozłożyli sobie materace w salonie. Nawet nie chcę wiedzieć, skąd
taki pomysł, ale pisk Stefana z dołu, że „o Boże, uciekaj, bo
on stoi z siekierą za drzwiami!” uzmysłowił mi, bym nawet nie
pytała. Baśka poszła do siebie pod byle pretekstem i chyba już
spała. Gregora nie widziałam już od kilku dobrych godzin.
- Powinnaś z nim porozmawiać –
zerknęłam z wahaniem na blondynkę, chodząc po pokoju i kołysząc
markotne dziecko. Ostatnio niezbyt dobrze sypiał, ale to zapewne
kwestia zmiany miejsca. Nie może odzwyczaić się od szpitalnego
łóżka. - wyjaśnij mu, jaka jest sytuacja.
- I co mam mu powiedzieć? - szepnęłam
z wyrzutem. Ona jedynie poprawiła się na fotelu, podciągając
kolana pod brodę i wzruszyła ramionami. Miałam ochotę uczynić to
samo.
- To, co czujesz. O wszystkich swoich
wątpliwościach – dodała po chwili. Patrzyłam na nią jakbym
doszukiwała się podpowiedzi w jej twarzy. Łatwo powiedzieć,
trudniej zrobić.
- Nie chcę go ranić.
- On nie raz zranił ciebie –
stwierdziła nieco głośniej. Mały znów zaczął marudzić,
kompletnie nie potrafiłam go ułożyć do snu. Nic nie dawały
uspokajające słowa i tulenie do piersi.
- Klaudia, to ojciec mojego syna –
oznajmiłam jej dobitnie – tyle zrobił przez ostatnie miesiące.
- Nie było go ponad rok – przerwała
mi – masz prawo nadal czuć żal. To ty cierpiałaś, ty musiałaś
sama się z tym wszystkim zmagać – miała zupełną rację, ale
mogłam tylko głośno westchnąć na te słowa. Tyle się zmieniło
przez ostatni czas. Tyle mi udowodnił. Tyle do niego poczułam...
- Hania, jeśli tego nie zrobisz to
nigdy nie będziesz mogła o tym zapomnieć – dodała, gdy
milczałam. Podniosła się z fotela, podeszła do mnie i ucałowała
chłopca w główkę – zapamiętaj moje słowa – wychodząc,
natknęła się w drzwiach na Schlierenzauera. Poczułam się
niepewnie. Posłała mi ostatnie, wymowne spojrzenie i wyszła,
zostawiając mnie z nim samą.
- Nie może spać? - spytał, patrząc
jedynie na dziecko. Zrobił kilka kroków do przodu i wyciągnął do
niego ręce. Podałam mu chłopca, a potem nie wiedziałam, co mam ze
sobą zrobić. Wpatrywałam się tępo w palce u stóp. Słyszałam
jedynie jak zaczął coś do niego mówić, potem krzątać po
pokoju. Powinnam stąd wyjść. Wolałam myśleć w samotności.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? -
odwróciłam się gwałtownie i napotkałam jego przepełnione bólem
tęczówki – ile razy jeszcze będziemy poruszać ten temat? Ile
będę musiał płacić za swoje błędy?
- Gregor...
- ...może ty tylko myślisz, że mi
wybaczyłaś? Może byłaś przesłonięta chorobą Adasia i po
prostu tak ci było lepiej to przetrwać? - mówił dalej, a jego
głos przesączony był żalem. Przetarłam zmęczoną twarz.
Przecież tak nie można żyć.
- To nie tak, Greg.. - szepnęłam,
podchodząc powoli w jego stronę. Odwrócił wzrok, jakby nie chciał
na mnie patrzeć. Zabolało - ...jednego jestem pewna, kocham cię
ponad wszystko – wreszcie na mnie spojrzał. Jego ciemne oczy na
chwilę zaszkliły z nadzieją. Ale szybko przygasły. Zbliżyłam
się jeszcze bardziej tak, że w tym momencie nasze twarze dzieliło
kilka centymetrów. Adaś ułożył główkę na jego barku i już
miał zamknięte oczka. To było takie proste.
- Ale nie zapomnisz, prawda? - pyta z
przejęciem. Miałam wrażenie, że za chwile się rozpłacze. Nigdy
nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy. Takiego poczucia winy.
- Wiesz jak to jest stracić wszystko,
na co się tak wiele lat pracowało? - odpowiedziałam mu pytaniem.
Patrzył na mnie zagadkowo – nie jestem celebrytką, sportowcem ani
żadną gwiazdą. Ale miałam swoje plany na przyszłość, chciałam
zostać kimś – znów odwrócił spojrzenie. Nie dziwiłam mu się,
raniłam go teraz. Świadomie. Ale musiałam – może w mniemaniu
takiego kogoś jak ty moje życie było szare. Ale dla mnie było ono
wszystkim..
- Po co to robisz? - pyta, zaciskając
zęby. Jest zły. Zawiedziony. Znowu..
- Bo chcę ci uświadomić, że przez
jedną twoją decyzję mnie zniszczyłeś. Jego też.. - kiwnęłam
głową w stronę naszego dziecka – musiał tyle wycierpieć, by
jego ojciec wszystko zrozumiał. Wyrządziłeś mu krzywdę –
przytulił go mocniej, jakby tym chciał zaprzeczyć moim słowom –
skazałeś świadomie niewinną dziewczynę, marnując jej życie, bo
ważniejsza była dla ciebie kariera.
- Jak możesz mnie kochać, skoro
mówisz mi takie rzeczy? - szepnął z bólem. Miałam teraz ochotę
płakać, wtulić się w niego, nie myśleć o tym. Ale nie mogłam.
Wiedziałam, że to jedyne wyjście, jeśli ma coś z tego być. -
chcesz mnie zostawić?
- Nie wiem.. - otworzył szeroko oczy.
Nie spodziewał się tego. Nie taką odpowiedź chciał uzyskać –
nie wiem, czy chcę z tobą mieszkać. Nie wiem, czy chcę
przeprowadzić się do Austrii i wszystko zostawić. Wiesz.. -
odsunęłam się na kilka kroków – chciałabym pomyśleć o sobie,
o podjęciu jakichś studiów. Albo znalezieniu pracy...
- Hania, ale ja ci niczego nie będę
zakazywał.. - przerwałam mu spojrzeniem.
- Kocham cię i tego jestem pewna –
powiedziałam dobitnie jeszcze raz, znów do niego podchodząc.
Pocałowałam go lekko w usta, pozwalając, by to uczucie bliskości
z nim rozlało się po moim ciele. - ale nie jestem pewna, czy chcę
z tobą zacząć życie.
- Hania, błagam, nie zostawiaj mnie –
szepnął desperacko. Dotknął delikatnie mojego policzka. Odgarnął
włosy. To były te gesty, to wszystko, co w nim uwielbiam – nie
pozbawiaj mnie wychowywania własnego syna, ciebie, tej miłości. -
jego pełne wyrzutów spojrzenie przewiercało mnie na wylot - Ja
wiem...jestem draniem, ale bycie z tobą to jedyne, czego teraz
pragnę, rozumiesz? - znów zbliżył do mnie swoje usta i pocałował
mnie czule. To nie jest dobry sposób, by pozostać na stabilnym
gruncie. Z niechęcią się od niego odsuwam – zrobię dla ciebie
wszystko. Kupimy inny dom, urządzisz go jak chcesz. Zostawię te
cholerne skoki, pomogę ci ze studiami. Jeśli myślisz, że każę
ci siedzieć w domu i pilnować dziecka, a ty nie będziesz mogła
się rozwijać, to nie martw się, ja...
- Cicho, Gregor – przerwałam mu,
kładąc palec na jego ustach. Nie mogłam tego słuchać, przy tym
spojrzeniu, tym błagalnym głosie, bólu w sercu. Po prostu miękłam
– proszę, daj mi czas na zastanowienie się.
- To słowa Sabriny tak tobą
wstrząsnęły? - spytał głośniej. Jakby to była ostatnia deska
ratunku. Jakby chwytał się jakiejkolwiek możliwości, by mnie
przekonać.
- Nie... - odpowiedziałam po chwili –
to moja decyzja. A wiesz dlaczego? - zrobiłam krótką pauzę,
patrząc mu w oczy – bo chcę samą siebie przekonać, że nie będę
żyć wspomnieniami i będę w stanie być przy tobie w pełni
szczęśliwa.
Nic nie powiedział. Po prostu chwycił
mnie wolną ręką w talii i zdecydowanie do siebie przyciągnął.
Potem mocno przycisnął usta do mojego czoła.
- Potrzebuję cię, Hania – szepnął.
A ja tak bardzo potrzebowałam odrobiny spokoju. Bo chciałam
wiedzieć, że dwa przeciwstawne toczące walkę we mnie uczucia nie
zasłonią mi wizji szczęśliwej rodziny u jego boku.
~ Bo odnosisz wrażenie, że ta cisza
wokół nie wróży niczego dobrego...
***
Witajcie!
Mam nadzieję, że cieszycie się ostatnio piękną pogodą, tak jak ja. Nareszcie jest tak jak powinno :)
Przy okazji chciałabym spytać Was o opinię w sprawie kolejnego opowiadania, które (być może) zacznę pisać z początkiem wakacji. Ale wszystko zależy od Was i chęci do czytania moich historii. Jednak jeśli, to kto wg Was powinien być jego bohaterem? Oczywiście, jak zawsze stoję murem za Gregorem, ale może chciałybyście przeczytać coś o innym skoczku? Czekam z niecierpliwością na Wasze zdanie w tym temacie ^^
Pozdrawiam.
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,zauważyłam,że wszystkie moje komentarze, tak się zaczynają. Niestety trudno znaleźć u Ciebie jakiś błąd, a mówiąc dopitniej, ich nie ma. Wszytsko jest perfekcyjne.
Jak to wspaniele,że Adaś wyzdrowiał. To niesprawiedliwe, że taki dzieciaczek musiał tyle wycierpieć. Zamiast w szpitalu powinien siedzieć w piaskownicy. Na szczęście wszytsko się dobrze skończyło.
Wcale mnie nie dziwi fakt, iż Gregor zorganizował takie przyjęcie. Z pewnością kamień spadł mu z serca kiedy dowiedział się, że mały wyzdrowieje.
Manu i Basia. Na miejscu Gregora powiedziałabym Hani o tym.
On dobrze wie, że jak się Hania dowie to będzie źle. Z pewnością będzie miała do niego pretensję, że wiedział i jej nie powiedział.
Doskonale,że Gregor w końcu zaczyna remont. Na miejscu Hani również postawilabym na swoim. Ona już musi czuć się dziwnie, wiedząc,że do niedawna mieszkała tam Sandra.
Szczerze to dla mnie ten rozdział jest wyjątkowy.
Koniec tego rozdziału jej przepełniony emocjami.
Na wstępie brawo dla Hani,że w końcu zdecydowała się porozmawiać z Gregorem. Szczera rozmowa z pewnością im się przyda.
Tylko nie wiem jak ta szczerość wpłynie na Gregora. Słowa Hani na prawdę musiały zaboleć.
Gregor skrzywdził Adasia zostawiając go malutkiego, lecz choroba to nie jego wina, myślę, że bez tej choroby Gregor zrozumiałby co zrobił źle.
Nie wiem co dalej z nimi będzie kochają się, potrzebują się do życia nawzajem, ale Hanie blokuje przeszłość.
Co do nowego opowiadania. Kolejny Gregor w Twoim wykonaniu to moje kolejne marzenie. Mam nadzieję,że pozostaniesz przy panu doskonałym. Ale wiedz,że dla mnie to nie ma znaczenia. Ważne, że Ty to piszesz. Na prawdę nie wiem jak Ty to robisz, że każde Twoje opowiadanie jest takie perfekcyjne. Dla mnie na świecie są dwie perfekcjonistki, jedną z nich jesteś oczywiście Ty.
Czekam z niecierpliwością na kolejny i nowe opowiadanie.
Buziaki ;*
Rozdział przeczytany już rano, jednak czasu na komentarz nie miałam. Za ich brak pod poprzednimi rozdziałami przepraszam!
OdpowiedzUsuńPozwól, że przeskoczę od razu do dalszej części rozdziału, do rozmowy Hani i Gregora.
Najpierw wszystko we mnie krzyczało "NIE!" a potem? "Chwila, czekaj, stop. Ej, to ma sens"
I to najbardziej kocham w tej historii. Wieczna walka uczuc, walka z własnym sobą. Coś czego ja nigdy nie potrafiłam stworzyc.
A co do kolejnego opowiadania. Zdecydowanie jestem za nowym o Gregorze, bo o nim albo jest bardzo mało porządnych ff, albo ja naprawdę nie umiem szukac. (Jeśli ktoś zna coś wartego uwagi, to z góry dziękuję za polecenie!) A drugim powodem jest to, że naprawdę jestem ciekawa jaki byłby tym razem "twój" Greg :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny xx
Witaj Kochana! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię, że dopiero teraz się zjawiam... naprawdę mi głupio.
Zaległe rozdziały już nadrobiłam :)
W przyszły wtorek (na szczęście) kończę już matury - uff, mam nadzieję, że teraz będę miała trochę więcej czasu.
Dobra, ponarzekałam już trochę, więc teraz przejdę do konkretów.
Wiesz jak bardzo uwielbiam to opowiadanie, prawda? Myślałam, że już mocniej się nie da, ale po przeczytaniu powyższego rozdziału zmieniłam zdanie. Naprawdę.
Jego czytanie mnie tak pochłonęło, że wszystko wokół mnie nagle przestało istnieć!
Nie często zdarza mi się, że w trakcie czytania miota mną aż tyle emocji - od szczęścia aż po smutek. W pewnych momentach śmiałam się niezmiernie, w innych miałam ochotę krzyczeć lub zacząć płakać.
Dzisiaj zacznę inaczej niż mam to w zwyczaju, bo od środka. Muszę się przyznać, że najbardziej rozemocjonowała mnie scena z Basią. Zdaję sobie sprawę, że w nerwach robi się różne dziwne rzeczy, ale Gregor to normalnie przegiął na maxa! (oczywiście moim zdaniem)
Co On sobie wyobraża? Teraz nagle stał się taki wszechwiedzący w sprawach miłości! I na dodatek chyba mianował się drugim ojcem Basi...
"- Co ty niby możesz wiedzieć o miłości?! - wtrąciłem ironicznie. Brunet zrobił krok do przodu, jakby chciał ją zasłonić. Prychnąłem – a ty nie zgrywaj bohatera.."
Nie miał prawa tak na nich naskakiwać. Nie miał prawa, po tym co sam wyrządził Hani.
I co z tego, że dzieli ich różnica wieku? (sama osobiście nie jestem tego zwolenniczką, ale staram się zrozumieć takie osoby).
Z tego co Manu powiedział Gregorowi to ewidentnie widać, że mu zależy na Basi. Fakt, nie wiadomo czy to jest miłość, ale kto na początku znajomości o tym wie?
Gregor przyczepił się, że Manu nie rozmawiał z Basią o przyszłości... a On sam nie wiedział, że Hania chce podjąć studia... Najlepiej wytyka się cudze błędy.
Okropnie mi żal tej dwójki. Basia z pewnością bardzo to przeżyła. Ale plus dla Manuela, że zachował zimną krew. No i za to co powiedział na końcu!
"- Zabezpieczacie się chociaż? - pytam, a on wybucha ironicznym śmiechem, po czym znów na mnie patrzy.
- Spokojnie, jeśli pójdziemy kiedyś do łóżka to ty dowiesz się jako pierwszy – odpowiedział ze sztucznym uśmiechem na ustach"
Chciałabym zobaczyć minę Gregora w tamtym momencie. Jeśli Manuel mówi prawdę to faktycznie ma wobec Basi "większe" zamiary.
Ja w każdym bądź razie kibicuję tej dwójce!!!
Odniosę się teraz trochę do sprawy Hani i Gregora. W tej sytuacji to akurat jego osoby jest mi żal. Widać, że naprawdę cierpi oraz, że jest mu z tym ciężko.
Pomimo to sądzę jednak, że Hania jak najbardziej miała prawo tak postąpić. Gregor zranił ją i zawiódł na większości płaszczyzn więc jakim cudem Hania miałaby od tak do niego wrócić...
Gregor powinien zrozumieć jej zachowanie, powinien dać jej czas do namysły. Mimo, że to jest bardzo trudne - czekać na ukochaną osobę.
Dobra, nie będę się już więcej tu rozpisywać (tzn. więcej bzdur pisać :D)
Jestem niesamowicie ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy! Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Trzymaj się ;*
Pozdrawiam, Camille.
Z jednej strony rozumiem decyzję Hani i nadal gdzieś tam w środku jestem zła na Gregora za to co jej zrobił, ale z drugiej strony mi go szkoda, że pomimo jego starań, Hania podjela taką decyzje...
OdpowiedzUsuńNo cóż, ciekawe jak dlugo bez siebie wytrzymają?:*