Leniwie otworzyłam
powieki, kiedy kilka sekund wcześniej udało mi się uporać z
donośnym dźwiękiem znienawidzonego budzika. Ja go naprawdę
wczoraj nastawiałam? W ogóle sobie nie przypominam.
Podnoszę się do pozycji
siedzącej i przeciągam się, głośno ziewając. I w tym momencie
dostrzegam, że nie mam na sobie swojej koszuli nocnej, dlatego
szybko naciągam materiał kołdry z powrotem na siebie. Zaczynam
przypominać sobie wydarzenia z ostatniej nocy i wstydliwa prawda
dociera do mojej głowy, powodując wypieki na policzkach. Musiałam
zakryć twarz dłońmi, gdy każdy z tych obrazów po kolei
przypominał mi o tej nocy ze Schlierenzauerem. I poczułam się w
tej chwili fatalnie.
Obróciłam twarz w stronę
nie zajętej części łóżka. Poduszka leżała nierówno, kołdra
była pognieciona, ale skoczka już dawno tam nie było. Doskonale
pamiętam moment, kiedy po cichu wychodził w nocy, nie zaszczycając
mnie nawet lekkim pocałunkiem, czymkolwiek. Myślał, że już dawno
zasnęłam, a ja jednak wciąż przeżywałam wszystko to, co stało
się kilka godzin wcześniej i byłam świadoma, że wychodzi. I to
bolało najbardziej..
Dlaczego czułam się
podle? Dlatego, że pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Dlatego,
że rzeczywiście poczułam się zazdrosna, gorsza. Zawsze jak Prevc,
na drugim miejscu. Bo w głowie szumiało mi od alkoholu, a on mnie
wtedy tak niesamowicie kręcił. I dlatego, że facet w moim łóżku
był mi potrzebny od zaraz...
I jeszcze dlatego, że on
to po prostu wykorzystał. Wiedział, że nie zdołam mu odmówić,
choć daleko nam nawet do jakichś pozytywnych stosunków. I mimo
tego, że jestem na niego wściekła to poszłam z nim do łóżka, a
to upokorzyło mnie jeszcze bardziej.
Zawiązałam szczelnie
szlafrok, kiedy schodziłam schodami na dół. Adasia nie było w
jego łóżeczku, więc wywnioskowałam, że Gregor musiał się nim
już zająć. Ze zmarszczonymi brwiami spostrzegłam, że obu nie ma
także w kuchni, choć na blacie stała pusta miseczka po jedzeniu
dla chłopca. Jednak dźwięki z dołu uświadomiły mi, gdzie są.
Otworzyłam więc kolejne drzwi, które prowadziły niżej, do jego
prywatnej siłowni. Pomieszczenie było wielkie i przestrzenne. Pełne
zdjęć przedstawiających szatyna w locie czy jak odbierał nagrody.
Tak jakby tym sposobem chciał podtrzymywać, że jest bogiem skoków.
Wszędzie profesjonalny sprzęt do ćwiczeń, ogromne lustra. Bywa,
że takiej siłowni nie mają nawet niektóre kluby fitness.
- Mama, mama! - piszczał
mój mały mężczyzna, kiedy mnie zauważył. Gregor siedział tyłem
i wykonywał jakieś ćwiczenia, więc nie mógł widzieć, jak
wchodzę. Kiedy jednak zorientował się, że mały już biegnie w
moją stronę, natychmiast się odwrócił. Bałam się spojrzeć mu
w oczy, bałam się jego reakcji. Wzięłam chłopca na ręce i mocno
go do siebie przytuliłam. I znów miałam swoje szczęście przy
sobie.
- Cześć – odzywa się
nieśmiało. Zerkam na niego. Patrzy na mnie tak normalnie, jak
zawsze. I byłam zawiedziona, bo chciałam zobaczyć w jego oczach
coś znaczącego.
- Cześć.. -
odpowiedziałam.
- Nakarmiłem go,
przewinąłem i podałem leki. Nie masz się o co martwić – dodaje
po dłuższej chwili. Kiwam lekko głową.
- To dobrze. - Adaś długo
nie wytrzymał w moich ramionach. Musiałam postawić go na podłodze,
bo zaczynał się wiercić. Pobiegł z powrotem w stronę ojca i
zaczął wskazywać na niego rączkami. Był zafascynowany, oczka mu
się świeciły, a uśmiech nie schodził z twarzy.
- Patrzył jak ćwiczę –
wtrąca ze śmiechem skoczek – chyba mu się spodobało.
- Do tej pory nie miał
takich atrakcji – mówię, kierując się w ich stronę i zajmując
miejsce na ławeczce – kiedyś przechodziliśmy obok jakiejś
budowy i stał tam jak zahipnotyzowany przez 15 minut, bo tak mu się
spodobało, co ci faceci robią. Nie mogłam go stamtąd zabrać. -
uśmiechnęłam się.
- Dziwisz się? To w końcu
facet! - odpowiada i czochra małemu włosy, na co ten reaguje ze
śmiechem. Następnie chłopiec zaczyna wdrapywać się usilnie na
jego kolana, dlatego skoczek bierze go na ręce i sam sobie na nich
usadza. Jest wyraźnie zadowolony. - muszę zaprowadzić go do mojego
garażu. Będzie wniebowzięty.
- Nie wątpię – dodaję
z przekąsem. - ile masz tych aut? 10?
- Tylko kilka. Niektóre
sprzedałem – mówi, a ja zaczęłam się zastanawiać, ile on tak
naprawdę ma na koncie. Pewnie dorównuje majątkiem co niektórym
milionerom.
- Zaczniemy kurs nauki
jazdy, co kolego? - zwraca się do niego, po czym zaczyna go
łaskotać. - będzie brum-brum?
- Brum-brum! - piszczy.
Znów mu się zaczęły świecić oczka, a ja nie mogłam powstrzymać
uśmiechu.
- Do matki to on już nie
chce – mówię z udawanym żalem – wszyscy są teraz ważniejsi.
- Daj spokój, ciebie
kocha najbardziej – odpowiada, uśmiechając się do mnie
przyjaźnie. A mi rozrywa serce. Chce mi się płakać, bo on
zachowuje się tak, jakby wczoraj do niczego nie doszło. Jakby nie
było tej nocy i tego wszystkiego.
- Gregor... - zaczynam,
ale mi przerywa.
- Muszę jechać na
trening, ale będę do po południa w domu. Potem pojedziemy do
kliniki – mówi, wstając. Całuje małego w główkę i stawia go
na podłodze – poradzicie sobie? - dodaje, kiedy całą trójką
kierujemy się schodami na górę.
- Jasne.. - bąkam. On
wiedział, co chodzi mi po głowie i świadomie starał się uniknąć
tej rozmowy.
Godzinę później w
spokoju jem, a raczej przeżuwam moje śniadanie, zerkając na
bawiącego się w salonie Adasia. Gregor oczywiście zakupił mu całe
pudło modnych zabawek, dlatego zabawa pochłonęła go w całości.
Pewnie nic nie potrafiłoby go od tego odciągnąć.
Schlierenzauer krzątał
się po domu i szykował na trening. Najpierw prysznic, potem
strojenie się przed lustrem jakby miał tam spotkać światowej
sławy aktorkę..Biegał w to i z powrotem i ani razu nie zaszczycił
mnie spojrzeniem. Rozmową. Niczym. Byłam coraz bardziej wściekła.
- W razie czego dzwoń! -
rzuca z korytarza, kiedy ubiera buty. Prychnęłam. Nie wytrzymam
takiego zachowania. Albo wyjaśnimy sobie, co to wszystko miało
znaczyć albo wybuchnę.
- Nie będę się z tobą
bawić w kotka i myszkę, Schlierenzauer... - powiedziałam to
bardziej do siebie niż do niego, ale musiałam zrobić to o wiele za
głośno, skoro za chwilę pojawił się ze spuszczoną głową u
progu wejścia do salonu. Bawił się nerwowo kluczami do samochodu.
- Hania, to nie tak...
- A jak? - pytam,
wlepiając w niego pełne goryczy spojrzenie – zabawiłeś się
mną..po raz kolejny.
- To nieprawda –
zaprzecza natychmiastowo. Robi kilka kroków do przodu, ale coś
znowu go powstrzymuje i zatrzymuje się kilka metrów ode mnie.
- Nie liczyłam na
romantyczne śniadanie do łóżka, ale nie spodziewałam się takiej
ignorancji z twojej strony, Gregor.. - powiedziałam chłodno.
Zamarł. Patrzył teraz na mnie z bólem w oczach.
- Ja... - zaczyna, ale
znów się miesza. Po chwili zajmuje miejsce na wysokim krześle obok
mnie. Trwa to dobry moment, nim zaczyna mówić - ...to co się
wczoraj między nami wydarzyło nie powinno mieć miejsca... - jestem
zaszokowana. Patrzę na niego w osłupieniu, nie wierząc w to, co
mówi.
- To po co te wszystkie
twoje podchody? - pytam, powstrzymując nadchodzący płacz. - po co
te twoje propozycje? Wiedziałeś, czego oczekuję i jakie jest moje
zdanie na ten temat, a jednak byłeś zdolny tak po prostu zaciągnąć
mnie do łóżka tylko i wyłącznie dla swoich potrzeb..
- Nie chciałem cię
wykorzystać – mówi pewnie.
- Potraktowałeś mnie co
najmniej jak wynajętą dziwkę!
- Przestań, do cholery!
Grubo przesadzasz.. - i on zaczyna się wściekać, ale mam to
gdzieś.
- Ale najwyraźniej też
nie chciałeś, żeby coś między nami było, skoro teraz uważasz,
że to był błąd! - krzyknęłam. Adaś zaczął nam się
przypatrywać ze strapioną miną, ale na szczęście nie zanosiło
się to na płacz.
- Zagalopowaliśmy się..
- Ach tak, zagalopowaliśmy
się.. – wycedziłam przez zęby. Nienawidziłam go w tym momencie.
On to znowu zrobił. Znowu bawił się moim kosztem.
- Hania... - chciał mnie
dotknąć, złapać za rękę. Nie dałam mu na to jednak zgody.
- Jesteś popaprany,
Schlierenzauer – warczę na niego – sam nie wiesz, czego chcesz,
a jednak nadal krzywdzisz innych. Chcesz ze mną stworzyć dom dla
Adasia, ale odrzucasz mnie przy pierwszym lepszym momencie, jakbyś
się mnie brzydził.
- Hania, dobrze wiesz, że
tak nie jest. Tu nie o to chodzi.
- A o co? - muszę długo
czekać na jego odpowiedź. Zbierał myśli.
- To jest skomplikowane..
- mówi w końcu z westchnieniem. Nie chce mi się w to wszystko
wierzyć. No bo jak on mógł? Jak mógł wcisnąć mi kit o
stworzeniu rodziny, żeby potem się ze mną przespać i natychmiast
tego żałować?
- Ty nic do mnie
czujesz... - stwierdzam tak po prostu – nie kochasz mnie, może
jedynie lubisz. Na pewno pociągam cię fizycznie i podoba ci się,
jak mnie bzykasz. Ale w głowie masz nadal ją...
Nie odpowiada, ale podnosi
na mnie spojrzenie. A ja w tych czekoladowych oczach nie widzę już
żadnej maski. Widzę prawdę. Szczerość. On...potwierdza tym moje
słowa.
- Znów mam być kimś na
pocieszenie? - pytam szeptem. Dobrze, że nie płaczę. Że jestem
teraz na to odporna.
- Nie jesteś kimś na
pocieszenie.
- To dlaczego znów mnie
tak potraktowałeś? - pytam – widziałam wczoraj jak na nią
patrzysz. Ja nigdy nie będę dla ciebie lepsza..
- Jesteś matką mojego
dziecka. Tu nawet nie ma czego między wami porównywać. Hania,
ja...ja cię przepraszam, ale to nie tak miało wyglądać... –
odpowiada stanowczo. Ale to mi nie wystarcza. Znów prycham i kręce
głową z niedowierzaniem.
- I widzisz? Ja urodziłam
ci dziecko i mimo wszystko i tak nigdy nie zdołasz mnie pokochać –
mówię z bólem. Miałam rację, wiedziałam to. Wstałam z krzesła
i bez słowa wyszłam na taras. Paczka papierosów nadal leżała na
parapecie, tam gdzie ją zostawiłam. Szybko wypaliłam jednego z
nich, co mnie nieco uspokoiło pomogło powstrzymać ten cholerny
płacz. Kiedy wróciłam do środka ze względu na chłopca, Gregora
już tam nie było. I dopiero teraz zaczęłam płakać. Dopiero
teraz prawda uderzała we mnie ze zdwojoną siłą...
- Ty mnie w ogóle
słuchasz, Gregor?
- Hmmm? - odwracam twarz w
kierunku przyjaciela. Patrzy na mnie jakoś dziwnie, nie wiem, o co
chodzi – co jest? - Morgenstern najpierw krótko się śmieje, a
potem na jego twarzy maluje się zdziwienie.
- Nie wiem, ty mi powiedz
– stwierdza, wzruszając ramionami – memłasz ten lunch od 20
minut i założę się, że w ogóle nie wiesz, o czym do ciebie
mówiłem.
- Przepraszam, więc
możesz powtórzyć? - odpowiadam i przeczesuje włosy. Morgi przez
moment przygląda mi się z uwagą.
- Nie sądzę, żebym miał
wenę na powtórzenie teraz 10minutowego wykładu na temat promocji
mojej książki. I nie sądzę też, żeby w ogóle cię to
interesowało – dodaje z przekąsem – lepiej powiedz, co się
dzieje?
- Nic – bąknąłem
szybko od niechcenia. Patrzę się na swój nietknięty talerz i
zastanawiam nad tym, jakim jestem debilem.
- Sorry, ale trochę cię
znam i wiem, kiedy coś cię trapi – odpowiada powątpiewająco –
zwykle dużo gadasz o sobie i zwykle w samych superlatywach, więc na
pewno coś się stało – patrzę teraz na blondasa z mordem w
oczach, ale bądź co bądź, ma skubany rację.
- Wczoraj przespałem się
z Hanią – mówię po kilku minutach milczenia, które dla niego
musiały być katorgą. Słyszę jak niechcący upuszcza na podłogę
swój widelec i mija chwila, zanim decyduje się go podnieść z
ziemi. W sali jest dość głośno, dlatego nikt nie zwraca na to
uwagi.
- Że co zrobiłeś? Bo
mam wrażenie, że musiało minąć co najmniej kilka tygodni od
naszej wczorajszej rozmowy, w której stwierdziłeś, że nic do niej
nie czujesz, a o seksie z nią to sobie mogłeś najwyżej
pomarzyć... - pyta z jękiem, gdy uporał się już z tym widelcem.
- pojebało cię do reszty?
- Hola, hola! - podnoszę
głos – wszelkie pretensje kieruj do tego kogoś między moimi
nogami.
- Raczej nie chce mi się
z nim gadać – stwierdza z niesmakiem. Wywracam oczami. On czasami
jest zbyt dziecinny – i co teraz?
- Nienawidzi mnie jeszcze
bardziej.
- Czemu? Było za krótko
i jej nie zadowoliłeś? - pyta na poważnie. To debil. Tak na serio.
- Morgi...
- No co? Przecież dawno
nie miałeś żadnej laski w łóżku..
- Zaraz zasadzę ci kopa w
takie miejsce, że ty też nie poruchasz Sabriny przez najbliższy
miesiąc co najmniej – wreszcie się zamknął. Odchrząknął,
poprawił się na krześle i chyba zamierzał odpuścić – po
prostu teraz tego żałuję. Dałem jej nadzieję na jakieś uczucie,
a ja...ja niczego nie poczułem, Thomas – patrzę na niego. - serce
mnie boli, bo znów ją ranię i ona jest tego świadoma, ale... -
biorę głęboki oddech – wiesz, kto mi się przyśnił w nocy
zamiast niej?
- Kto? - pyta.
- Sandra – wybałusza
oczy ze zdziwienia, ale chyba zaczyna mnie rozumieć – była u mnie
wczoraj z jakimiś papierami i Hania była wyraźnie o nią
zazdrosna.
- Dziwisz się? Twoja była
wtargnęła na teren, który teraz należy do niej – unoszę brew,
bo Morgenstern znowu próbuje wdrożyć do życia jakieś swoje
teorie, ale to ignoruję.
- Powiedziała mi, że
żałuje, że nie ma ze mną dziecka – mówię spokojnie.
- Co za tupet! -
zapiszczał teatralnie - Po co wpiernicza się w już nie swoje
sprawy? Ty masz przecież rodzinę, Gregor.
- Ale kiedy to
powiedziała, to poczułem to samo, rozumiesz?...- westchnąłem.
Thomas milczał, bo wiedział, że kwestii uczuć nie da się tak po
prostu komuś wyperswadować – i czuję się podle, że przespałem
się z Hanią, mając w głowie Sandrę...
- No ale.. - zaczyna,
zerkając na mnie uważnie – z Hanią ci się nie podobało?
- Jasne, że mi się
podobało – zaprzeczam gwałtownie – było świetnie...marzę,
żeby to powtórzyć. Tyle, że...nie chcę robić takich rzeczy
wiedząc, że ona przez to czegoś ode mnie oczekuje, a na pewno tak
jest. - nie potrafię ubrać moich myśli w słowa. Z resztą sam już
nie wiem, jak jest, więc trudno wytłumaczyć mi to przyjacielowi.
- Ty nadal coś do niej
czujesz, prawda? - pyta, patrząc mi poważnie w oczy. - do Sandry -
Kiwam głową. Nic na to wszystko nie poradzę.
- To nie jest takie
łatwe.. - odpowiadam cicho – dzieliłem z nią życie przez ponad
5 lat i wcale nie rozstaliśmy się z powodu braku tego uczucia.
- Nie możesz tego robić
Hani, stary. Zdecyduj się, bo dobrze wiesz, że ona drugi raz tego
samego nie przeżyje. Stracisz ją na zawsze.
- Wiem.
- Więc co zamierzasz?
- Nie wiem – odparłem
szczerze – Kurwa, nie wiem. Jestem w rozdarciu między nimi dwiema
i każda ma w sobie coś, co znaczy dla mnie wiele. Sandra to wspólna
piękna przeszłość, tyle świetnych lat razem. Hania...to matka
Adasia. Zawsze będzie mnie coś z nią łączyć i zawsze jak patrzę
na swoje dziecko, to widzę też ją.
- Ale nie możesz, do
cholery, zaciągać jej do łóżka tylko i wyłącznie dla swoich
potrzeb. Ona tego nie zniesie – słyszę i wiem, że on ma rację.
- Oboje tego chcieliśmy.
- Ale zapewne tobą
kierowała większa potrzeba – odpowiada z nutką sarkazmu w głosie
– Kłusek ci ją sprzątnie sprzed nosa, zobaczysz – zaciskam
dłonie w pięści i prędzej mi motorek do skakania na dupie
wyrośnie niż pozwolę temu gówniarzowi ją w ogóle tknąć.
- Dlatego żałuję, że
tak to właśnie rozegrałem... - dodaję zrezygnowany. Jestem o nią
zazdrosny, ale z drugiej strony wiem, że zrobiłem źle.
- Czego znowu żałujesz,
Gregor? - obaj odwracamy głowy w stronę przysiadającej się do nas
blondynki. Miała na sobie kolorową sukienkę w kwiaty, która
idealnie opinała jej bardzo kobiecą figurę. Jej blond włosy były
nieco roztrzepane, ale jak zwykle mini warkoczyk nad czołem dodawał
jej uroku. Znów wyeksponowała biust i znów zrobiło mi się gorąco
na ten widok. Wyglądała po prostu pięknie – cześć Thomas.
Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać? - pyta z
uśmiechem na twarzy. Zerkam na nią i widzę w niej moją dawną
Sandrę. Wesołą, miłą, gadatliwą.
- Wszystko w porządku –
odpowiada uśmiechając się do niej przyjaźnie – ale u ciebie
chyba jeszcze lepiej. Promieniejesz! - dodaje i puszcza do niej
oczko. Blondynka właśnie upiła szybko łyk swojego soku i machała
ręką jakby chciała coś koniecznie dodać.
- Thomas, bo życie jest
piękne! – powiedziała rozmarzona. Obaj spojrzeliśmy na siebie
porozumiewawczo. Nie wiem, dlaczego, ale coś dziwnego zaczęło
uwierać mnie w żołądku.
- Coś jest na rzeczy,
Blondi? - pyta, szturchając ją lekko łokciem. Zawsze się tak do
niej zwracał, dlatego kobieta reaguje na to śmiechem.
- Może, może... - mówi
przekornie. W tej chwili naprawdę jestem zaintrygowany.
- Sandra, coś się stało?
- pytam, marszcząc brwi. Ona zaszczyciła mnie swoim promiennym
uśmiechem i stwierdziła:
- No nie wiem, czy można
tak to nazwać. Ale niewątpliwie coś...się istotnego zdarzyło –
słyszymy. I chichocze. Jak nastolatka. To do niej nie podobne,
dlatego zaczynam się niepokoić.
- Czyli? - brnę dalej.
Chcę wiedzieć wszystko.
Ona zamiast nam
odpowiedzieć po prostu wyciągnęła swoją prawą dłoń. Z
początku nie rozumiałem, o co jej chodzi. Potem jednak dostrzegłem
na jej palcu ogromny, brylantowy pierścionek. Patrzyłem to na nią,
to na jej dłoń. Nawet jej dotknąłem jakbym chciał sprawdzić, że
ta ręka rzeczywiście należy do niej. I...zamarłem.
- Wychodzę za mąż,
chłopaki! - świat się zawalił. Ludzie wokół przestali istnieć.
Nie, to niemożliwe...
~ Bo to, że się co do Niego znowu pomyliłaś,
wydaje się tak bardzo niemożliwe...
***
Niektóre z Was bardzo dobrze przewidziały, że Gregor może żałować tej nocy. Cóż, nie będzie jeszcze tak idealnie. Hania uległa chwili słabości, ale będzie musiała szybko pozbierać się po kolejnej porażce. A Gregor...chyba musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy naprawdę chce walczyć o jej serce.
A jak tam końcówka? Bardzo lubię Sandrę w tym opowiadaniu i nie chciałam kreować tu kolejnej pustej blondynki, jaka pojawiła się w poprzednim jak i w wielu innych opowiadaniach, jakie czytam. Myślę, że taka odmiana jest ciekawsza ^^
Buziaki :**
Zacznę od końca. Dobrze, że nie zrobiłaś z Sandry jędzy. Nie lubię takiego etykietowania, że albo bohaterowie są dobrzy, albo źli. Sandra faktycznie wydaje się tu spoko dziewczyną, którą najwyraźniej nie tkwi w przeszłości, a idzie jak burza do przodu. Rozmowa z Thomasem mnie powaliła, nawet jeśli po przeczytaniu jego książki ich relację widzę nieco inaczej, to jednak dobrze mi się to czytało. Z resztą to twoje opowiadanie i możesz w nim robić co chcesz :)
OdpowiedzUsuńHani mi żal, bo G. ją wykorzystał, albo jej uczucia. Jeszcze dodam, że podoba mi się relacja Gregora z Adasiem, to naprawdę cudne.
Pozdrawiam serdecznie :)
Podobnie sobie wyobrażałam ich relację po tej nocy. Niektóre teksty w tym rozdziale mnie rozwalały, np. to z tym motorkiem. Nie będę się rozpisywac, bo z tego i tak nic sensownego nie wyjdzie. Powiem jeszcze tylko, że cały czas wierzę, że między nimi jeszcze będzie dobrze i jeszcze będą razem. Szczęśliwi :D
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana.
OdpowiedzUsuńJa chyba pójdę sobie strzelić w głowę.
Rozdział jest rewelacyjny ale ja pytam dlaczego?
Dlaczego Gregor rani Hanie po raz kolejny.
Ta noc... myślałam że zmieni w ich relacjach wszytsko na lepsze, a jest gorzej niż było.
Nie mam pojecia co będzie dalej.
Zamieszalas i to porządnie.
Gregor musi wybrać kogo kocha. Niech nie robi zbędnych nadzieji Hani.
Czekam na kolejny.
Buziak ;*
Jestem! I ogromnie przepraszam, że nie pojawiłam się pod poprzednim rozdziałem. Przeczytałam go, ale... mój mózg ostatnio za mną nie nadąża i po prostu zapomniałam skomentować. Ale nie gniewasz się, co? :)
OdpowiedzUsuńKurczę, strasznie mi żal Hani. Nie chciałabym być z jej skórze ani przez chwilę. Nie tak to sobie wyobrażałam po tej nocy. A jednak, wszystko posypało się jeszcze bardziej... i nawet nie wiem, czy jest tutaj cokolwiek do uratowania. Mam jednak nadzieję, że ich relacja powoli się ułoży. Byłoby cudnie :)
W sumie to dobrze, że nie zrobiłaś z Sandry jędzy. Jeszcze tego było nam tylko potrzeba. Ale wydaje się być naprawdę w porządku dziewczyną. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Czekam!
Buziaki :**
Witaj Kochana! <3
OdpowiedzUsuńStukam właśnie palcami o blat stołu i zastanawiam się co mam napisać.
W obecnej chwili targają mną przeróżne emocje...
Zacznę może od Pana wiecznie niezdecydowanego, zadufanego w sobie i idiotycznego idioty.
Tak, taką mam o nim opinię po przeczytaniu tego rozdziału xd Jak on mógł? Kochał się z Hanią, a w myślach miał Sandrę?!
Teraz to ja już nie mam zielonego pojęcia co może się dalej wydarzyć :o I co będzie musiał zrobić Gregor jeśli przekona się, że jednak kocha Hanię.
Przejdę teraz do osoby Hani - normalnie obraz nędzy i rozpaczy :(
"Myślał, że już dawno zasnęłam, a ja jednak wciąż przeżywałam wszystko to, co stało się kilka godzin wcześniej i byłam świadoma, że wychodzi. I to bolało najbardziej.." - w momencie kiedy ona najbardziej potrzebuje wsparcia i bliskości...
"- Cześć – odzywa się nieśmiało. Zerkam na niego. Patrzy na mnie tak normalnie, jak zawsze. I byłam zawiedziona, bo chciałam zobaczyć w jego oczach coś znaczącego." - dla niej ta noc znaczyła bardzo dużo (znacznie za dużo), a Gregor chciał aby to zdarzenie poszło w niepamięć.
"- Daj spokój, ciebie kocha najbardziej – odpowiada, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. A mi rozrywa serce. Chce mi się płakać, bo on zachowuje się tak, jakby wczoraj do niczego nie doszło. Jakby nie było tej nocy i tego wszystkiego." - nie dziwię się, że Hania ma takie odczucia. Nie dosyć, że jest w Austrii zupełnie sama i Gregor zachowuje się w ten sposób to na dodatek Adaś coraz bardziej przywiązuje się do swojego taty. Dziwię się jej jedynie, że ma jeszcze siły i cały czas walczy.
"Ty nic do mnie czujesz... - stwierdzam tak po prostu – nie kochasz mnie, może jedynie lubisz. Na pewno pociągam cię fizycznie i podoba ci się, jak mnie bzykasz. Ale w głowie masz nadal ją... Nie odpowiada, ale podnosi na mnie spojrzenie. A ja w tych czekoladowych oczach nie widzę już żadnej maski. Widzę prawdę. Szczerość. On...potwierdza tym moje słowa." - sądzę, że Gregor nie spodziewał się, że Hania wszystko to zauważy. Sama już nie wiem czy lepiej dla Hani byłoby gdyby żyła w kłamstwie?
Thomas w tym opowiadaniu jest po prostu niemożliwy. Rozbawia mnie prawie każda jego wypowiedź :D A przede wszystkim potrafi powiedzieć co myśli i wygarnąć Gregorowi!
Cieszę się, że Sandry nie wykreowałaś na pustą blondynkę :) Gratuluję jej zaręczyn i mam nadzieję, że jak najszybciej wyjdzie za mąż xd
Kurde, ale się rozpisałam. Przepraszam :/
Oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tej historii!
Trzymaj się Kochana! <3
Pozdrawiam, Camille.
Dziękuję za tak obszerny komentarz!
OdpowiedzUsuńPostaram się mocno nie namieszać, ale nie będzie jeszcze tak łatwo. Pora teraz skupić się trochę na zdrowiu Adasia :)
Hejka! :D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Tak samo jak wszystkie inne. <3
Czułam, że ta ich noc dobrze się nie skończy. Gregor po raz kolejny rani Hanię, nie podoba mi się to. Zwłaszcza, że wtedy myślał o Sandrze. No kurdee.. Na szczęście ma Thomasa, który nie ma skrupułów, aby mu wszystko wygarnąć. Komu, jak komu, ale Gregorowi właśnie taki przyjaciel jest potrzebny.
Jestem strasznie ciekawa, jak to się dalej potoczy. Oby wszystko się ułożyło. :D
Czekam na kolejny! <3
Pozdrawiam :*
Hej! :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z takim poślizgiem, ale przeczytałam rozdział od razu, jak się pojawił, tylko że dopiero teraz mam czas na spokojnie coś skrobnąć :)
Biedna Hania, jest mi jej niewyobrażalnie szkoda. A Gregor ją zranił, po raz kolejny zachował się jak... oh aż słowa mi odpowiedniego brakuje w słowniku. Na końcu się w sumie ucieszyłam, gdy Sandra wyskoczyła z tym pierścionkiem, bo przynajmniej troszkę mu w pięty poszło :D A tak na poważnie to jestem naprawdę ciekawa, co dla nich jeszcze wymyślisz i jak to się wszystko potoczy. Sprawa nie jest prosta, ale już się nie mogę doczekać!
Do napisania przy następnym, mam nadzieję, że napiszesz już niebawem :)
Zapraszam jutro do mnie na kolejny rozdział:)
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
Hej! Jestem i ja i przepraszam że tak późno ale powrót na studia po feriach nie należy do najmilszych :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Greg będzie miał wyrzuty ale aż taki brak szacunku i takie zachowanie...zaskoczył mnie i to bardzo negatywnie. Rani wciąż Hanie, wiem że źle się z tym czuje ale nic go nie usprawiedliwia. A co do Sandry i jej zaręczyn to ciekawi mnie bardzo reakcja Gregora. Niecierpliwie sie już na następny rozdział! Czekam i pozdrawiam ciepło!
Buziaki! :-*