środa, 9 marca 2016

Siedemnaście

Leniwie otworzyłam powieki, kiedy kilka sekund wcześniej udało mi się uporać z donośnym dźwiękiem znienawidzonego budzika. Ja go naprawdę wczoraj nastawiałam? W ogóle sobie nie przypominam.
Podnoszę się do pozycji siedzącej i przeciągam się, głośno ziewając. I w tym momencie dostrzegam, że nie mam na sobie swojej koszuli nocnej, dlatego szybko naciągam materiał kołdry z powrotem na siebie. Zaczynam przypominać sobie wydarzenia z ostatniej nocy i wstydliwa prawda dociera do mojej głowy, powodując wypieki na policzkach. Musiałam zakryć twarz dłońmi, gdy każdy z tych obrazów po kolei przypominał mi o tej nocy ze Schlierenzauerem. I poczułam się w tej chwili fatalnie.
Obróciłam twarz w stronę nie zajętej części łóżka. Poduszka leżała nierówno, kołdra była pognieciona, ale skoczka już dawno tam nie było. Doskonale pamiętam moment, kiedy po cichu wychodził w nocy, nie zaszczycając mnie nawet lekkim pocałunkiem, czymkolwiek. Myślał, że już dawno zasnęłam, a ja jednak wciąż przeżywałam wszystko to, co stało się kilka godzin wcześniej i byłam świadoma, że wychodzi. I to bolało najbardziej..
Dlaczego czułam się podle? Dlatego, że pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Dlatego, że rzeczywiście poczułam się zazdrosna, gorsza. Zawsze jak Prevc, na drugim miejscu. Bo w głowie szumiało mi od alkoholu, a on mnie wtedy tak niesamowicie kręcił. I dlatego, że facet w moim łóżku był mi potrzebny od zaraz...
I jeszcze dlatego, że on to po prostu wykorzystał. Wiedział, że nie zdołam mu odmówić, choć daleko nam nawet do jakichś pozytywnych stosunków. I mimo tego, że jestem na niego wściekła to poszłam z nim do łóżka, a to upokorzyło mnie jeszcze bardziej.
Zawiązałam szczelnie szlafrok, kiedy schodziłam schodami na dół. Adasia nie było w jego łóżeczku, więc wywnioskowałam, że Gregor musiał się nim już zająć. Ze zmarszczonymi brwiami spostrzegłam, że obu nie ma także w kuchni, choć na blacie stała pusta miseczka po jedzeniu dla chłopca. Jednak dźwięki z dołu uświadomiły mi, gdzie są. Otworzyłam więc kolejne drzwi, które prowadziły niżej, do jego prywatnej siłowni. Pomieszczenie było wielkie i przestrzenne. Pełne zdjęć przedstawiających szatyna w locie czy jak odbierał nagrody. Tak jakby tym sposobem chciał podtrzymywać, że jest bogiem skoków. Wszędzie profesjonalny sprzęt do ćwiczeń, ogromne lustra. Bywa, że takiej siłowni nie mają nawet niektóre kluby fitness.
- Mama, mama! - piszczał mój mały mężczyzna, kiedy mnie zauważył. Gregor siedział tyłem i wykonywał jakieś ćwiczenia, więc nie mógł widzieć, jak wchodzę. Kiedy jednak zorientował się, że mały już biegnie w moją stronę, natychmiast się odwrócił. Bałam się spojrzeć mu w oczy, bałam się jego reakcji. Wzięłam chłopca na ręce i mocno go do siebie przytuliłam. I znów miałam swoje szczęście przy sobie.
- Cześć – odzywa się nieśmiało. Zerkam na niego. Patrzy na mnie tak normalnie, jak zawsze. I byłam zawiedziona, bo chciałam zobaczyć w jego oczach coś znaczącego.
- Cześć.. - odpowiedziałam.
- Nakarmiłem go, przewinąłem i podałem leki. Nie masz się o co martwić – dodaje po dłuższej chwili. Kiwam lekko głową.
- To dobrze. - Adaś długo nie wytrzymał w moich ramionach. Musiałam postawić go na podłodze, bo zaczynał się wiercić. Pobiegł z powrotem w stronę ojca i zaczął wskazywać na niego rączkami. Był zafascynowany, oczka mu się świeciły, a uśmiech nie schodził z twarzy.
- Patrzył jak ćwiczę – wtrąca ze śmiechem skoczek – chyba mu się spodobało.
- Do tej pory nie miał takich atrakcji – mówię, kierując się w ich stronę i zajmując miejsce na ławeczce – kiedyś przechodziliśmy obok jakiejś budowy i stał tam jak zahipnotyzowany przez 15 minut, bo tak mu się spodobało, co ci faceci robią. Nie mogłam go stamtąd zabrać. - uśmiechnęłam się.
- Dziwisz się? To w końcu facet! - odpowiada i czochra małemu włosy, na co ten reaguje ze śmiechem. Następnie chłopiec zaczyna wdrapywać się usilnie na jego kolana, dlatego skoczek bierze go na ręce i sam sobie na nich usadza. Jest wyraźnie zadowolony. - muszę zaprowadzić go do mojego garażu. Będzie wniebowzięty.
- Nie wątpię – dodaję z przekąsem. - ile masz tych aut? 10?
- Tylko kilka. Niektóre sprzedałem – mówi, a ja zaczęłam się zastanawiać, ile on tak naprawdę ma na koncie. Pewnie dorównuje majątkiem co niektórym milionerom.
- Zaczniemy kurs nauki jazdy, co kolego? - zwraca się do niego, po czym zaczyna go łaskotać. - będzie brum-brum?
- Brum-brum! - piszczy. Znów mu się zaczęły świecić oczka, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Do matki to on już nie chce – mówię z udawanym żalem – wszyscy są teraz ważniejsi.
- Daj spokój, ciebie kocha najbardziej – odpowiada, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. A mi rozrywa serce. Chce mi się płakać, bo on zachowuje się tak, jakby wczoraj do niczego nie doszło. Jakby nie było tej nocy i tego wszystkiego.
- Gregor... - zaczynam, ale mi przerywa.
- Muszę jechać na trening, ale będę do po południa w domu. Potem pojedziemy do kliniki – mówi, wstając. Całuje małego w główkę i stawia go na podłodze – poradzicie sobie? - dodaje, kiedy całą trójką kierujemy się schodami na górę.
- Jasne.. - bąkam. On wiedział, co chodzi mi po głowie i świadomie starał się uniknąć tej rozmowy.
Godzinę później w spokoju jem, a raczej przeżuwam moje śniadanie, zerkając na bawiącego się w salonie Adasia. Gregor oczywiście zakupił mu całe pudło modnych zabawek, dlatego zabawa pochłonęła go w całości. Pewnie nic nie potrafiłoby go od tego odciągnąć.
Schlierenzauer krzątał się po domu i szykował na trening. Najpierw prysznic, potem strojenie się przed lustrem jakby miał tam spotkać światowej sławy aktorkę..Biegał w to i z powrotem i ani razu nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Rozmową. Niczym. Byłam coraz bardziej wściekła.
- W razie czego dzwoń! - rzuca z korytarza, kiedy ubiera buty. Prychnęłam. Nie wytrzymam takiego zachowania. Albo wyjaśnimy sobie, co to wszystko miało znaczyć albo wybuchnę.
- Nie będę się z tobą bawić w kotka i myszkę, Schlierenzauer... - powiedziałam to bardziej do siebie niż do niego, ale musiałam zrobić to o wiele za głośno, skoro za chwilę pojawił się ze spuszczoną głową u progu wejścia do salonu. Bawił się nerwowo kluczami do samochodu.
- Hania, to nie tak...
- A jak? - pytam, wlepiając w niego pełne goryczy spojrzenie – zabawiłeś się mną..po raz kolejny.
- To nieprawda – zaprzecza natychmiastowo. Robi kilka kroków do przodu, ale coś znowu go powstrzymuje i zatrzymuje się kilka metrów ode mnie.
- Nie liczyłam na romantyczne śniadanie do łóżka, ale nie spodziewałam się takiej ignorancji z twojej strony, Gregor.. - powiedziałam chłodno. Zamarł. Patrzył teraz na mnie z bólem w oczach.
- Ja... - zaczyna, ale znów się miesza. Po chwili zajmuje miejsce na wysokim krześle obok mnie. Trwa to dobry moment, nim zaczyna mówić - ...to co się wczoraj między nami wydarzyło nie powinno mieć miejsca... - jestem zaszokowana. Patrzę na niego w osłupieniu, nie wierząc w to, co mówi.
- To po co te wszystkie twoje podchody? - pytam, powstrzymując nadchodzący płacz. - po co te twoje propozycje? Wiedziałeś, czego oczekuję i jakie jest moje zdanie na ten temat, a jednak byłeś zdolny tak po prostu zaciągnąć mnie do łóżka tylko i wyłącznie dla swoich potrzeb..
- Nie chciałem cię wykorzystać – mówi pewnie.
- Potraktowałeś mnie co najmniej jak wynajętą dziwkę!
- Przestań, do cholery! Grubo przesadzasz.. - i on zaczyna się wściekać, ale mam to gdzieś.
- Ale najwyraźniej też nie chciałeś, żeby coś między nami było, skoro teraz uważasz, że to był błąd! - krzyknęłam. Adaś zaczął nam się przypatrywać ze strapioną miną, ale na szczęście nie zanosiło się to na płacz.
- Zagalopowaliśmy się..
- Ach tak, zagalopowaliśmy się.. – wycedziłam przez zęby. Nienawidziłam go w tym momencie. On to znowu zrobił. Znowu bawił się moim kosztem.
- Hania... - chciał mnie dotknąć, złapać za rękę. Nie dałam mu na to jednak zgody.
- Jesteś popaprany, Schlierenzauer – warczę na niego – sam nie wiesz, czego chcesz, a jednak nadal krzywdzisz innych. Chcesz ze mną stworzyć dom dla Adasia, ale odrzucasz mnie przy pierwszym lepszym momencie, jakbyś się mnie brzydził.
- Hania, dobrze wiesz, że tak nie jest. Tu nie o to chodzi.
- A o co? - muszę długo czekać na jego odpowiedź. Zbierał myśli.
- To jest skomplikowane.. - mówi w końcu z westchnieniem. Nie chce mi się w to wszystko wierzyć. No bo jak on mógł? Jak mógł wcisnąć mi kit o stworzeniu rodziny, żeby potem się ze mną przespać i natychmiast tego żałować?
- Ty nic do mnie czujesz... - stwierdzam tak po prostu – nie kochasz mnie, może jedynie lubisz. Na pewno pociągam cię fizycznie i podoba ci się, jak mnie bzykasz. Ale w głowie masz nadal ją...
Nie odpowiada, ale podnosi na mnie spojrzenie. A ja w tych czekoladowych oczach nie widzę już żadnej maski. Widzę prawdę. Szczerość. On...potwierdza tym moje słowa.
- Znów mam być kimś na pocieszenie? - pytam szeptem. Dobrze, że nie płaczę. Że jestem teraz na to odporna.
- Nie jesteś kimś na pocieszenie.
- To dlaczego znów mnie tak potraktowałeś? - pytam – widziałam wczoraj jak na nią patrzysz. Ja nigdy nie będę dla ciebie lepsza..
- Jesteś matką mojego dziecka. Tu nawet nie ma czego między wami porównywać. Hania, ja...ja cię przepraszam, ale to nie tak miało wyglądać... – odpowiada stanowczo. Ale to mi nie wystarcza. Znów prycham i kręce głową z niedowierzaniem.
- I widzisz? Ja urodziłam ci dziecko i mimo wszystko i tak nigdy nie zdołasz mnie pokochać – mówię z bólem. Miałam rację, wiedziałam to. Wstałam z krzesła i bez słowa wyszłam na taras. Paczka papierosów nadal leżała na parapecie, tam gdzie ją zostawiłam. Szybko wypaliłam jednego z nich, co mnie nieco uspokoiło pomogło powstrzymać ten cholerny płacz. Kiedy wróciłam do środka ze względu na chłopca, Gregora już tam nie było. I dopiero teraz zaczęłam płakać. Dopiero teraz prawda uderzała we mnie ze zdwojoną siłą...

- Ty mnie w ogóle słuchasz, Gregor?
- Hmmm? - odwracam twarz w kierunku przyjaciela. Patrzy na mnie jakoś dziwnie, nie wiem, o co chodzi – co jest? - Morgenstern najpierw krótko się śmieje, a potem na jego twarzy maluje się zdziwienie.
- Nie wiem, ty mi powiedz – stwierdza, wzruszając ramionami – memłasz ten lunch od 20 minut i założę się, że w ogóle nie wiesz, o czym do ciebie mówiłem.
- Przepraszam, więc możesz powtórzyć? - odpowiadam i przeczesuje włosy. Morgi przez moment przygląda mi się z uwagą.
- Nie sądzę, żebym miał wenę na powtórzenie teraz 10minutowego wykładu na temat promocji mojej książki. I nie sądzę też, żeby w ogóle cię to interesowało – dodaje z przekąsem – lepiej powiedz, co się dzieje?
- Nic – bąknąłem szybko od niechcenia. Patrzę się na swój nietknięty talerz i zastanawiam nad tym, jakim jestem debilem.
- Sorry, ale trochę cię znam i wiem, kiedy coś cię trapi – odpowiada powątpiewająco – zwykle dużo gadasz o sobie i zwykle w samych superlatywach, więc na pewno coś się stało – patrzę teraz na blondasa z mordem w oczach, ale bądź co bądź, ma skubany rację.
- Wczoraj przespałem się z Hanią – mówię po kilku minutach milczenia, które dla niego musiały być katorgą. Słyszę jak niechcący upuszcza na podłogę swój widelec i mija chwila, zanim decyduje się go podnieść z ziemi. W sali jest dość głośno, dlatego nikt nie zwraca na to uwagi.
- Że co zrobiłeś? Bo mam wrażenie, że musiało minąć co najmniej kilka tygodni od naszej wczorajszej rozmowy, w której stwierdziłeś, że nic do niej nie czujesz, a o seksie z nią to sobie mogłeś najwyżej pomarzyć... - pyta z jękiem, gdy uporał się już z tym widelcem. - pojebało cię do reszty?
- Hola, hola! - podnoszę głos – wszelkie pretensje kieruj do tego kogoś między moimi nogami.
- Raczej nie chce mi się z nim gadać – stwierdza z niesmakiem. Wywracam oczami. On czasami jest zbyt dziecinny – i co teraz?
- Nienawidzi mnie jeszcze bardziej.
- Czemu? Było za krótko i jej nie zadowoliłeś? - pyta na poważnie. To debil. Tak na serio.
- Morgi...
- No co? Przecież dawno nie miałeś żadnej laski w łóżku..
- Zaraz zasadzę ci kopa w takie miejsce, że ty też nie poruchasz Sabriny przez najbliższy miesiąc co najmniej – wreszcie się zamknął. Odchrząknął, poprawił się na krześle i chyba zamierzał odpuścić – po prostu teraz tego żałuję. Dałem jej nadzieję na jakieś uczucie, a ja...ja niczego nie poczułem, Thomas – patrzę na niego. - serce mnie boli, bo znów ją ranię i ona jest tego świadoma, ale... - biorę głęboki oddech – wiesz, kto mi się przyśnił w nocy zamiast niej?
- Kto? - pyta.
- Sandra – wybałusza oczy ze zdziwienia, ale chyba zaczyna mnie rozumieć – była u mnie wczoraj z jakimiś papierami i Hania była wyraźnie o nią zazdrosna.
- Dziwisz się? Twoja była wtargnęła na teren, który teraz należy do niej – unoszę brew, bo Morgenstern znowu próbuje wdrożyć do życia jakieś swoje teorie, ale to ignoruję.
- Powiedziała mi, że żałuje, że nie ma ze mną dziecka – mówię spokojnie.
- Co za tupet! - zapiszczał teatralnie - Po co wpiernicza się w już nie swoje sprawy? Ty masz przecież rodzinę, Gregor.
- Ale kiedy to powiedziała, to poczułem to samo, rozumiesz?...- westchnąłem. Thomas milczał, bo wiedział, że kwestii uczuć nie da się tak po prostu komuś wyperswadować – i czuję się podle, że przespałem się z Hanią, mając w głowie Sandrę...
- No ale.. - zaczyna, zerkając na mnie uważnie – z Hanią ci się nie podobało?
- Jasne, że mi się podobało – zaprzeczam gwałtownie – było świetnie...marzę, żeby to powtórzyć. Tyle, że...nie chcę robić takich rzeczy wiedząc, że ona przez to czegoś ode mnie oczekuje, a na pewno tak jest. - nie potrafię ubrać moich myśli w słowa. Z resztą sam już nie wiem, jak jest, więc trudno wytłumaczyć mi to przyjacielowi.
- Ty nadal coś do niej czujesz, prawda? - pyta, patrząc mi poważnie w oczy. - do Sandry - Kiwam głową. Nic na to wszystko nie poradzę.
- To nie jest takie łatwe.. - odpowiadam cicho – dzieliłem z nią życie przez ponad 5 lat i wcale nie rozstaliśmy się z powodu braku tego uczucia.
- Nie możesz tego robić Hani, stary. Zdecyduj się, bo dobrze wiesz, że ona drugi raz tego samego nie przeżyje. Stracisz ją na zawsze.
- Wiem.
- Więc co zamierzasz?
- Nie wiem – odparłem szczerze – Kurwa, nie wiem. Jestem w rozdarciu między nimi dwiema i każda ma w sobie coś, co znaczy dla mnie wiele. Sandra to wspólna piękna przeszłość, tyle świetnych lat razem. Hania...to matka Adasia. Zawsze będzie mnie coś z nią łączyć i zawsze jak patrzę na swoje dziecko, to widzę też ją.
- Ale nie możesz, do cholery, zaciągać jej do łóżka tylko i wyłącznie dla swoich potrzeb. Ona tego nie zniesie – słyszę i wiem, że on ma rację.
- Oboje tego chcieliśmy.
- Ale zapewne tobą kierowała większa potrzeba – odpowiada z nutką sarkazmu w głosie – Kłusek ci ją sprzątnie sprzed nosa, zobaczysz – zaciskam dłonie w pięści i prędzej mi motorek do skakania na dupie wyrośnie niż pozwolę temu gówniarzowi ją w ogóle tknąć.
- Dlatego żałuję, że tak to właśnie rozegrałem... - dodaję zrezygnowany. Jestem o nią zazdrosny, ale z drugiej strony wiem, że zrobiłem źle.
- Czego znowu żałujesz, Gregor? - obaj odwracamy głowy w stronę przysiadającej się do nas blondynki. Miała na sobie kolorową sukienkę w kwiaty, która idealnie opinała jej bardzo kobiecą figurę. Jej blond włosy były nieco roztrzepane, ale jak zwykle mini warkoczyk nad czołem dodawał jej uroku. Znów wyeksponowała biust i znów zrobiło mi się gorąco na ten widok. Wyglądała po prostu pięknie – cześć Thomas. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać? - pyta z uśmiechem na twarzy. Zerkam na nią i widzę w niej moją dawną Sandrę. Wesołą, miłą, gadatliwą.
- Wszystko w porządku – odpowiada uśmiechając się do niej przyjaźnie – ale u ciebie chyba jeszcze lepiej. Promieniejesz! - dodaje i puszcza do niej oczko. Blondynka właśnie upiła szybko łyk swojego soku i machała ręką jakby chciała coś koniecznie dodać.
- Thomas, bo życie jest piękne! – powiedziała rozmarzona. Obaj spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Nie wiem, dlaczego, ale coś dziwnego zaczęło uwierać mnie w żołądku.
- Coś jest na rzeczy, Blondi? - pyta, szturchając ją lekko łokciem. Zawsze się tak do niej zwracał, dlatego kobieta reaguje na to śmiechem.
- Może, może... - mówi przekornie. W tej chwili naprawdę jestem zaintrygowany.
- Sandra, coś się stało? - pytam, marszcząc brwi. Ona zaszczyciła mnie swoim promiennym uśmiechem i stwierdziła:
- No nie wiem, czy można tak to nazwać. Ale niewątpliwie coś...się istotnego zdarzyło – słyszymy. I chichocze. Jak nastolatka. To do niej nie podobne, dlatego zaczynam się niepokoić.
- Czyli? - brnę dalej. Chcę wiedzieć wszystko.
Ona zamiast nam odpowiedzieć po prostu wyciągnęła swoją prawą dłoń. Z początku nie rozumiałem, o co jej chodzi. Potem jednak dostrzegłem na jej palcu ogromny, brylantowy pierścionek. Patrzyłem to na nią, to na jej dłoń. Nawet jej dotknąłem jakbym chciał sprawdzić, że ta ręka rzeczywiście należy do niej. I...zamarłem.

- Wychodzę za mąż, chłopaki! - świat się zawalił. Ludzie wokół przestali istnieć. Nie, to niemożliwe...







~ Bo to, że się co do Niego znowu pomyliłaś, 
wydaje się tak bardzo niemożliwe...






***
Niektóre z Was bardzo dobrze przewidziały, że Gregor może żałować tej nocy. Cóż, nie będzie jeszcze tak idealnie. Hania uległa chwili słabości, ale będzie musiała szybko pozbierać się po kolejnej porażce. A Gregor...chyba musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy naprawdę chce walczyć o jej serce.
A jak tam końcówka? Bardzo lubię Sandrę w tym opowiadaniu i nie chciałam kreować tu kolejnej pustej blondynki, jaka pojawiła się w poprzednim jak i w wielu innych opowiadaniach, jakie czytam. Myślę, że taka odmiana jest ciekawsza ^^
Buziaki :**



9 komentarzy:

  1. Zacznę od końca. Dobrze, że nie zrobiłaś z Sandry jędzy. Nie lubię takiego etykietowania, że albo bohaterowie są dobrzy, albo źli. Sandra faktycznie wydaje się tu spoko dziewczyną, którą najwyraźniej nie tkwi w przeszłości, a idzie jak burza do przodu. Rozmowa z Thomasem mnie powaliła, nawet jeśli po przeczytaniu jego książki ich relację widzę nieco inaczej, to jednak dobrze mi się to czytało. Z resztą to twoje opowiadanie i możesz w nim robić co chcesz :)
    Hani mi żal, bo G. ją wykorzystał, albo jej uczucia. Jeszcze dodam, że podoba mi się relacja Gregora z Adasiem, to naprawdę cudne.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie sobie wyobrażałam ich relację po tej nocy. Niektóre teksty w tym rozdziale mnie rozwalały, np. to z tym motorkiem. Nie będę się rozpisywac, bo z tego i tak nic sensownego nie wyjdzie. Powiem jeszcze tylko, że cały czas wierzę, że między nimi jeszcze będzie dobrze i jeszcze będą razem. Szczęśliwi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Kochana.
    Ja chyba pójdę sobie strzelić w głowę.
    Rozdział jest rewelacyjny ale ja pytam dlaczego?
    Dlaczego Gregor rani Hanie po raz kolejny.
    Ta noc... myślałam że zmieni w ich relacjach wszytsko na lepsze, a jest gorzej niż było.
    Nie mam pojecia co będzie dalej.
    Zamieszalas i to porządnie.
    Gregor musi wybrać kogo kocha. Niech nie robi zbędnych nadzieji Hani.
    Czekam na kolejny.
    Buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! I ogromnie przepraszam, że nie pojawiłam się pod poprzednim rozdziałem. Przeczytałam go, ale... mój mózg ostatnio za mną nie nadąża i po prostu zapomniałam skomentować. Ale nie gniewasz się, co? :)
    Kurczę, strasznie mi żal Hani. Nie chciałabym być z jej skórze ani przez chwilę. Nie tak to sobie wyobrażałam po tej nocy. A jednak, wszystko posypało się jeszcze bardziej... i nawet nie wiem, czy jest tutaj cokolwiek do uratowania. Mam jednak nadzieję, że ich relacja powoli się ułoży. Byłoby cudnie :)
    W sumie to dobrze, że nie zrobiłaś z Sandry jędzy. Jeszcze tego było nam tylko potrzeba. Ale wydaje się być naprawdę w porządku dziewczyną. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Kochana! <3
    Stukam właśnie palcami o blat stołu i zastanawiam się co mam napisać.
    W obecnej chwili targają mną przeróżne emocje...
    Zacznę może od Pana wiecznie niezdecydowanego, zadufanego w sobie i idiotycznego idioty.
    Tak, taką mam o nim opinię po przeczytaniu tego rozdziału xd Jak on mógł? Kochał się z Hanią, a w myślach miał Sandrę?!
    Teraz to ja już nie mam zielonego pojęcia co może się dalej wydarzyć :o I co będzie musiał zrobić Gregor jeśli przekona się, że jednak kocha Hanię.
    Przejdę teraz do osoby Hani - normalnie obraz nędzy i rozpaczy :(
    "Myślał, że już dawno zasnęłam, a ja jednak wciąż przeżywałam wszystko to, co stało się kilka godzin wcześniej i byłam świadoma, że wychodzi. I to bolało najbardziej.." - w momencie kiedy ona najbardziej potrzebuje wsparcia i bliskości...
    "- Cześć – odzywa się nieśmiało. Zerkam na niego. Patrzy na mnie tak normalnie, jak zawsze. I byłam zawiedziona, bo chciałam zobaczyć w jego oczach coś znaczącego." - dla niej ta noc znaczyła bardzo dużo (znacznie za dużo), a Gregor chciał aby to zdarzenie poszło w niepamięć.
    "- Daj spokój, ciebie kocha najbardziej – odpowiada, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. A mi rozrywa serce. Chce mi się płakać, bo on zachowuje się tak, jakby wczoraj do niczego nie doszło. Jakby nie było tej nocy i tego wszystkiego." - nie dziwię się, że Hania ma takie odczucia. Nie dosyć, że jest w Austrii zupełnie sama i Gregor zachowuje się w ten sposób to na dodatek Adaś coraz bardziej przywiązuje się do swojego taty. Dziwię się jej jedynie, że ma jeszcze siły i cały czas walczy.
    "Ty nic do mnie czujesz... - stwierdzam tak po prostu – nie kochasz mnie, może jedynie lubisz. Na pewno pociągam cię fizycznie i podoba ci się, jak mnie bzykasz. Ale w głowie masz nadal ją... Nie odpowiada, ale podnosi na mnie spojrzenie. A ja w tych czekoladowych oczach nie widzę już żadnej maski. Widzę prawdę. Szczerość. On...potwierdza tym moje słowa." - sądzę, że Gregor nie spodziewał się, że Hania wszystko to zauważy. Sama już nie wiem czy lepiej dla Hani byłoby gdyby żyła w kłamstwie?
    Thomas w tym opowiadaniu jest po prostu niemożliwy. Rozbawia mnie prawie każda jego wypowiedź :D A przede wszystkim potrafi powiedzieć co myśli i wygarnąć Gregorowi!
    Cieszę się, że Sandry nie wykreowałaś na pustą blondynkę :) Gratuluję jej zaręczyn i mam nadzieję, że jak najszybciej wyjdzie za mąż xd

    Kurde, ale się rozpisałam. Przepraszam :/
    Oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tej historii!
    Trzymaj się Kochana! <3

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za tak obszerny komentarz!
    Postaram się mocno nie namieszać, ale nie będzie jeszcze tak łatwo. Pora teraz skupić się trochę na zdrowiu Adasia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka! :D
    Rozdział bardzo mi się podoba. Tak samo jak wszystkie inne. <3
    Czułam, że ta ich noc dobrze się nie skończy. Gregor po raz kolejny rani Hanię, nie podoba mi się to. Zwłaszcza, że wtedy myślał o Sandrze. No kurdee.. Na szczęście ma Thomasa, który nie ma skrupułów, aby mu wszystko wygarnąć. Komu, jak komu, ale Gregorowi właśnie taki przyjaciel jest potrzebny.
    Jestem strasznie ciekawa, jak to się dalej potoczy. Oby wszystko się ułożyło. :D
    Czekam na kolejny! <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! :*
    Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale przeczytałam rozdział od razu, jak się pojawił, tylko że dopiero teraz mam czas na spokojnie coś skrobnąć :)
    Biedna Hania, jest mi jej niewyobrażalnie szkoda. A Gregor ją zranił, po raz kolejny zachował się jak... oh aż słowa mi odpowiedniego brakuje w słowniku. Na końcu się w sumie ucieszyłam, gdy Sandra wyskoczyła z tym pierścionkiem, bo przynajmniej troszkę mu w pięty poszło :D A tak na poważnie to jestem naprawdę ciekawa, co dla nich jeszcze wymyślisz i jak to się wszystko potoczy. Sprawa nie jest prosta, ale już się nie mogę doczekać!
    Do napisania przy następnym, mam nadzieję, że napiszesz już niebawem :)
    Zapraszam jutro do mnie na kolejny rozdział:)
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jestem i ja i przepraszam że tak późno ale powrót na studia po feriach nie należy do najmilszych :)
    Wiedziałam że Greg będzie miał wyrzuty ale aż taki brak szacunku i takie zachowanie...zaskoczył mnie i to bardzo negatywnie. Rani wciąż Hanie, wiem że źle się z tym czuje ale nic go nie usprawiedliwia. A co do Sandry i jej zaręczyn to ciekawi mnie bardzo reakcja Gregora. Niecierpliwie sie już na następny rozdział! Czekam i pozdrawiam ciepło!
    Buziaki! :-*

    OdpowiedzUsuń