Życie pisze nam
nieprzewidywalne scenariusze. Czasami rodząc się jako prosty i
niczym nie wyróżniający człowiek, możesz stać się kimś
wielkim, sławnym i spełnionym. Bywa i tak, że spadasz z samego
szczytu w dół i nic nie możesz z tym zrobić. Ja odnosiłam
wrażenie, że przeszłam chyba obie te próby. Na początku
znalazłam kogoś, kogo postrzegałam jako tego jedynego na całym
świecie. Uwielbiałam go. Szanowałam. Podziwiałam. Był
niesamowity, był spełnieniem moich marzeń. Kiedy czar prysł,
kiedy moja bajka się skończyła, trwałam jakby w emocjonalnej
próżni. Przez tak długi czas nie umiałam się pozbierać,
otworzyć na drugiego człowieka. Biłam się w pierś za swoją
niemal dziecinną naiwność, za to, że byłam nieuleczalną
romantyczką wierzącą w księcia na białym rumaku. Żalosne, ale
prawdziwe. Zderzyłam się z brutalną rzeczywistością, która
szybko zniosła mnie na ziemię, stawiając na mojej drodze kolejne
przeszkody i wyzwania. Ale i to przetrwałam. Najgorsze minęło.
Wrócił nawet On. Inny, odmieniony, przepełniony uczuciem do mnie.
Żałował wszystkiego. A ja nie potrafiłam mu wybaczyć. Czy
uczyniłam to teraz? Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na tak trudne
pytanie. Bo ono jest trudne. Bo on tak mocno zranił...
Ale chcę tego. Niczego
bardziej nie pragnęłam. Jak miłości. Jak JEGO miłości, którą
dawał mi w tej chwili. Blasku jego ciepłych, brązowych oczu,
wpatrujących się teraz we mnie z uwielbieniem. Jego ciała,
bliskości, dotyku, który właśnie sprawiał słodką torturę.
Jego pełnych namiętności pocałunków, od których miałam
nabrzmiałe wargi, które drażniły delikatnie skórę na moim
ciele. Tego jak się teraz przy nim czułam, leżąc na miękkich
poduszkach obok buchającego ogniem kominka, ogarnięta pożądaniem
i domagając się jego spełnienia. Wystarczył ten jeden łobuzerski
uśmiech, by mną zawładnąć i spowodować, że płonęłam.
- Gregor, obiecaj mi
jedno... - szepnęłam, choć nie chciałam przerywać tego, co
właśnie ze mną robił.
- Wszystko... - bąknął
niezrozumiale. Uśmiechnęłam się. Czułam, że ledwo się
powstrzymuje, by uczynić ten pierwszy krok.
- Obiecaj mi, że nigdy
więcej ci się nie znudzę, że nie zostawisz mnie po kilku
miesiącach, bo będziesz miał dość tej wesołej rodzinki... -
powiedziałam cicho. Znów spojrzał mi głęboko w oczy. Biły taką
determinacją. Jakby to one chciały mi odpowiedzieć.
- Jestem twój, rozumiesz?
- odparł cicho, ale stanowczo, gładząc mnie po policzku – a ty
jesteś moja. Już na zawsze – jakie kobiece serce nie zaczęłoby
przyspieszać na słowa faceta, którego bezgranicznie się kocha? -
dzięki tobie i naszemu dziecku dojrzałem. Nic nie będzie w stanie
zmienić moich uczuć do ciebie. - dodał dla pewności.
- Nawet Sandra? - pytam,
przełykając głośno ślinę i narażając się tym zdaniem na jego
irytację.
- Kotku, przestań
wreszcie zagrywać Sandrą, bo to nie ma sensu. - odpowiedział nieco
sarkastycznie – jak taka Sandra może się równać z miłością
mojego życia, najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą
stąpającą po tym nieszczęsnym świecie? - spytał moment później,
a ja otworzyłam usta ze zdumienia. Uśmiechnął się cwaniacko, jak
to on. Ile razy śniłam o tym, jak wypowiada do mnie podobne słowa?
- I będę mogła pójść
na studia a twoja matka nie będzie wpierniczać się do tego jak
rządzę w naszym domu?
- Rządzisz? - uniósł
lekko do góry brew. Zaśmiałam się krótko. On również – chyba
jedynie w kuchni. A jeśli chodzi o studia to nie mam nic przeciwko.
Nie odpowiedziałam, choć
wywróciłam oczami na wzmiance o kuchni. Wykorzystał ten moment i
ponownie zaczął obdarzać mnie pieszczotami, a mnie ogarnęła ta
gorączka. Badał centymetr po centymetrze, nie szczędził żadnego
milimetra mojego ciała. Pozostawało mi jedynie cichutko reagować
na jego poczynania, niemal błagać, by wreszcie to zrobił. Już
prawie zdołał mnie przekonać, brakowało sekund, by to się
nareszcie stało.
- Nie dorównuje ci,
Gregor – przerwałam mu nieoczekiwanie. Zastygł w bezruchu.
Ponownie wbił we mnie spojrzenie.
- Słucham? - nie
dowierzał. - możesz mi to jakoś sprecyzować, bo chyba nie bardzo
rozumiem.
- Jesteś wybitnym
sportowcem z osiągnięciami na swoim koncie. Masz wszystko. Możesz
wszystko. Pochodzisz z szanowanej rodziny, jesteś niemal celebrytą
– zacisnęłam mocno wargi – a ja? - pytam retorycznie – nic
nie warta, bez pracy i wykształcenia zwykła dziewczyna gdzieś z
jakiejś Polski, która niczym zupełnie się nie wyróżnia.
Przecież my do siebie nie pasujemy – dodałam na jednym tchu, ale
nie miałam odwagi podtrzymywać jego spojrzenia. Taka była prawda i
nic tego nie zmieni. - A Sandra...
- Sandra wszystko łącznie
z pracą w centrum olimpijskim, kontaktami i współpracą ze znanymi
atletami ma tylko i wyłącznie dzięki mnie – wtrącił nagle,
powodując, że aż się wzdrygnęłam – mimo koneksji rodzinnych
nie osiągnęłaby w swojej karierze niczego, gdyby nie związek ze
mną. Nie jest wcale lepszym ekspertem niż połowa osób chętnych
na stanowisko, które zajmuje a są one zdecydowanie bardziej
doświadczone. - dodał nerwowo, przebijając mnie wzrokiem na wylot.
Czułam niemal namacalnie jego nasilające się poirytowanie –
Hania, skończ więc wreszcie temat Sandry, bo to staje się niemal
głupie...
Opadł na poduszki obok
sprawiając, że moje nagie ciało ogarnął delikatny chłód.
Westchnął ciężko a ja bałam się na niego choćby zerknąć.
Oczywiście, że miał odrobinę racji, ale nie o to chodziło.
- Nie chcę więc, by z
nami było podobnie, Greg – odezwałam się w końcu – po
prostu...chciałabym kiedyś być dumna z tego kim jestem w życiu i
wiedzieć, że zrobiłam to tylko dzięki sobie..
- Kochanie, będzie
właśnie tak jak mówisz, jeśli wreszcie zaczniesz wierzyć w
siebie i nie przejmować się opinią innych na temat naszego
związku. - odpowiada stanowczo.
- Nie zaakceptują mnie
tak łatwo w twoim świecie...
- Mam w dupie ich zdanie.
A jeśli ktokolwiek odważy się na ciebie naskakiwać za moimi
plecami to uduszę go własnymi rękoma.
- Nawet swoją matkę? -
odwrócił w moją stronę twarz. Zaskoczyłam go tym stwierdzeniem,
ale sam fakt chyba go nie szokował. Wiedział, jakie nastawienie do
mnie od samego początku ma pani Schlierenzauer.
- Będę cię bronił
przed każdym, Hania. Nawet za cenę kłótni z moją matką –
odpowiedział. Brzmiał tak władczo – jestem przy tobie szczęśliwy
i jeśli ona tego nie zrozumie, to ma problem.
Zrobiło mi się tak
bardzo ciepło na sercu. Kiedy mówi takim zdecydowanym głosem to
wiem, że muszę mu uwierzyć. Wtedy czuję pewność i spokój, bo
każde jego słowo nie jest rzucane na wiatr. Uśmiechnęłam się do
niego lekko i nachyliłam nad nim, by musnąć jego usta. Był spięty
i zdenerwowany, ale gdy próbowałam pogłębić pocałunek, nie
stawiał znacznego oporu. Już po chwili znów znajdował się nade
mną a ja mogłam poczuć jego niemal sięgające zenitu pożądanie.
Oboje tego potrzebowaliśmy. Ktoś kiedyś idealnie stwierdził, że
seks jest najlepszym lekarstwem na wszelkie troski. Seks generalnie
jest dobry na wszystko, a już na pewno na zapieczętowanie tego, co
oboje sobie wyznaliśmy i postanowiliśmy. Dlatego, gdy wreszcie
pozwoliłam mu na wypełnienie się, oboje poczuliśmy niesamowitą
ulgę. Oboje głośno jęknęliśmy tak bardzo spragnieni siebie.
Po tylu tygodniach rozłąki
wreszcie mogłam się z nim połączyć. Mogłam poczuć ciepło jego
ciała, ten żar, jaki odczuwałam tylko z nim. Z minuty na minutę
brnęliśmy coraz wyżej, coraz więcej kropli potu pojawiało się
na naszych czołach. To wszystko, co się teraz dzieje jest takie
intensywne. Z nim zapominam o świecie wokół. Liczy się tylko to
miejsce, ciepło dochodzące z kominka i on doprowadzający mnie do
szaleństwa. Lecz piękne chwile kończą się bardzo szybko, tak jak
ta. Ciche westchnienia, paznokcie wbite w jego plecy, te kilkanaście
sekund błogiego uniesienia. To takie cudowne i niepowtarzalne.
Właśnie z nim.
- Moja słodka... -
szepnął wprost do mojego ucha, uspokajając oddech. Musnął ustami
jego płatek. Przymknęłam powieki. Tu, w jego ramionach, ta noc
mogłaby się nigdy nie kończyć. Ale kilka schodków do góry śpi
mój najważniejsi książę i o nim również muszę pamiętać.
- Ożenisz się ze mną? -
słyszę jego śmiech przy uchu. Sama promienieje.
- A chciałabyś?
- To zależy –
odpowiadam przekornie. Nachyla nade mną twarz. Radosną twarz.
- Od?
- Czy mam to traktować
jako oświadczyny – odbijam piłeczkę. Znów się do mnie
szczerzy. W wątłej poświacie dostrzegam na jego brodzie
kilkudniowy zarost. Zawsze go u niego lubiłam.
- Masz rację, powinienem
ci się oświadczyć z większą pompą – stwierdza po chwili
namysłu – ale musisz trochę poczekać. Zrobię to kiedy się
dobrze przygotuję.
- Wierzę na słowo -
uśmiecha się leniwie i całuje mnie krótko, a potem kładzie się
obok na poduszkach.
- Brakowało mi tego –
wtrąca z westchnieniem. Odwracam głowę, śmiejąc się melodyjnie.
- Seksu? - pytam, gdy
podkłada rękę pod kark. Sam się śmieje.
- Ciebie przy sobie –
odpowiada rozbawiony – ale seksu też – precyzuje, puszczając mi
oczko. Mam ochotę wtulić się w niego i już nigdy więcej go nie
opuszczać. Szatyn jakby czytając w moich myślach, przyciąga mnie
do siebie ramieniem i pozwala oprzeć głowę o swój tors. Jest mi
tak bardzo dobrze.
Leżymy przez kilkanaście
minut pogrążeni we własnych myślach. Nie było nam zimno, nasze
ciała samoistnie ogrzewały siebie nawzajem. W pomieszczeniu słychać
tylko dźwięk buchającego ognia. Nie wiem nawet, która może być
godzina, ale nic mnie to nie obchodzi. Z pewnością jest środek
nocy, tym razem jednak kompletnie nie odczuwałam żadnego zmęczenia.
Podejrzewałam, że Gregor podobnie.
- Będę mógł teraz dać
mu swoje nazwisko? - przerywa tę ciszę między nami. Zerkam na
nasze dłonie, które właśnie ze sobą splótł.
- Nazwisko i wszystko, o
czym marzyłeś. Jesteś od tej pory jego prawnym opiekunem –
odpowiadam cicho, a potem czuję jego mocny pocałunek w czubek
głowy. Przymykam oczy.
- Dziękuję ci za to –
szepcze i wiem, jak wielką ulgę mu tym sprawiłam. Jak ważną i
dobrą decyzję podjęłam. - kocham was – wyznaje z największą
czułością. Podnoszę się lekko na łokciach i posyłam mu
uśmiech, a potem całuję w usta.
- A my kochamy ciebie –
odpowiadam, by znów złączyć nasze wargi. W pocałunku, którego
mężczyzna mojego życia nie miał zamiaru tak szybko kończyć.
Od dwóch godzin mijaliśmy
kolejne ośnieżone szczyty i ulice. Z braku innego pożytecznego
zajęcia po prostu gapiłam się beznamiętnie za szybę samochodu,
lecz sypiący śnieg i tak nie pozwalał mi na głębsze podziwianie
krajobrazu. Za to nasz mały rozrabiaka był zafascynowany podróżą,
siedząc na kolanach u swojego ojca i reagując entuzjastycznie na
każdy niemal obrazek wyłaniający się w czasie drogi. Gregor za
każdym razem wskazywał mu na coś palcem, skupiając uwagę malca,
a później szeptał mu coś na ucho. Tak miło było popatrzeć na
tę dwójkę. Nie mogłabym już nigdy więcej za nic w świecie ich
rozdzielić.
Z radia leciały jeszcze
stare gwiazdkowe kawałki a Gloria ciągle coś do mnie mówiła,
lecz rozumiałam co dziesiąte słowo z tej jej paplaniny. Nie wiem,
dlaczego, ale wszystko wokół było mi obojętne. Może nadal
trzymał mnie ten stan po całej nocy spędzonej w objęciach
Gregora? Powinnam być na niego trochę zła, bo przez niego chyba
pierwszy raz w życiu przegapiłam Nowy Rok.
Willa Schlierenzauera
wyglądała po prostu przepięknie w otoczeniu śnieżnobiałych
sosen, stojąc na tle Alp. Pan Idealny nie zapomniał o ozdobach
świątecznych, które niemal drażniły oczy, mieniąc się
milionami światełek i świetlnych dekoracji poustawianych w prawie
każdym miejscu na podwórku. Miałam ochotę się zaśmiać, choć
doskonale zdawałam sobie sprawę, że taki przepych to coś w stylu
Gregora, a Święta to przecież jego ulubiony czas w roku. Jeśli
tak wygląda dom z zewnątrz to czego mogę spodziewać się w
środku? Choinki na 15 m? Wcale bym się nie zdziwiła.
- No co? - spytał jak
gdyby nigdy nic, stając obok i dostrzegając moją minę. Wywróciłam
jedynie oczami i pokręciłam głową, a potem chwyciłam chłopca za
rączkę i udaliśmy się w stronę wejścia.
W środku działo się tak
jak podejrzewałam. Dom Gregora przypominał w tym momencie jakieś
centrum handlowe na chwilę przed Bożym Narodzeniem. Brakowało tu
jedynie seksownych dziewczyn w strojach Elfów i gromady dzieci
siedzących na kolanach Świętego Mikołaja. To dlatego moje dziecko
właśnie dostało ataku zachwytu i zaczęło piszczeć, aż dzwoniło
mi w uszach. Jego oczka świeciły jak dwa diamenty na widok pięknie
ozdobionej, pachnącej jeszcze lasem, kilkumetrowej choinki.
Skłamałabym mówiąc, że stos leżących pod nią kolorowych
paczek z prezentami mnie nie zaintrygował.
- Ostro – skomentowałam
w końcu stojąc na środku salonu. Gregor odwrócił do mnie
rozanieloną twarz i przytakiwał z uznaniem.
- Podoba ci się,
kochanie? - spytał niewinnie. Znów wywróciłam oczami.
- Jesteś popaprany,
Gregor. Albo nadal siedzi w tobie ośmioletnie dziecko – dodałam z
udawaną ironią, biorąc się pod boki. Gloria parsknęła śmiechem.
- Powiedziałabym, że
jedno i drugie – wtrąciła, a brat skarcił ją wzrokiem. Jeśli
on ma osiem lat to ciekawa jestem ile dałby tej wariatce? Nawet nie
chcę pytać...
- Powinnam wiedzieć o
jeszcze jakichś innych twoich upośledzeniach zanim zdecyduję się
zamieszkać z własnym synem pod tym dachem? - no dobra trochę
przesadzam. Widzę jak zaczyna się wkurzać. Mój zadufany w sobie
pozer. Zachciało mi się śmiać, ale w ostatniej chwili się
powstrzymałam. Zauważyłam jak jego twarz łagodnieje.
- Nie, ale musisz zobaczyć
coś jeszcze – nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, szatyn już
ciągnął mnie za rękę w kierunku schodów na piętro. Biło od
niego podekscytowanie, ale zupełnie nie podejrzewałam, o co może
chodzić. Dopiero patrząc jak otwiera ostrożnie drzwi swojej
sypialni, zrozumiałam. Zrobiło mi się cieplej na sercu. On
potraktował to poważnie. Zrobił to dla mnie.
- Przeprowadziłeś
remont? - spytałam wzruszona. Uśmiechnął się do mnie czule i
przytaknął lekko. Wydawało mi się, że jest nieco zestresowany.
- Dla ciebie kupiłbym
nawet inny dom, gdybyś tylko sobie tego zażyczyła. Jesteś dla
mnie wszystkim – szepnął, obdarzając mnie brązowookim
spojrzeniem. Och! Nie potrafiłam uczynić niczego innego jak tylko
zarzucić mu ręce na szyję i mocno się do niego przytulić. Prawie
go staranowałam, ale co mi tam. Tak bardzo kochałam tego faceta!
Nigdy nie odwdzięczę się mu za te ostatnie miesiące mimo że to
było coś w rodzaju jego zadośćuczynienia. Ale teraz poruszył
mnie do granic możliwości.
- Możesz najpierw
zobaczysz i ocenisz, czy ci się podoba a z czułościami zaczekasz
na koniec? - śmiał mi się do ucha a potem wtulił twarz w moją
szyję. Po jego słowach przycisnęłam ciało jeszcze mocniej.
Minutę później stałam
już w środku sypialni Gregora. A raczej naszej sypialni. Mojej i
jego. Nie żadnej Sandry i każdej innej kobiety, która kiedykolwiek
tu przebywała. W sypialni o nowych fioletowo-kremowych ścianach, z
wielkim łóżkiem, które stało na prowadzącym po schodkach
podwyższeniu. W pokoju z przepięknymi drzwiami na balkon, skąd
rozpościera się cudowny widok na Alpy. Z ciemnymi panelami i
puchatym dywanem. Z tymi wszystkimi ozdobami i kolażem zdjęć
Adasia. Z szafą posiadającą lustro na połowę ściany a w niej
multum miejsca na mój niewielki zapas ubrań.
- O tym też jeszcze
pomyślimy – wtrącił konspiracyjnie zauważając moją nie tęgą
minę. Zasunęłam lustro i podeszłam teraz do wielkiej komody z
bibelotami i zdjęciem naszej trójki. Naszym pierwszym wspólnym
zdjęciu. Poczułam kroplę łzy na moim policzku. To było takie
urocze z jego strony.
Ten zapach, ten klimat.
One zdawały się być zupełnie inne. W momencie, kiedy weszłam do
środka, poczułam się jak u siebie. W takim...moim miejscu.
Królestwie moim i tego przystojniaka, który wtulił się właśnie
w moje plecy.
- Powiedz, że ci się
podoba – szepnął mi do ucha. Nie potrafiłam się sama do siebie
nie uśmiechnąć. Powoli odwróciłam się w jego stronę i do niego
przytuliłam, posyłając mu zalotne spojrzenie. W ciągu kilku
sekund poczułam gdzieś na podbrzuszu jego reakcję. Faceci są tacy
prości w obejściu.
- Kochanie – odezwałam
się w końcu powodując jego cichy śmiech na to określenie –
muszę szczerze przyznać, że jest tak całkiem całkiem, ale... -
zawiesiłam głos.
- Ale? - spytał
zniecierpliwiony, marszcząc brwi. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
Przygryzłam wargę, śmiejąc się w duchu.
- To łóżko chyba nie do
końca mi pasuje – powiedziałam zupełnie poważnie, czym zbiłam
go z tropu – chyba musisz pokazać mi jego zastosowanie, żebym
mogła ostatecznie je zaakceptować – dodałam triumfalnie,
ocierając się delikatnie o jego ciało i całując krótko w usta.
Doskonale wiedział, co mam na myśli, ale nie dowierzał.
- Że tak...eee...teraz? W
tym momencie? - spytał jak głupi. Uśmiechnęłam się figlarnie.
- A co? Masz jakieś
problemy z erekcją od wczoraj? - miałam wrażenie, że zaskakuje
samą siebie podobnymi słowami. Przecież ja nigdy taka nie byłam!
Zaśmiał się nerwowo jakbym rzeczywiście śmiała podważać taką
kwestię.
- Kotku, uwierz mi, że w
tej sprawie jestem mistrzem olimpijskim – oooo, panie
Schlierenzauer, robi się gorąco – tylko gdybyś nie pamiętała
to na dole nadal jest Gloria.
- Kotku, twoja siostra
doskonale wie, co w tej chwili zamierzamy zrobić i zapewne włączyła
sobie głośniej telewizor. Długo mam jeszcze czekać? - jego oczy
biły determinacją. Rzuciłam mu wyzwanie. Po raz pierwszy to ja
byłam tak bezpośrednia i spowodowałam, że wzmogło się w nim
pragnienie. W pokoju nagle zrobiło się duszno, a on w ułamku
sekundy zaczął obsypywać mnie namiętnymi pocałunkami.
No to ciekawe jak dobre
okaże się to nowe łóżko...
~ Bo w końcu poczułeś niesamowitą ulgę,
a wszystko zaczyna mieć perfekcyjny sens...
***
Witam Was Kochane!
Przerwa okazała się być dłuższa niż powinna, ale wybaczcie mi te kilka dni opóźnienia. Mój mózg również potrzebował regeneracji i mam nadzieję, że udało mu się ogarnąć :)
Rozdział trochę wybity z rytmu opowiadania, po drodze gdzieś nieco zgubiłam ten klimat i to napięcie towarzyszące mi przy pisaniu. Jest delikatnie niedopracowany, lecz ogólnie spełnia moje założenia. Pozwoliłam sobie na większą dawkę czułości i słodkości, bo zdaję sobie sprawę, jak niewiele ich tutaj było. Nie zamierzam pożałować ich Wam w ostatnich częściach :*
Dziewczyny, obiecuję, że nadrobię zaległości w czytaniu i komentowaniu. Częściowo już mi się to udało, ale postaram się bardziej. Stęskniłam się za Waszymi opowiadaniami i koniecznie muszę do nich wrócić!
Moje drogie, mam nadzieję, że nadal ze mną pozostaniecie i pozostawicie po sobie ślad pod rozdziałem. Czy taki obrót spraw między Hanią a Gregorem Wam pasuje? Piszcie! :)
Buziaki, Ann!
P.S. Długo by gadać o emocjach na Euro 2016, ale nie mogę się doczekać, aż Griezmann skopie tyłek Krysi Ronaldo xdd oglądajcie w niedzielę!
Niesamowicie się cieszę, że wróciłaś z tym fantastycznym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńJak to zgubiłaś klimat? Jak dla mnie - wszystko było na swoim miejscu, i święta, i czułości i w ogóle wszystko *.* Jestem totalnie zakochana w tej ich słodkiej relacji, choć Hania ją od czasu do czasu "dźga" Sandrą. Ale mam nadzieję, że z czasem zapomni o blondynce, bo patrząc na to, jak bardzo Gregorowi zależy, to chyba nie ma się o co martwić... :)
Jeszcze więcej czułości? Jestem zdecydowanie na tak! Mam nadzieję, że dodasz kolejną część już niedługo, będę wyczekiwać z niecierpliwością :)
Udanych wakacji :)
Buziaki:*
Jejku nareszcie :3
OdpowiedzUsuńNie mam teraz zbyt weny ani czasu długi komentarz,ale wiem jedno. To jest zdecydowanie najlepsze fanfiction jakie w życiu czytalam.
Rozdział cudny, masz niesamowitą umiejętność opisywania uczuć, emocji, stwarzasz obłędną atmosferę. Czytając Twoje opowiadanie nie da się przejść obok tego klimatu, który wytwarzają Twoje słowa, zdecydowanie poruszają wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńOby ta sielanka trwała jak najdłużej, tych dwoje już chyba dostało swoją dawkę dramatu w życiu, może na pewien czas wystarczy.
Widać, że Gregor dojrzał i zdecydowanie chce być głową rodziny, którą tworzą we troje. W rewelacyjny sposób pokazałaś przemianę i Hani i Gregora, wpływ wszystkich czynników na ich zachowanie, ale też to jak bardzo są zdeterminowani by walczyć z całym światem (pomimo pewnych momentów zwątpienia) o swoją miłość i szczęście. Można się rozmarzyć.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak późno ale czas nie pozwolił mi wcześniej skomentować.
Ogromnie się cieszę, że już wróciłaś bo strasznie się stęskniłam za Hania i Gregorem.
Rozdział jest wspaniały, wybitny, perfekcyjny itp.
W tym rozdziale jest tyle słodyczy, uczucia, miłości, namiętności, że aż chce się czytać go w kółko po kilkanaście razy.
W końcu między naszą dwójka jest ten spokój i bezgraniczna miłość.
Myślę, że nasi bohaterowie zapamiętają ten Nowy rok do końca życia. Był on niewątpliwie wyjątkowy.
Dobrze, że Gregor zrobił remont w sypialni. Udowodnił tym Hani, że ona i jej zdanie jest dla niego ogromnie ważne.
Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie już dobrze.
Czekam na kolejny.
Buziaki:*
Lubię taką słodycz! Dobrze, że w końcu się im poukładało i mam nadzieję, że to nie będzie stan tymczasowy. Prezent Gregora? Niesamowity!
OdpowiedzUsuńMoże teraz jakiegoś drugiego bobasa byś im zapewniła? Zawsze to więcej ludzi do kochania ;-)
Czekam na kolejny. Pozdrawiam i weny życzę
Madźka :-*