Minął cały długi
tydzień od przyjazdu Gregora do Polski. Calusieńki. I co najlepsze,
nie narzekał, nie krzywił się i zachowywał się nad wyraz
spokojnie jak na jego osobę. Taka postawa skoczka wzbudzała we mnie
niemałe zdziwienie.
- I jak sobie to teraz
wszystko wyobrażasz? - słyszę ciche, ale stanowcze pytanie
bruneta. Odwracam twarz w jego kierunku i napotykam blask
zielonoszarych tęczówek. Martwi się. Widzę to.
- Wyjadę z nim do
Innsbrucka. Nie mam zaplanowanej przyszłości. Najważniejsze, żeby
wyleczyć Adasia a to, co później jeszcze kiedyś się ustali –
odpowiadam, znów zerkając na bawiącego się nieopodal malca.
Gregor nie dał za wygraną i już dawno rozstawił wielki dmuchany
basen. Wielki to wcale nie jest wyolbrzymiony epitet. Jak dla mnie to
on jest nawet ogromny. To zdecydowanie nie jest typowy basen dla
dzieci, skoro mogą się w nim zmieścić spokojnie co najmniej
jeszcze 3 dorosłe osoby. Tak, moja siostra, Gregor i Klaudia
postradali zupełnie zmysły.
Klaudia, moja najlepsza
przyjaciółka od dzieciństwa. Zawsze ze mną, zawsze mnie wspiera.
Mieć takie osoby wokół siebie to jedynie skarb.
- Zamknij usta, bo ci
ślina leci na jego widok – komentuje złośliwie siedzący obok
mnie mężczyzna. Patrzę na niego wielkimi oczami.
- Wcale nie! Wymyślasz,
Bartek – odpowiadam ostro. Nie wiem, skąd pojawiła się u mnie
taka wściekłość, ale nie spodobała mi się uwaga przyjaciela –
patrzę na Adasia, bo mimo tego, że są tam też Klaudia i Baśka to
jednak martwię się, żeby gdzieś go nie wziął i nie utopił –
dodaję nieco spokojniej. Kłusek dalej na mnie patrzy. Wiem to, mimo
że wzrok nadal mam utkwiony na resztę towarzystwa.
Tak, ten sam Bartek
Kłusek, kolejna dobra osoba, z jaką mogę dzielić życie.
Najlepszy kumpel? Nie wiem, czy tak mogę określić relację, jaka
istnieje między nami. To raczej najlepszy kumpel Baśki i Klaudii,
mój przypadkowy kolega. Tyle, że nasza znajomość rozwija się w
bardzo dziwny i nieprzewidywany sposób od tych kilku lat i niestety
nie możemy tutaj mówić o czystej i typowej przyjaźni
damsko-męskiej.
To dzięki niemu poznałam
Glorię. A właściwie dzieki temu, że znam osobiście jego i kilku
innych polskich skoczków, jak Dawida, Kubę Kota czy Krzysia
Miętusa. Nie jesteśmy sobie aż tak bliscy, ale dzięki Bartkowi
zawsze miałam specjalną przepustkę na skocznię, która
umożliwiała mi przebywanie na terenie wydzielonym tylko dla
członków poszczególnych ekip i dziennikarzy. Tam też przypadkowo
trafiłam na sympatyczną i bardzo otwartą Glorię, która
przyjechała spontanicznie do Zakopanego, by dopingować brata. Wtedy
też poznałam jego, a to spotkanie chyba na zawsze utkwi w mojej
pamięci.
- Jejciu! W tym
„Cakopanem„jest cudnie!! - piszczy, a ja kręcę głową z
rozbawieniem i podaję jej kubek z gorącą czekoladą – nie wiem
czemu co roku tutaj nie przyjeżdżam. Macie naprawdę odjazdowych
kibiców!
- Zakopane, Gloria, nie
„Cakopane”. Ta wasza austriacka wymowa mnie czasami przeraża. -
odpowiadam, śmiejąc się głośno.- Może jeszcze dodasz te wasze
„senk ju”?
- Oj, nieważne –
mówi od niechcenia, jakby uwaga wcale do niej nie dotarła – chodź
do domku chłopaków, póki trwa przerwa. Poznam cię z całą
drużyną – dodaje entuzjastycznie, a mój uśmiech przygasa.
Patrzę na nią z przerażeniem.
- Nie wiem, czy to jest
dobry pomysł. Będę pewnie dla nich takim trochę...no nie wiem....
intruzem i chyba nie powinnyśmy przeszkadzać im w trakcie
konkursu... - odpowiadam.
- Oszalałaś?! W czym
ty chcesz im przeszkadzać? W robieniu sobie nawzajem żartów? -
czuję jak chwyta mnie mocno za ramię i ciągnie w przeciwną stronę
– chodź, nie marudź!
- Gloria, ale ja nie
wiem czy oni... - nie zdążyłam zaprotestować. Brunetka już
otwierała drzwi do odpowiedniego małego budynku, a po upływie
dwóch sekund już byłyśmy w środku. Kiedy podniosłam spojrzenie,
zobaczyłam przed sobą kilku rozemocjonowanych chudzielców, w mniej
lub bardziej nałożonych kombinezonach albo i nawet w samej
bieliźnie termicznej. Poczułam zażenowanie i z pewnością było
ono widoczne na moich policzkach. Nie raz przecież widywałam
naszych skoczków biegających wokół skoczni w samych gaciach i
nigdy nie czułam się skrępowana, kiedy przebywałam w ich szatni.
Teraz jednak było zupełnie inaczej. To przecież Austriacy, tak, te
same AUTY. Reszta nie wydawała się jednak w ogóle speszona
widokiem dwóch kobiet, które właśnie wtargnęły do domku i
dopiero po dłuższej chwili zorientowali się, że w ogóle ktoś
przyszedł.
- Czy wy wstydu nie
macie, żeby tak paradować z tymi nieatrakcyjnymi chudymi tyłkami w
momencie, kiedy przychodzą do was dziewczyny? Jesteście normalnie
bezczelni! - pierwsza odzywa się Gloria. Stefan Kraft i Morgi
jedynie się zaśmieli, Martin Koch nieznacznie uniósł kąciki ust
do góry a Andi Kofler wyszczerzył do nas białe ząbki. Tak, nikt
nie musiał przedstawiać mi tych twarzy.
Tylko jedna osoba stała
do nas tyłem i w ogóle nie zareagowała na całą tą sytuację,
ale że ten ktoś miał głową utkwioną w walizce w celu
znalezienia jakiejś arcyważnej rzeczy, nie mogłam jednoznacznie
stwierdzić, kto to.
- Ojej, chłopaki. Mamy
tu chyba jakąś nową koleżankę – zauważył błyskotliwie
Kraft. Cała reszta automatycznie utkwiła spojrzenie w moją osobę
i z zainteresowaniem się mi przypatrywała. Ja natomiast stałam jak
wryta i zupełnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
- No dobra, to są
głąby i nie mają za grosz kultury.. - zaczyna Gloria.
- Wypraszam sobie! -
krzyczy z udawaną obrazą Thomas. Dziewczyna przewraca jedynie
oczami.
- Nieważne... -
wzdycha i robi krótką pauzę - Chłopaki, to jest Hania – mówi,
a ja nieznacznie się do nich uśmiecham – Hania, to są chłopaki
– i na tym kończy prezentację. Każdy z nich szczerzy się do
mnie pogodnie i mówi „cześć”. Nagle słyszymy krzyk do tej
pory milczącej osoby.
- No żeż kurwa mać!
- chłopaki odwracają się w kierunku nadal stojącego do nas tyłem
skoczka, a Morgi łapie się desperacko za głowę i nią kręci.
- Co znowu, Schlieri? -
pyta od niechcenia Stefan.
- Zamek w tym cholernym
kombinezonie mi się zaciął! - mówi i odwraca się w naszym
kierunku, nadal nieustępliwie próbując uporać się z tym zamkiem.
Nie potrafiłam nie uśmiechnąć się z rozbawieniem na ten widok.
- Skleisz taśmą,
przecież Sepp się nie zorientuje... - zauważa ironicznie Martin.
Chłopaki wybuchają śmiechem. Spojrzenie Gregora mogło w tej
chwili zabić.
- Żebyś jak w tamtym
roku przypadkiem nie skoczył z Żyłą na piwo, zamiast skoczyć na
Krokwi – odpowiada mu wkurzony. Ledwo powstrzymywałam śmiech.
Koch dał za wygraną i już się nie odezwał.
- Hania czy wspominałam
ci, że mój brat to największy burak z nich wszystkich? - tym razem
Schlierenzauer podnosi na nas po raz pierwszy wzrok. Najpierw patrzy
wściekle na siostrę, która nic nie robi sobie z tego spojrzenia.
Potem przenosi je na mnie. Powoli puszcza nie dający za wygraną
suwak, a jego ręce opadają do dołu. Nie przestaje na mnie patrzeć,
ja nie przestaję patrzeć na niego. I w jednej chwili wiedziałam,
że jestem zgubiona.
- Czujesz coś jeszcze do
niego? - pyta ponownie, a ja chowam twarz w dłonie. Następnie
zerkam na niego podirytowana.
- Proszę cię, nie
zaczynaj tego tematu. To nie jest w tej chwili najważniejsze –
odpowiadam.
- Nie rozumiem, dlaczego
nigdy nie powiedziałaś mi, że ojcem Adasia jest właśnie
Schlierenzauer. - dodaje z nutką pretensji w głosie. Jestem
zaskoczona.
- No wybacz, ale nie
powiedziałam o tym nawet moim rodzicom – odpowiadam. Widzę, jak
zaciska wargi ze złości.
- Ale my się przyjaźnimy
– mówi pewnie i świdruje mnie wzrokiem. Nie umiem wytrzymać pod
tak ciężkim spojrzeniem, dlatego znów patrzę na syna.
- Czyżby? - nie wiem, czy
stwierdzam, czy pytam. Czasami mam wrażenie, że nie umiem rozmawiać
z nim tak normalnie, bez dwuznacznych odpowiedzi.
- Wrócisz do niego? -
znów pyta.
- Bartek!
- Nie rób tego – mówi
pewnie – on cię skrzywdził, zostawił. Olał własne dziecko..
- Ale jest jego ojcem i
chce teraz zapewnić mu wszystko, co najlepsze – odpowiadam, znów
na niego patrząc. Chyba po raz pierwszy wyraziłam się w pozytywny
sposób o szatynie. Doskonale rozumiem ten wzrok, to pełne bólu
spojrzenie. Żołądek podchodzi mi do gardła, kiedy odgaduję jego
myśli.
- Bartek...
- Dlaczego tak to
przekreślasz? Myślałem...sądziłem wtedy, że coś dla ciebie
znaczę. Że cenisz sobie naszą relację.. - szepcze. Kręcę
energicznie głową.
- Właśnie dlatego, że
cenię sobie naszą przyjaźń nie powinniśmy wracać do tego tematu
– odparłam. Milczy przez chwilę i ociera sobie twarz dłońmi.
- Powinniśmy sobie
wyjaśnić to, co się zdarzyło..
- Przecież już raz to
zrobiliśmy. - mówię desperacko.
- Odrzuciłaś mnie.
Powiedziałaś, że ta noc nic dla ciebie nie znaczyła...
- Bartek, taka jest
prawda. Dobrze o tym wiesz... - odpowiadam równie cicho i czuję,
jak między nami znów tworzy się to napięcie. Nie chcę. Nie tutaj
i nie teraz.
- Poszłaś ze mną do
łóżka nic do mnie nie czując? Nie wierzę.. - stwierdza cierpko.
Patrzę na niego znacząco.
- Zaciągnąłeś mnie do
tego łóżka tymi swoimi czułymi słówkami, zapewnieniami, że
nadal jestem piękna i atrakcyjna mimo tego, że czułam się po
porodzie jak worek po kartoflach, byłam wyczerpana tym nocnym
wstawaniem i wyglądałam jak monstrum. Sprawiłeś, że znów
poczułam się kobietą i ktoś mnie pożądał. Dziękuję ci za to,
ale dobrze wiesz, że to miał być jeden jedyny nic nie znaczący
raz – moja klatka spazmatycznie opada i unosi się do góry od tych
emocji. Dlaczego akurat teraz porusza sprawę, która miała zostać
tylko i wyłącznie między nami i nie miała wpływać na nasze
życie? Nie rozumiałam, dlaczego tak robi.
- Hania..
- Nie, Bartek. Przecież
masz dziewczynę. - dodaję dobitnie. Milczy. Chyba zrozumiał.
Chyba, nie wiem. - Kaśka za tobą szaleje, a ja ją szanuję.
- Wtedy nie byliśmy
razem.
- Wtedy to po prostu
mieliście kryzys, to nie było jeszcze definitywne rozstanie –
mówię.
- Hania, ja nie potrafię
tak po prostu o tym zapomnieć.. - słyszę. Nie mogę tak dłużej.
- Skup się na Kasi. -
odparłam. Nic nie powiedział.
Znów zerkam na bawiące
się towarzystwo i z przerażeniem odkrywam, że szatyn z nieukrywaną
ciekawością mi się przypatruje. Zorientował się? Miałam
wrażenie, że z pewnością zauważył tę dziwną atmosferę między
mną a Kłuskiem. Przestraszyłam się. Nie chciałam, żeby
cokolwiek się domyślał.
- Idę do nich – mówię,
podnosząc się z leżaka. Zdejmuje po drodze letnią sukienkę,
pozostając jedynie w skąpym stroju kąpielowym. Wiedziałam, że
Bartek teraz na mnie patrzy. Niemal czułam, jak jego wzrok parzy
moje plecy. A Gregor? Pod jego spojrzeniem płonęłam..
Podał mi rękę, by pomóc
mi wejść do wody. I od tej pory nie liczyło się dla mnie nic,
tylko uśmiech mojego dziecka.
Nie pomyliłem się, kiedy
usłyszałem głosy z innego pokoju. Moja intuicja również mnie nie
zawiodła, gdy stanąłem pod pokojem brunetki a płacz wydawał się
o wiele bardziej donośniejszy. Nie pukałem, bo pewnie wcale by mnie
nie wpuściła. Po prostu otworzyłem powoli te drzwi i wszedłem do
środka. Nie zdziwiła się moim widokiem. Wręcz przeciwnie.
Spojrzała na mnie oczami mokrymi od łez i zrobiwszy krótką pauzę,
znów zaciągnęła się płaczem.
- Hania? - zwróciłem się
do niej cicho, kucając naprzeciwko niej. Tak, siedziała na podłodze
z pudełkiem pełnym chusteczek i jeszcze większą stertą zużytych
wokół. Zmartwiłem się. Tak na poważnie.
- Hania, co się dzieje? -
spytałem nieco głośniej. Musiała minąć kolejna dłuższa
chwila, by zaczęła mówić. Z pewnym wahaniem dotknąłem jej
włosów, które raz po raz wpadały jej do oczu i tym samym stawały
się mokre. Zacząłem odgarniać je do tyłu, pełny nadziei, że
trochę ją uspokoję. Nie wiem czy to podziałało, ale płacz nieco
zelżał.
- Miałam zostać
geologiem, Gregor. Wiesz, jak bardzo kocham przyrodę, góry,
wędrówki po jaskiniach..ba, w tym roku miałam zacząć wszystko od
nowa. Nawet już złożyłam papiery...i co? - i znów zaczęła
płakać, a ja kompletnie nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Co
zrobić. Zaskoczyła mnie tymi słowami i czułem się
zdezorientowany.
- Hania, uspokój się.
Powiedz mi wreszcie, co się stało? - dodałem pewniej. Dziewczyna
znów jedynie na mnie popatrzyła, a jej płacz stał się jeszcze
większy. Nie wiedziałem, jak mam ją pocieszyć i pierwsze, co
przyszło mi do głowy to ją po prostu przytulić. Chwyciłem więc
jej drobne ciało i sam opierając się o łóżko, posadziłem ją
sobie na kolanach. Niemal jak małe dziecko wczepiła się w moją
klatkę piersiową, a jej obfite łzy moczyły moją koszulkę.
Otuliłem ją ramionami i zacząłem lekko kołysać. Postanowiłem
dać się jej wypłakać i dopiero może wtedy się otworzy.
- Wszystko szło mi
dobrze. Zaliczenia, egzaminy, kolokwia...zdawałam je bez większego
wysiłku. Korzystałam z życia, jakie dawał mi Kraków, z dala od
rodziców i ich wiecznej kontroli. Czułam się taka wolna,
taka...szczęśliwa. Miałam super znajomych, niemal co weekend
wychodziłam na jakieś imprezy. Było świetnie – powiedziała po
chwili ciszy. Odchyliłem jej głowę tak, by móc spojrzeć w jej
oczy. Pod potokiem łez doszukałem się jedynie bólu. Co się
dzieje, dziewczyno?
- Potem poznałam ciebie –
oznajmiła lekko, a ja wstrzymałem na moment powietrze – to było
jak z jakichś snów, z marzeń. Bo jak to możliwe, że taka
przeciętna dziewczyna jak ja stała się obiektem zainteresowań
takiego wielkiego sportowca? To przecież nie dzieje się w normalnym
życiu – mówiła z przejęciem.
- Hania...
- No przyznaj Gregor,
przecież nie umawiałeś się z dziewczynami takimi jak ja. Nie z
fankami spod skoczni. No...może kiedyś, jak zacząłeś być
popularny, ale to inna sytuacja... - kontynuowała nawet nie dając
mi dojść do słowa. A ja chciałem coś powiedzieć, bo domyślałem
się do czego zmierza – nawet Sandra pochodziła ze znanej rodziny
z koneksjami..oboje jej rodziców to też sportowcy. Więc dlaczego
ja, pomyślałam? No ale stało się i wpadłam po uszy. Zakochałam
się jak głupia i byłam pewna, że taki ktoś jak ja też ma szansę
zajść daleko. Byłam dumna, bo byłam twoją dziewczyną. Albo kimś
w ten deseń...
- Proszę cię –
szepczę, ale czuję, jak jedynie się uśmiecha.
- I okazało się, że
naprawdę byłam naiwna. Że nawymyślałam sobie w tej pokręconej
główce jakiś pierdół o miłości, która w rzeczywistości nie
istniała. Zrobiłeś ze mnie taką...panienkę do
wynajęcia...dziwkę..
- Hania! - nie mogłem
słuchać tego, co mówi. Nie mogłem i tyle. - to było dawno, jest
przeszłością i chcę o tym zapomnieć. Proszę, zrób to samo.
- O czym? O tych
wszystkich nocach w hotelach, kiedy z tobą zostawałam, oszukując
rodzinę? O wycieczkach, o wyjeździe na te wakacje do Hiszpanii?
Powiem ci, że nieźle się wtedy namęczyłam z wymyśleniem
logicznej historyjki dla rodziców..
- Nie – znów jej
przerwałem. Westchnąłem głośno – nie o tych wszystkich
chwilach, bo one były naprawdę wspaniałe, Hania – powiedziałem
nadal tuląc ją do siebie i głaszcząc po gołym ramieniu. Jej
skóra była taka chłodna, choć na dworze w tej chwili panowało
pewnie ze dwadzieścia stopni.- tylko...o tym wszystkim złym, co ci
mówiłem. O kłamstwach, nieprawdziwych uczuciach..
- Tak cholernie mnie
zraniłeś, Greg...tak mocno...tak bardzo.. - jej głos drżał, gdy
to wszystko mówiła a moje serce pękało w środku. Wyrzuty
sumienia znów powróciły i byłem w rozsypce.
- Nigdy więcej tego nie
zrobię, Haniu. Nigdy – zapewniam ją. Ona zaczęła kręcić
energicznie głową jakby w geście protestu.
- Nie składaj obietnic,
których nie jesteś w stanie dotrzymać – odpowiedziała i tym
samym wywierciła pokaźną dziurę w mojej duszy. Nie chciałem,
żeby mnie tak kiedykolwiek postrzegała. Już nie.
- Dlatego płaczesz? -
spytałem cicho, kładąc swój podbródek na jej czole.
- Ja już nie dam rady,
Gregor. Za dużo tego na mnie spadło...nie wytrzymuje, nie wiem, co
mam robić... – chlipie, a ja byłem gotów przynieść jej
gwiazdkę z nieba, gdyby teraz mnie o to poprosiła. Zamiast tego
jeszcze mocniej ją przytuliłem.
- Jestem tu – szepczę,
całując ją we włosy jakby to miało potwierdzić moje słowa.
- Przez 4 miesiące
leżałam w szpitalu zanim urodził się Adaś – mówi.
- Dlaczego? - czekałem na
jej odpowiedź z przyspieszonym biciem serca.
- Bo mnie
zostawiłeś...bo...bo..bałam się tego, co będzie. Jak sobie
poradzę...porodu..odpowiedzialności, zostania z tym wszystkim
samą..– torturowała mnie tymi słowami i ona dobrze zdawała
sobie z tego sprawę. Ale wiedziałem, że ona musi to wszystko
powiedzieć i czegóż innego mogłem się spodziewać?
- Zabijasz mnie.. -
przyznaję z bólem.
- Ty mnie wtedy też
zabiłeś. Częściowo...już nie jestem tą samą dziewczyną...
- Wybacz mi, błagam … -
jak bardzo chciałem to wszystko naprawić. Ale jak? Jak sprawić, by
zaczęła na mnie normalnie patrzeć i nie miała przed oczami tej
sceny w kawiarni, kiedy mnie widzi?
- To nie jest takie
proste.. - szepczę.
- Poczekam – odpowiadam
pewnie – tylko daj mi szansę. Spróbuj. Proszę..
- Przez te osiem miesięcy
myślałam, że do mnie wrócisz i że się nami zajmiesz – nie
nadążałem wycierać łez z jej policzków.
- Gregor..
- Tak? - chrypię zamiast
mówić normalnym głosem.
- Dlaczego mnie nie
kochałeś? - pyta. Ja nieruchomieję. Serce wyskakuje mi z klatki,
sumienie zżera od środka..co ja miałem jej odpowiedzieć?
- Jestem tu dla was, żeby
naprawić ten błąd – odpowiadam po chwili zastanowienia. Wiem, że
nie jest przekonana.
- Powiedz, że mnie z tym
wszystkim nie zostawisz.
- Nigdy – mówię tak
pewnie jak jeszcze nigdy.
- Dlaczego właśnie on? -
znów wylewa na mnie porcję łez. Znów ocieram je szybko z jej
twarzy. Mogłem zdjąć koszulkę, bo i tak już nie nadawała się
do użytku.
- To kara dla mnie, nie
dla ciebie – odpowiadam spokojnie, wpatrując się w jej ciemne
oczy. Nie potrafiłem odgadnąć, co się w nich kryje. Jedyne, czego
byłem pewien to to, że jest zmęczona. Nie tylko fizycznie, ale też
w każdym innym calu. Ona była tym wszystkim wyczerpana. - to ja się
muszę teraz wykazać, nie ty. Bo ty zrobiłaś wszystko, co mogłaś.
Darzyłaś mnie uczuciem, byłaś dla mnie. W końcu urodziłaś mi
dziecko, a ja okazałem się skurwielem. To ja muszę coś zmienić i
zasłużyć na ciebie i na niego. Rozumiesz? - wyszeptałem jej na
usta, trzymając jej rozpaloną twarz w dłoniach. Już nie płakała.
Nie wiem, czy było to spowodowane bezsilnością, brakiem łez czy
moimi słowami. Ale uspokoiła się, oddychała już równomiernie i
chyba już nie zamierzała uronić ani jednej kropli.
- Klęłam i złorzeczyłam
na ciebie, kiedy pojawiły się pierwsze bóle, a potem zaczęłam
rodzić..chyba przeze mnie straciłeś formę – nie wiedziałem,
czy mam się śmiać, bo to było w tym wszystkim nawet zabawne. Czy
może być smutnym, czy zawiedzionym, czy nawet złym, że
przypomniała mi o skokach, które ostatnio były moją piętą
achillesową. Nie odpowiedziałem więc nic, tak dla świętego
spokoju. Głaskałem ją po policzkach, po karku, po włosach. Leżała
wygodnie oparta o mój tors. Zerknąłem na chwilę na łóżeczko,
gdzie spał spokojnie chłopiec. Uśmiechnąłem się, bo jego widok
sprawiał, że zapominałem o wszystkim, o całym Bożym świecie. A
potem znów spojrzałem na nią i z westchnieniem stwierdziłem, że
zasnęła. Ułożyłem ją na łóżku, przykryłem kołdrą. Po
prostu na nią patrzyłem.
- Obiecuję ci, że
następne dziecko to ja urodzę – powiedziałem na koniec i
zaśmiałem się cicho. Pocałowałem ją w czoło. Podszedłem do
łóżeczka i uczyniłem to samo. A potem po cichu wyszedłem.
~ Bo jakimś cudem zdajesz sobie sprawę, że czas dojrzeć...
***
Co u Was słychać, Kochane? Jak mijają/minęły Wam ferie?
Mam nadzieję, że umiliłam Wam czas nowym rozdziałem. Chciałam pokazać, że Hania zaczyna powoli się otwierać, ale wciąż głęboko w jej sercu jest zakorzeniony uraz do Gregora.
Chyba krok po kroku należy to zmieniać ^^
Teraz czas na Innsbruck.
Buziaki :*
dzięki ci! uratowałaś mój nudny wieczór, bo nie miałam co czytać
OdpowiedzUsuńpytasz co u nas? u mnie w Szczecinie zaczęły się ferie, które są zbawieniem dla mnie i dla reszty maturzystów, zmęczenie materiałem to straszna rzecz
kolejny raz przepraszam,że nie komentuję regularnie no ale czas goni nas do matury 91 dni :/
rozdział oczywiście świetny, uwielbiam to opowiadanie, takiego Gregora, kochanego, wręcz kajającego się
cóż czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że dodałaś kolejny rozdział.
Czytam wiele blogów ale zawsze z niecierpliwością czekam na rozdział od Ciebie.
Oczywiście rozdział genialny.
Jest przepełniony emocjami.
Niespodziewałam się tu Bartka.
Mam nadzieję że nie namiesza w tej historii.
Co do Gregora widać że się stara. Cały czas chce być blisko Hani i Adasia.
Cieszy mnie fakt że Hania nie odrzuciła Gregora kiedy do niej przyszedł.
Może to że mu wszytsko powiedziała zmieni jej podejście do niego. Będą mieć wyjaśnione kilka kwesti.
Gregor chyba do końca życia będzie miał wyrzuty sumienia,że odrzucił własne dziecko.
Uważam że w okresie kiedy Gregor poznał Hanie nie kochał jej tak jak ona na to liczyła ale z pewnością coś do niej czuł. Gdyby nic do niej nie czuł mogłaby być po prostu jego zdobyczą na kolejną noc, a jednak tak nie było.
Czekam na kolejny.
Buziaki ;*
Świetny!! Uwielbiam twoje opowiadanie :) czekam na część dalszą. A ferii jeszcze nie miałam haha weny!! :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie relacja Bartka i Hani, niby to było dawno temu, ale Kłusek chyba nie może albo nie chce o tym zapomnieć. czuję, że jeszcze namiesza w życiu dziewczyny.
OdpowiedzUsuńi jest Gregor, który stara się i to widać. chyba zaczynam kibicować tej dwójce, ale tak jak pisałam - Bartek może jeszcze namieszać.
[bezsensowni.blogspot.com]
Po pierwsze - widzę że nie tylko ja zwróciłam uwagę na to austriackie "senk ju" XD Pierwszy raz zauważyłam to u Gregora i myślałam, że to tylko taki przypadek, a potem usłyszałam, że Morgi też tak mówi i teraz za każdym razem, gdy słucham, jak mówią po angielsku, staram się wyłapać takie niuanse. Ogólnie opis pierwszego spotkania Hani z chłopakami wywołał duży uśmiech na mojej twarzy. No ale potem nie było już tak przyjemnie. Ta sytuacja z Bartkiem... Szkoda mi go, naprawdę. Najgorsze jest to, że przez tę jedną jedyną chwilę zapomnienia on nie umie dojść do ładu ze swoim życiem. Jest z Kasią, a jednak próbuje w jakiś sposób przekonać do siebie Hanię, a zarazem zniechęcić ją do Gregora. Z tego może wyjść coś niedobrego. Szczególnie jeśli Gregor znów zrani Hanię, a ona zacznie szukać pocieszenia. No ale nie wybiegajmy za bardzo w przyszłość. Póki co cieszę się, że Hania otworzyła się na Gregora. Myślę, że będzie jej lepiej teraz, gdy już o wszystkim mu powiedziała, a i on lepiej ją zrozumie. W ogóle ten moment, gdy spytała: "Dlaczego mnie nie kochałeś?" chwycił mnie za serce. To było takie smutne i prawdziwe!
OdpowiedzUsuńGregor cały czas zapewnia Hanię, że wszystko będzie dobrze, a we mnie z każdym rozdziałem narasta obawa, że dobrze przecież wcale nie musi być. Boję się, że przeszczep się nie uda, a oni stracą Adasia i zarazem jedyne, co ich jeszcze łączy. Nie wiem, czy umieliby sobie z tym poradzić, dlatego mam nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy, a chłopiec wyzdrowieje.
Tym razem jestem prawie na czas! <3 Czekam niecierpliwie na Innsbruck!
Całuję! ;*
PS. No i znowu w tle piosenka, którą uwielbiam <3
UsuńTa piosenka tak bardzo pasuje mi do tej historii :) tekst mówi sam za siebie <3
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńKochana, kolejny świetny rozdział. Nie wiem, jak ty to robisz, ale każdy kolejny sprawia wrażenie coraz bardziej prawdziwego. Jestem po prostu zauroczona :)
Dzisiaj sporo emocji, ale chyba coraz lepszych, pozytywniejszych. Hania otwiera się na Gregora. No, powiem szczerze, że to najwyższa pora. Ja rozumiem, skrzywdził ją, dziewczyna bardzo to przeżywała, ale... teraz raczej nie warto rozpamiętywać tego, co było dawno temu, tylko patrzeć w przyszłość. Oboje mają teraz dla kogo walczyć. Nie tylko o życie Adasia, ale może też i o samych siebie?
Z drugiej strony mamy jeszcze Bartka, który dla mnie jest taką małą zagadką. Chociaż coś czuję, że może namieszać.
Jak po feriach... ciężko :D Nie byłoby źle, gdyby nauczyciele nie robili nam maratonów sprawdzianowych.
Czekam!
Buziaki :**
Dotarłam!
OdpowiedzUsuńBrakuje mi już określeń na Twoje powiadanie, bo cudo to stanowczo za mało!
Ten rozdział pozwala nam doskonale wczuć się w sytuację Hani.
Urzekł mnie fragment - "Najpierw patrzy wściekle na siostrę, która nic nie robi sobie z tego spojrzenia. Potem przenosi je na mnie. Powoli puszcza nie dający za wygraną suwak, a jego ręce opadają do dołu. Nie przestaje na mnie patrzeć, ja nie przestaję patrzeć na niego. I w jednej chwili wiedziałam, że jestem zgubiona."
Na samą myśl ile ona wycierpiała robi mi się przykro...
Mam nadzieję, że Gregor naprawi to co popsuł i pomoże jej się podnieść.
A Bartek? Hmmm... Przyznam, że tutaj mnie całkowicie zaskoczyłaś!
Za Chiny nie spodziewałabym się tego!
Błagam o to aby on tutaj jeszcze bardziej nie namieszał :(
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
Jeśli masz czas, a przede wszystkim chęci to zapraszam na dwójeczkę do Majki i Petera:
http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html
Trzymaj się! <3
Pozdrawiam, Camille.
O jeju jaki słodki <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się! Cieszę się, że w końcu Hania się otworzyła, a Gregor jej wysłuchał. Mam nadzieje też, że Bartus nie będzie przeszkadzał :))
Do następnego.
Pozdrawiam Marysiaa ;)