Strony

środa, 3 lutego 2016

Jedenaście

Minął cały długi tydzień od przyjazdu Gregora do Polski. Calusieńki. I co najlepsze, nie narzekał, nie krzywił się i zachowywał się nad wyraz spokojnie jak na jego osobę. Taka postawa skoczka wzbudzała we mnie niemałe zdziwienie.
- I jak sobie to teraz wszystko wyobrażasz? - słyszę ciche, ale stanowcze pytanie bruneta. Odwracam twarz w jego kierunku i napotykam blask zielonoszarych tęczówek. Martwi się. Widzę to.
- Wyjadę z nim do Innsbrucka. Nie mam zaplanowanej przyszłości. Najważniejsze, żeby wyleczyć Adasia a to, co później jeszcze kiedyś się ustali – odpowiadam, znów zerkając na bawiącego się nieopodal malca. Gregor nie dał za wygraną i już dawno rozstawił wielki dmuchany basen. Wielki to wcale nie jest wyolbrzymiony epitet. Jak dla mnie to on jest nawet ogromny. To zdecydowanie nie jest typowy basen dla dzieci, skoro mogą się w nim zmieścić spokojnie co najmniej jeszcze 3 dorosłe osoby. Tak, moja siostra, Gregor i Klaudia postradali zupełnie zmysły.
Klaudia, moja najlepsza przyjaciółka od dzieciństwa. Zawsze ze mną, zawsze mnie wspiera. Mieć takie osoby wokół siebie to jedynie skarb.
- Zamknij usta, bo ci ślina leci na jego widok – komentuje złośliwie siedzący obok mnie mężczyzna. Patrzę na niego wielkimi oczami.
- Wcale nie! Wymyślasz, Bartek – odpowiadam ostro. Nie wiem, skąd pojawiła się u mnie taka wściekłość, ale nie spodobała mi się uwaga przyjaciela – patrzę na Adasia, bo mimo tego, że są tam też Klaudia i Baśka to jednak martwię się, żeby gdzieś go nie wziął i nie utopił – dodaję nieco spokojniej. Kłusek dalej na mnie patrzy. Wiem to, mimo że wzrok nadal mam utkwiony na resztę towarzystwa.
Tak, ten sam Bartek Kłusek, kolejna dobra osoba, z jaką mogę dzielić życie. Najlepszy kumpel? Nie wiem, czy tak mogę określić relację, jaka istnieje między nami. To raczej najlepszy kumpel Baśki i Klaudii, mój przypadkowy kolega. Tyle, że nasza znajomość rozwija się w bardzo dziwny i nieprzewidywany sposób od tych kilku lat i niestety nie możemy tutaj mówić o czystej i typowej przyjaźni damsko-męskiej.
To dzięki niemu poznałam Glorię. A właściwie dzieki temu, że znam osobiście jego i kilku innych polskich skoczków, jak Dawida, Kubę Kota czy Krzysia Miętusa. Nie jesteśmy sobie aż tak bliscy, ale dzięki Bartkowi zawsze miałam specjalną przepustkę na skocznię, która umożliwiała mi przebywanie na terenie wydzielonym tylko dla członków poszczególnych ekip i dziennikarzy. Tam też przypadkowo trafiłam na sympatyczną i bardzo otwartą Glorię, która przyjechała spontanicznie do Zakopanego, by dopingować brata. Wtedy też poznałam jego, a to spotkanie chyba na zawsze utkwi w mojej pamięci.

- Jejciu! W tym „Cakopanem„jest cudnie!! - piszczy, a ja kręcę głową z rozbawieniem i podaję jej kubek z gorącą czekoladą – nie wiem czemu co roku tutaj nie przyjeżdżam. Macie naprawdę odjazdowych kibiców!
- Zakopane, Gloria, nie „Cakopane”. Ta wasza austriacka wymowa mnie czasami przeraża. - odpowiadam, śmiejąc się głośno.- Może jeszcze dodasz te wasze „senk ju”?
- Oj, nieważne – mówi od niechcenia, jakby uwaga wcale do niej nie dotarła – chodź do domku chłopaków, póki trwa przerwa. Poznam cię z całą drużyną – dodaje entuzjastycznie, a mój uśmiech przygasa. Patrzę na nią z przerażeniem.
- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Będę pewnie dla nich takim trochę...no nie wiem.... intruzem i chyba nie powinnyśmy przeszkadzać im w trakcie konkursu... - odpowiadam.
- Oszalałaś?! W czym ty chcesz im przeszkadzać? W robieniu sobie nawzajem żartów? - czuję jak chwyta mnie mocno za ramię i ciągnie w przeciwną stronę – chodź, nie marudź!
- Gloria, ale ja nie wiem czy oni... - nie zdążyłam zaprotestować. Brunetka już otwierała drzwi do odpowiedniego małego budynku, a po upływie dwóch sekund już byłyśmy w środku. Kiedy podniosłam spojrzenie, zobaczyłam przed sobą kilku rozemocjonowanych chudzielców, w mniej lub bardziej nałożonych kombinezonach albo i nawet w samej bieliźnie termicznej. Poczułam zażenowanie i z pewnością było ono widoczne na moich policzkach. Nie raz przecież widywałam naszych skoczków biegających wokół skoczni w samych gaciach i nigdy nie czułam się skrępowana, kiedy przebywałam w ich szatni. Teraz jednak było zupełnie inaczej. To przecież Austriacy, tak, te same AUTY. Reszta nie wydawała się jednak w ogóle speszona widokiem dwóch kobiet, które właśnie wtargnęły do domku i dopiero po dłuższej chwili zorientowali się, że w ogóle ktoś przyszedł.
- Czy wy wstydu nie macie, żeby tak paradować z tymi nieatrakcyjnymi chudymi tyłkami w momencie, kiedy przychodzą do was dziewczyny? Jesteście normalnie bezczelni! - pierwsza odzywa się Gloria. Stefan Kraft i Morgi jedynie się zaśmieli, Martin Koch nieznacznie uniósł kąciki ust do góry a Andi Kofler wyszczerzył do nas białe ząbki. Tak, nikt nie musiał przedstawiać mi tych twarzy.
Tylko jedna osoba stała do nas tyłem i w ogóle nie zareagowała na całą tą sytuację, ale że ten ktoś miał głową utkwioną w walizce w celu znalezienia jakiejś arcyważnej rzeczy, nie mogłam jednoznacznie stwierdzić, kto to.
- Ojej, chłopaki. Mamy tu chyba jakąś nową koleżankę – zauważył błyskotliwie Kraft. Cała reszta automatycznie utkwiła spojrzenie w moją osobę i z zainteresowaniem się mi przypatrywała. Ja natomiast stałam jak wryta i zupełnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
- No dobra, to są głąby i nie mają za grosz kultury.. - zaczyna Gloria.
- Wypraszam sobie! - krzyczy z udawaną obrazą Thomas. Dziewczyna przewraca jedynie oczami.
- Nieważne... - wzdycha i robi krótką pauzę - Chłopaki, to jest Hania – mówi, a ja nieznacznie się do nich uśmiecham – Hania, to są chłopaki – i na tym kończy prezentację. Każdy z nich szczerzy się do mnie pogodnie i mówi „cześć”. Nagle słyszymy krzyk do tej pory milczącej osoby.
- No żeż kurwa mać! - chłopaki odwracają się w kierunku nadal stojącego do nas tyłem skoczka, a Morgi łapie się desperacko za głowę i nią kręci.
- Co znowu, Schlieri? - pyta od niechcenia Stefan.
- Zamek w tym cholernym kombinezonie mi się zaciął! - mówi i odwraca się w naszym kierunku, nadal nieustępliwie próbując uporać się z tym zamkiem. Nie potrafiłam nie uśmiechnąć się z rozbawieniem na ten widok.
- Skleisz taśmą, przecież Sepp się nie zorientuje... - zauważa ironicznie Martin. Chłopaki wybuchają śmiechem. Spojrzenie Gregora mogło w tej chwili zabić.
- Żebyś jak w tamtym roku przypadkiem nie skoczył z Żyłą na piwo, zamiast skoczyć na Krokwi – odpowiada mu wkurzony. Ledwo powstrzymywałam śmiech. Koch dał za wygraną i już się nie odezwał.
- Hania czy wspominałam ci, że mój brat to największy burak z nich wszystkich? - tym razem Schlierenzauer podnosi na nas po raz pierwszy wzrok. Najpierw patrzy wściekle na siostrę, która nic nie robi sobie z tego spojrzenia. Potem przenosi je na mnie. Powoli puszcza nie dający za wygraną suwak, a jego ręce opadają do dołu. Nie przestaje na mnie patrzeć, ja nie przestaję patrzeć na niego. I w jednej chwili wiedziałam, że jestem zgubiona.

- Czujesz coś jeszcze do niego? - pyta ponownie, a ja chowam twarz w dłonie. Następnie zerkam na niego podirytowana.
- Proszę cię, nie zaczynaj tego tematu. To nie jest w tej chwili najważniejsze – odpowiadam.
- Nie rozumiem, dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi, że ojcem Adasia jest właśnie Schlierenzauer. - dodaje z nutką pretensji w głosie. Jestem zaskoczona.
- No wybacz, ale nie powiedziałam o tym nawet moim rodzicom – odpowiadam. Widzę, jak zaciska wargi ze złości.
- Ale my się przyjaźnimy – mówi pewnie i świdruje mnie wzrokiem. Nie umiem wytrzymać pod tak ciężkim spojrzeniem, dlatego znów patrzę na syna.
- Czyżby? - nie wiem, czy stwierdzam, czy pytam. Czasami mam wrażenie, że nie umiem rozmawiać z nim tak normalnie, bez dwuznacznych odpowiedzi.
- Wrócisz do niego? - znów pyta.
- Bartek!
- Nie rób tego – mówi pewnie – on cię skrzywdził, zostawił. Olał własne dziecko..
- Ale jest jego ojcem i chce teraz zapewnić mu wszystko, co najlepsze – odpowiadam, znów na niego patrząc. Chyba po raz pierwszy wyraziłam się w pozytywny sposób o szatynie. Doskonale rozumiem ten wzrok, to pełne bólu spojrzenie. Żołądek podchodzi mi do gardła, kiedy odgaduję jego myśli.
- Bartek...
- Dlaczego tak to przekreślasz? Myślałem...sądziłem wtedy, że coś dla ciebie znaczę. Że cenisz sobie naszą relację.. - szepcze. Kręcę energicznie głową.
- Właśnie dlatego, że cenię sobie naszą przyjaźń nie powinniśmy wracać do tego tematu – odparłam. Milczy przez chwilę i ociera sobie twarz dłońmi.
- Powinniśmy sobie wyjaśnić to, co się zdarzyło..
- Przecież już raz to zrobiliśmy. - mówię desperacko.
- Odrzuciłaś mnie. Powiedziałaś, że ta noc nic dla ciebie nie znaczyła...
- Bartek, taka jest prawda. Dobrze o tym wiesz... - odpowiadam równie cicho i czuję, jak między nami znów tworzy się to napięcie. Nie chcę. Nie tutaj i nie teraz.
- Poszłaś ze mną do łóżka nic do mnie nie czując? Nie wierzę.. - stwierdza cierpko. Patrzę na niego znacząco.
- Zaciągnąłeś mnie do tego łóżka tymi swoimi czułymi słówkami, zapewnieniami, że nadal jestem piękna i atrakcyjna mimo tego, że czułam się po porodzie jak worek po kartoflach, byłam wyczerpana tym nocnym wstawaniem i wyglądałam jak monstrum. Sprawiłeś, że znów poczułam się kobietą i ktoś mnie pożądał. Dziękuję ci za to, ale dobrze wiesz, że to miał być jeden jedyny nic nie znaczący raz – moja klatka spazmatycznie opada i unosi się do góry od tych emocji. Dlaczego akurat teraz porusza sprawę, która miała zostać tylko i wyłącznie między nami i nie miała wpływać na nasze życie? Nie rozumiałam, dlaczego tak robi.
- Hania..
- Nie, Bartek. Przecież masz dziewczynę. - dodaję dobitnie. Milczy. Chyba zrozumiał. Chyba, nie wiem. - Kaśka za tobą szaleje, a ja ją szanuję.
- Wtedy nie byliśmy razem.
- Wtedy to po prostu mieliście kryzys, to nie było jeszcze definitywne rozstanie – mówię.
- Hania, ja nie potrafię tak po prostu o tym zapomnieć.. - słyszę. Nie mogę tak dłużej.
- Skup się na Kasi. - odparłam. Nic nie powiedział.
Znów zerkam na bawiące się towarzystwo i z przerażeniem odkrywam, że szatyn z nieukrywaną ciekawością mi się przypatruje. Zorientował się? Miałam wrażenie, że z pewnością zauważył tę dziwną atmosferę między mną a Kłuskiem. Przestraszyłam się. Nie chciałam, żeby cokolwiek się domyślał.
- Idę do nich – mówię, podnosząc się z leżaka. Zdejmuje po drodze letnią sukienkę, pozostając jedynie w skąpym stroju kąpielowym. Wiedziałam, że Bartek teraz na mnie patrzy. Niemal czułam, jak jego wzrok parzy moje plecy. A Gregor? Pod jego spojrzeniem płonęłam..
Podał mi rękę, by pomóc mi wejść do wody. I od tej pory nie liczyło się dla mnie nic, tylko uśmiech mojego dziecka.


Nie pomyliłem się, kiedy usłyszałem głosy z innego pokoju. Moja intuicja również mnie nie zawiodła, gdy stanąłem pod pokojem brunetki a płacz wydawał się o wiele bardziej donośniejszy. Nie pukałem, bo pewnie wcale by mnie nie wpuściła. Po prostu otworzyłem powoli te drzwi i wszedłem do środka. Nie zdziwiła się moim widokiem. Wręcz przeciwnie. Spojrzała na mnie oczami mokrymi od łez i zrobiwszy krótką pauzę, znów zaciągnęła się płaczem.
- Hania? - zwróciłem się do niej cicho, kucając naprzeciwko niej. Tak, siedziała na podłodze z pudełkiem pełnym chusteczek i jeszcze większą stertą zużytych wokół. Zmartwiłem się. Tak na poważnie.
- Hania, co się dzieje? - spytałem nieco głośniej. Musiała minąć kolejna dłuższa chwila, by zaczęła mówić. Z pewnym wahaniem dotknąłem jej włosów, które raz po raz wpadały jej do oczu i tym samym stawały się mokre. Zacząłem odgarniać je do tyłu, pełny nadziei, że trochę ją uspokoję. Nie wiem czy to podziałało, ale płacz nieco zelżał.
- Miałam zostać geologiem, Gregor. Wiesz, jak bardzo kocham przyrodę, góry, wędrówki po jaskiniach..ba, w tym roku miałam zacząć wszystko od nowa. Nawet już złożyłam papiery...i co? - i znów zaczęła płakać, a ja kompletnie nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Co zrobić. Zaskoczyła mnie tymi słowami i czułem się zdezorientowany.
- Hania, uspokój się. Powiedz mi wreszcie, co się stało? - dodałem pewniej. Dziewczyna znów jedynie na mnie popatrzyła, a jej płacz stał się jeszcze większy. Nie wiedziałem, jak mam ją pocieszyć i pierwsze, co przyszło mi do głowy to ją po prostu przytulić. Chwyciłem więc jej drobne ciało i sam opierając się o łóżko, posadziłem ją sobie na kolanach. Niemal jak małe dziecko wczepiła się w moją klatkę piersiową, a jej obfite łzy moczyły moją koszulkę. Otuliłem ją ramionami i zacząłem lekko kołysać. Postanowiłem dać się jej wypłakać i dopiero może wtedy się otworzy.
- Wszystko szło mi dobrze. Zaliczenia, egzaminy, kolokwia...zdawałam je bez większego wysiłku. Korzystałam z życia, jakie dawał mi Kraków, z dala od rodziców i ich wiecznej kontroli. Czułam się taka wolna, taka...szczęśliwa. Miałam super znajomych, niemal co weekend wychodziłam na jakieś imprezy. Było świetnie – powiedziała po chwili ciszy. Odchyliłem jej głowę tak, by móc spojrzeć w jej oczy. Pod potokiem łez doszukałem się jedynie bólu. Co się dzieje, dziewczyno?
- Potem poznałam ciebie – oznajmiła lekko, a ja wstrzymałem na moment powietrze – to było jak z jakichś snów, z marzeń. Bo jak to możliwe, że taka przeciętna dziewczyna jak ja stała się obiektem zainteresowań takiego wielkiego sportowca? To przecież nie dzieje się w normalnym życiu – mówiła z przejęciem.
- Hania...
- No przyznaj Gregor, przecież nie umawiałeś się z dziewczynami takimi jak ja. Nie z fankami spod skoczni. No...może kiedyś, jak zacząłeś być popularny, ale to inna sytuacja... - kontynuowała nawet nie dając mi dojść do słowa. A ja chciałem coś powiedzieć, bo domyślałem się do czego zmierza – nawet Sandra pochodziła ze znanej rodziny z koneksjami..oboje jej rodziców to też sportowcy. Więc dlaczego ja, pomyślałam? No ale stało się i wpadłam po uszy. Zakochałam się jak głupia i byłam pewna, że taki ktoś jak ja też ma szansę zajść daleko. Byłam dumna, bo byłam twoją dziewczyną. Albo kimś w ten deseń...
- Proszę cię – szepczę, ale czuję, jak jedynie się uśmiecha.
- I okazało się, że naprawdę byłam naiwna. Że nawymyślałam sobie w tej pokręconej główce jakiś pierdół o miłości, która w rzeczywistości nie istniała. Zrobiłeś ze mnie taką...panienkę do wynajęcia...dziwkę..
- Hania! - nie mogłem słuchać tego, co mówi. Nie mogłem i tyle. - to było dawno, jest przeszłością i chcę o tym zapomnieć. Proszę, zrób to samo.
- O czym? O tych wszystkich nocach w hotelach, kiedy z tobą zostawałam, oszukując rodzinę? O wycieczkach, o wyjeździe na te wakacje do Hiszpanii? Powiem ci, że nieźle się wtedy namęczyłam z wymyśleniem logicznej historyjki dla rodziców..
- Nie – znów jej przerwałem. Westchnąłem głośno – nie o tych wszystkich chwilach, bo one były naprawdę wspaniałe, Hania – powiedziałem nadal tuląc ją do siebie i głaszcząc po gołym ramieniu. Jej skóra była taka chłodna, choć na dworze w tej chwili panowało pewnie ze dwadzieścia stopni.- tylko...o tym wszystkim złym, co ci mówiłem. O kłamstwach, nieprawdziwych uczuciach..
- Tak cholernie mnie zraniłeś, Greg...tak mocno...tak bardzo.. - jej głos drżał, gdy to wszystko mówiła a moje serce pękało w środku. Wyrzuty sumienia znów powróciły i byłem w rozsypce.
- Nigdy więcej tego nie zrobię, Haniu. Nigdy – zapewniam ją. Ona zaczęła kręcić energicznie głową jakby w geście protestu.
- Nie składaj obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać – odpowiedziała i tym samym wywierciła pokaźną dziurę w mojej duszy. Nie chciałem, żeby mnie tak kiedykolwiek postrzegała. Już nie.
- Dlatego płaczesz? - spytałem cicho, kładąc swój podbródek na jej czole.
- Ja już nie dam rady, Gregor. Za dużo tego na mnie spadło...nie wytrzymuje, nie wiem, co mam robić... – chlipie, a ja byłem gotów przynieść jej gwiazdkę z nieba, gdyby teraz mnie o to poprosiła. Zamiast tego jeszcze mocniej ją przytuliłem.
- Jestem tu – szepczę, całując ją we włosy jakby to miało potwierdzić moje słowa.
- Przez 4 miesiące leżałam w szpitalu zanim urodził się Adaś – mówi.
- Dlaczego? - czekałem na jej odpowiedź z przyspieszonym biciem serca.
- Bo mnie zostawiłeś...bo...bo..bałam się tego, co będzie. Jak sobie poradzę...porodu..odpowiedzialności, zostania z tym wszystkim samą..– torturowała mnie tymi słowami i ona dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Ale wiedziałem, że ona musi to wszystko powiedzieć i czegóż innego mogłem się spodziewać?
- Zabijasz mnie.. - przyznaję z bólem.
- Ty mnie wtedy też zabiłeś. Częściowo...już nie jestem tą samą dziewczyną...
- Wybacz mi, błagam … - jak bardzo chciałem to wszystko naprawić. Ale jak? Jak sprawić, by zaczęła na mnie normalnie patrzeć i nie miała przed oczami tej sceny w kawiarni, kiedy mnie widzi?
- To nie jest takie proste.. - szepczę.
- Poczekam – odpowiadam pewnie – tylko daj mi szansę. Spróbuj. Proszę..
- Przez te osiem miesięcy myślałam, że do mnie wrócisz i że się nami zajmiesz – nie nadążałem wycierać łez z jej policzków.
- Gregor..
- Tak? - chrypię zamiast mówić normalnym głosem.
- Dlaczego mnie nie kochałeś? - pyta. Ja nieruchomieję. Serce wyskakuje mi z klatki, sumienie zżera od środka..co ja miałem jej odpowiedzieć?
- Jestem tu dla was, żeby naprawić ten błąd – odpowiadam po chwili zastanowienia. Wiem, że nie jest przekonana.
- Powiedz, że mnie z tym wszystkim nie zostawisz.
- Nigdy – mówię tak pewnie jak jeszcze nigdy.
- Dlaczego właśnie on? - znów wylewa na mnie porcję łez. Znów ocieram je szybko z jej twarzy. Mogłem zdjąć koszulkę, bo i tak już nie nadawała się do użytku.
- To kara dla mnie, nie dla ciebie – odpowiadam spokojnie, wpatrując się w jej ciemne oczy. Nie potrafiłem odgadnąć, co się w nich kryje. Jedyne, czego byłem pewien to to, że jest zmęczona. Nie tylko fizycznie, ale też w każdym innym calu. Ona była tym wszystkim wyczerpana. - to ja się muszę teraz wykazać, nie ty. Bo ty zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Darzyłaś mnie uczuciem, byłaś dla mnie. W końcu urodziłaś mi dziecko, a ja okazałem się skurwielem. To ja muszę coś zmienić i zasłużyć na ciebie i na niego. Rozumiesz? - wyszeptałem jej na usta, trzymając jej rozpaloną twarz w dłoniach. Już nie płakała. Nie wiem, czy było to spowodowane bezsilnością, brakiem łez czy moimi słowami. Ale uspokoiła się, oddychała już równomiernie i chyba już nie zamierzała uronić ani jednej kropli.
- Klęłam i złorzeczyłam na ciebie, kiedy pojawiły się pierwsze bóle, a potem zaczęłam rodzić..chyba przeze mnie straciłeś formę – nie wiedziałem, czy mam się śmiać, bo to było w tym wszystkim nawet zabawne. Czy może być smutnym, czy zawiedzionym, czy nawet złym, że przypomniała mi o skokach, które ostatnio były moją piętą achillesową. Nie odpowiedziałem więc nic, tak dla świętego spokoju. Głaskałem ją po policzkach, po karku, po włosach. Leżała wygodnie oparta o mój tors. Zerknąłem na chwilę na łóżeczko, gdzie spał spokojnie chłopiec. Uśmiechnąłem się, bo jego widok sprawiał, że zapominałem o wszystkim, o całym Bożym świecie. A potem znów spojrzałem na nią i z westchnieniem stwierdziłem, że zasnęła. Ułożyłem ją na łóżku, przykryłem kołdrą. Po prostu na nią patrzyłem.

- Obiecuję ci, że następne dziecko to ja urodzę – powiedziałem na koniec i zaśmiałem się cicho. Pocałowałem ją w czoło. Podszedłem do łóżeczka i uczyniłem to samo. A potem po cichu wyszedłem.






~ Bo jakimś cudem zdajesz sobie sprawę, że czas dojrzeć...







***
Co u Was słychać, Kochane? Jak mijają/minęły Wam ferie?
Mam nadzieję, że umiliłam Wam czas nowym rozdziałem. Chciałam pokazać, że Hania zaczyna powoli się otwierać, ale wciąż głęboko w jej sercu jest zakorzeniony uraz do Gregora.
Chyba krok po kroku należy to zmieniać ^^
Teraz czas na Innsbruck.

Buziaki :*

10 komentarzy:

  1. dzięki ci! uratowałaś mój nudny wieczór, bo nie miałam co czytać
    pytasz co u nas? u mnie w Szczecinie zaczęły się ferie, które są zbawieniem dla mnie i dla reszty maturzystów, zmęczenie materiałem to straszna rzecz
    kolejny raz przepraszam,że nie komentuję regularnie no ale czas goni nas do matury 91 dni :/
    rozdział oczywiście świetny, uwielbiam to opowiadanie, takiego Gregora, kochanego, wręcz kajającego się
    cóż czekam na ciąg dalszy
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Bardzo się cieszę że dodałaś kolejny rozdział.
    Czytam wiele blogów ale zawsze z niecierpliwością czekam na rozdział od Ciebie.
    Oczywiście rozdział genialny.
    Jest przepełniony emocjami.
    Niespodziewałam się tu Bartka.
    Mam nadzieję że nie namiesza w tej historii.
    Co do Gregora widać że się stara. Cały czas chce być blisko Hani i Adasia.
    Cieszy mnie fakt że Hania nie odrzuciła Gregora kiedy do niej przyszedł.
    Może to że mu wszytsko powiedziała zmieni jej podejście do niego. Będą mieć wyjaśnione kilka kwesti.
    Gregor chyba do końca życia będzie miał wyrzuty sumienia,że odrzucił własne dziecko.
    Uważam że w okresie kiedy Gregor poznał Hanie nie kochał jej tak jak ona na to liczyła ale z pewnością coś do niej czuł. Gdyby nic do niej nie czuł mogłaby być po prostu jego zdobyczą na kolejną noc, a jednak tak nie było.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!! Uwielbiam twoje opowiadanie :) czekam na część dalszą. A ferii jeszcze nie miałam haha weny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zaciekawiła mnie relacja Bartka i Hani, niby to było dawno temu, ale Kłusek chyba nie może albo nie chce o tym zapomnieć. czuję, że jeszcze namiesza w życiu dziewczyny.
    i jest Gregor, który stara się i to widać. chyba zaczynam kibicować tej dwójce, ale tak jak pisałam - Bartek może jeszcze namieszać.
    [bezsensowni.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze - widzę że nie tylko ja zwróciłam uwagę na to austriackie "senk ju" XD Pierwszy raz zauważyłam to u Gregora i myślałam, że to tylko taki przypadek, a potem usłyszałam, że Morgi też tak mówi i teraz za każdym razem, gdy słucham, jak mówią po angielsku, staram się wyłapać takie niuanse. Ogólnie opis pierwszego spotkania Hani z chłopakami wywołał duży uśmiech na mojej twarzy. No ale potem nie było już tak przyjemnie. Ta sytuacja z Bartkiem... Szkoda mi go, naprawdę. Najgorsze jest to, że przez tę jedną jedyną chwilę zapomnienia on nie umie dojść do ładu ze swoim życiem. Jest z Kasią, a jednak próbuje w jakiś sposób przekonać do siebie Hanię, a zarazem zniechęcić ją do Gregora. Z tego może wyjść coś niedobrego. Szczególnie jeśli Gregor znów zrani Hanię, a ona zacznie szukać pocieszenia. No ale nie wybiegajmy za bardzo w przyszłość. Póki co cieszę się, że Hania otworzyła się na Gregora. Myślę, że będzie jej lepiej teraz, gdy już o wszystkim mu powiedziała, a i on lepiej ją zrozumie. W ogóle ten moment, gdy spytała: "Dlaczego mnie nie kochałeś?" chwycił mnie za serce. To było takie smutne i prawdziwe!
    Gregor cały czas zapewnia Hanię, że wszystko będzie dobrze, a we mnie z każdym rozdziałem narasta obawa, że dobrze przecież wcale nie musi być. Boję się, że przeszczep się nie uda, a oni stracą Adasia i zarazem jedyne, co ich jeszcze łączy. Nie wiem, czy umieliby sobie z tym poradzić, dlatego mam nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy, a chłopiec wyzdrowieje.
    Tym razem jestem prawie na czas! <3 Czekam niecierpliwie na Innsbruck!
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. No i znowu w tle piosenka, którą uwielbiam <3

      Usuń
    2. Ta piosenka tak bardzo pasuje mi do tej historii :) tekst mówi sam za siebie <3

      Usuń
  6. Jestem!
    Kochana, kolejny świetny rozdział. Nie wiem, jak ty to robisz, ale każdy kolejny sprawia wrażenie coraz bardziej prawdziwego. Jestem po prostu zauroczona :)
    Dzisiaj sporo emocji, ale chyba coraz lepszych, pozytywniejszych. Hania otwiera się na Gregora. No, powiem szczerze, że to najwyższa pora. Ja rozumiem, skrzywdził ją, dziewczyna bardzo to przeżywała, ale... teraz raczej nie warto rozpamiętywać tego, co było dawno temu, tylko patrzeć w przyszłość. Oboje mają teraz dla kogo walczyć. Nie tylko o życie Adasia, ale może też i o samych siebie?
    Z drugiej strony mamy jeszcze Bartka, który dla mnie jest taką małą zagadką. Chociaż coś czuję, że może namieszać.
    Jak po feriach... ciężko :D Nie byłoby źle, gdyby nauczyciele nie robili nam maratonów sprawdzianowych.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotarłam!

    Brakuje mi już określeń na Twoje powiadanie, bo cudo to stanowczo za mało!
    Ten rozdział pozwala nam doskonale wczuć się w sytuację Hani.
    Urzekł mnie fragment - "Najpierw patrzy wściekle na siostrę, która nic nie robi sobie z tego spojrzenia. Potem przenosi je na mnie. Powoli puszcza nie dający za wygraną suwak, a jego ręce opadają do dołu. Nie przestaje na mnie patrzeć, ja nie przestaję patrzeć na niego. I w jednej chwili wiedziałam, że jestem zgubiona."
    Na samą myśl ile ona wycierpiała robi mi się przykro...
    Mam nadzieję, że Gregor naprawi to co popsuł i pomoże jej się podnieść.
    A Bartek? Hmmm... Przyznam, że tutaj mnie całkowicie zaskoczyłaś!
    Za Chiny nie spodziewałabym się tego!
    Błagam o to aby on tutaj jeszcze bardziej nie namieszał :(

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
    Jeśli masz czas, a przede wszystkim chęci to zapraszam na dwójeczkę do Majki i Petera:
    http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html

    Trzymaj się! <3
    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  8. O jeju jaki słodki <3
    Zakochałam się! Cieszę się, że w końcu Hania się otworzyła, a Gregor jej wysłuchał. Mam nadzieje też, że Bartus nie będzie przeszkadzał :))
    Do następnego.
    Pozdrawiam Marysiaa ;)

    OdpowiedzUsuń