Strony

wtorek, 9 lutego 2016

Dwanaście

Stałam z zaszklonymi oczami patrząc na całą moją rodzinę, która właśnie odwiozła nas na lotnisko. Miałam wrażenie, że wyjeżdżam na co najmniej rok, a nie tylko na kilka tygodni. Mama płakała, Baśka zachowywała się za cicho, jak na nią, a tata patrzył na mnie z troską. To on najdłużej z nich wszystkich mnie przytulał, mówiąc słowa otuchy. Mama za bardzo panikowała, jak zawsze. Basia chciała lecieć z nami, ale zaraz miała zacząć się szkoła, więc to i tak nie miało sensu.
- Tylko dzwoń do nas codziennie i mów, jak sprawy się mają – powiedziała ze wzruszeniem mama, raz po raz gładząc moje włosy. Uśmiechnęłam się do niej pogodnie i zapewniłam ją, że będę tak robić. Kiedy ściskałam się z Baśką, nie zamieniłyśmy ani jednego słowa. Każda z nas zna swoje myśli i po prostu nie było takiej potrzeby. Wiem, że mam jej wsparcie, choć będziemy od siebie ponad 600 km.
W niewielkiej odległości od tej rozemocjonowanej grupki stał Bartek. Był bardzo skupiony i poważny. Obserwował każdy mój krok i nie zmienił mimiki twarzy nawet, kiedy do niego podeszłam. Po prostu patrzył mi w oczy.
- Bądź bezpieczna – mówi w końcu i wbrew moim oczekiwaniom, delikatnie głaszcze mnie po policzku. Uśmiechnęłam się do niego lekko, bo to był całkiem przyjemny gest.
- Przyjechałeś aż do Krakowa, by powiedzieć mi tylko te dwa słowa? - pytam. Uśmiecha się. Dobrze wiem, dlaczego przyjechał.
- Nie mogłem puścić cię z nim bez pożegnania – odpowiada, a po chwili oboje milkniemy.
- Wiesz, że to może się nie udać – mówię.
- Uda się, zobaczysz – zapewnia mnie – Adaś będzie zdrowy, bo będzie pod opieką super lekarzy.
- Ale dawca..
- Dawca też się znajdzie. Jeśli nie Gregor, to ktoś inny – przerywa mi, a ja lekko kiwam głową – obiecaj mi tylko jedno – patrzę na niego niespokojnie.
- Co takiego?
- Że nie dasz mu się omamić – i znów to samo. On nigdy nie zapomni...
- Nie dam – odpowiadam dla świętego spokoju. - nie będę miała okazji, żeby zajmować się bzdetami.
- Będziesz go teraz potrzebowała bardziej, niż kogokolwiek innego, a to może doprowadzić do wielu rzeczy.
- Bartek, nie w głowie mi teraz romanse – odparłam z westchnieniem. Widzę, jak zaciska wargi.
- To ojciec twojego syna i tu nie chodzi o romans. Po prostu już zawsze będziecie ze sobą blisko ze względu na Adasia – mimowolnie odwracam się w kierunku Schlierenzauera. Stoi obok moich rodziców z Adasiem na rękach i przypatruje się nam intensywnie. Tak samo jak wtedy, dwa dni temu. Powracam do Kłuska.
- Masz zbyt wybujałą wyobraźnię, Kłusek – próbuje obrócić jego słowa w żart – może zacznij pisać jakąś książkę – unosi jedną brew do góry.
- Nie udawaj – mówi.
- Chyba mój tatuś doskonały się niecierpliwi – muszę zakończyć tą rozmowę, która znów zmierza na niewłaściwy tor. Jego uśmiech przygasł. Mimo wszystko był dla mnie ważny i nie chciałam go martwić – uściskasz mnie, czy mam sobie pójść? - pytam z rozbawieniem. Po chwili wahania już tonę w jego niedźwiedzim uścisku. Takim przyjacielskim, przyjemnym. Czuję, jak całuje mnie w czoło, a gdy unoszę głowę do góry, napotykam jego intensywnie zielone oczy.
- Masz do mnie dzwonić, gdyby coś się działo. W ogóle masz do mnie dzwonić – sprostował, a ja przytaknęłam.
- Obiecuję, słowo harcerza! - odpowiadam, lekko się śmiejąc. Uśmiecha się nieznacznie i znów mocno mnie przytula. Tylko tym razem jakby trochę inaczej, jakby kierowały nim inne pobudki.
- Kocham cię, Hania – słyszę jego szept gdzieś przy uchu. Momentalnie sztywnieję, a w głowie mam mętlik. Nie chcę go tracić, nie w ten sposób..
- Bartek.. - próbuje się od niego odkleić, ale on mnie wyręcza. Widzi mój wyraz twarzy i wie, co właśnie myślę.
- Idź już, bo on zaraz tu przyleci i i tak mi ciebie wyrwie – mówi ze śmiechem. I ja się uśmiecham, chodź chyba tylko dla pozorów. Po kilku sekundach stałam już u boku drugiego ze skoczków.
- Wszystko w porządku? - pyta, bo widzi moją minę. Muszę się uspokoić, dlatego zabieram z jego rąk zasypiającego Adama i mocno go do siebie przytulam.
- W porządku, Gregor. Chodźmy już – nie naciska. Ostatni raz zerkam na machającą do nas rodzinę. Kłuska już tam nie było.
- Hej, a ja?! - patrzę w bok i widzę biegnącą w naszym kierunku Klaudię. Uśmiecham się promiennie na jej widok.
- Myślałam, że o nas zapomniałaś – zagaduję do dziewczyny wesoło. Przytulała mnie już, zanim na dobre do nas podeszła. Klaudia była drobną, jasnowłosą blondynką o niebieskich oczach. Taki idealny typ urody preferowany przez Niemców i Austriaków. Skąd to wiem? Po pierwsze ma wśród skoczków wielu przyjaciół o pochodzeniu niemieckim, którzy przy każdej okazji oblegają ją na konkursach.
Kilka lat temu, kiedy do Wisły pierwszy raz w życiu przyjechał Andi Wellinger, Klaudia zrobiła na nim takie wrażenie, że już 3 dni później pisał do niej miłosne wiadomości. Chociaż jest od niego grubo o 3 lata starsza! Ale Klaudia zawsze wiedziała jak się wkręcić w to całe „skoczne” towarzystwo i jak zaskarbić sobie sympatię skoczków. Ja jakoś nigdy się w ten sposób nie zachowywałam choć tak samo jak ona z niektórymi skoczkami znam się bliżej.
A powód numer dwa? Bo widzę jak łakomo patrzy na nią Gregor...
- Utkwiłam w korku na autostradzie, wyobrażasz to sobie?! - mówi podniesionym głosem – przecież to jest jakiś idiotyzm!
- To jest po prostu lato i polskie drogi – odpowiadam jej z uśmiechem.
- Będę za wami tęsknić – dodaje po chwili – mam nadzieję, że będziesz się tam dobrze czuła.
- Najważniejsze, żeby Adaś wyzdrowiał – kiwa głową na potwierdzenie.
- Co ja bez ciebie tutaj zrobię? - pyta ze zrezygnowaniem. Unoszę ramiona i się śmieję.
- Kogoś sobie znajdziesz na pocieszenie – odpowiadam. I ona się śmieje. Patrzy na mnie znacząco, a ja wiem, co to spojrzenie znaczy. Czyli już jest coś nowego na rzeczy...
- Ciocia będzie za tobą tęsknić, łobuzie – odzywa się do chłopca, a potem całuje go w czoło. Widzi, że mały zasypia, dlatego nie próbuje brać go na ręce. - jak następnym razem się zobaczymy, to masz być zdrowy, zrozumiano? - mówi, głaszcząc go po główce. Tak z troską. Ona też się o niego martwi.
- Zadzwoń do mnie, jak już będziesz na miejscu – mówi poważnie. Kiwam na zgodę.
- Obiecuję.
Obejmuję ją mocno i całuję w policzek. I między nami nie trzeba mówić nic więcej. Jest dla mnie jak druga siostra, choć obie tworzymy zupełne przeciwieństwa. Jednak to ona wyciągała mnie z dołka po rozstaniu ze Schlierenzauerem i to ona spełniała moje ciążowe zachcianki. Wtedy brakowało jej tylko na sali porodowej, choć niewiele było trzeba, by się naprawdę tam znalazła. I mimo tego, że teraz rzadko się widujemy, bo pracuje w Warszawie, nasze relacje nie uległy osłabieniu.
Wracam do Schlierenzauera. Czuję, jak delikatnie obejmuje mnie w pasie i razem kierujemy się w stronę bramek. Ostatni raz odprowadziłam wzrokiem swoją rodzinę i przyjaciółkę. Moim jedynym marzeniem było być już na miejscu.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Za niewielkim okienkiem można było zaobserwować cudny widok bezchmurnego nieba. W tej chwili działał on na mnie uspokajająco.
- Nie sądziłem, że aż tak dobrze rozumiecie się z Kłuskiem – i na tyle ze spokojnej podróży. Zerknęłam na siedzącego obok szatyna, który właśnie głaskał rączkę śpiącego już chłopca. Uśmiechnęłam się i poprawiłam delikatnie kocyk, jakim go przykryliśmy.
- Co to za pytanie? - odparłam, nadal wpatrując się w synka. Chyba jedyną rzecz, jaka mi w życiu wyszła.
- Normalne. - mówi. Spoglądam na niego. Patrzy mi w oczy, a ja nie mogę odgadnąć, o co mu chodzi.
- Przyjaźnimy się - odpowiadam po chwili. Ale to, co jest między nami chyba już nie można nazwać zwykłą przyjaźnią. Zaszliśmy za daleko...zbyt daleko. I to wcale nie jest tak, że jestem jakąś zimną suką. Nigdy przed tym wszystkim nie żywiliśmy do siebie jakichś głębszych uczuć, poza przyjaźnią. Chyba dobrze się dogadywaliśmy, a po narodzinach Adasia, Bartek był jedną z nielicznych osób, które mnie wspierały. A ta sytuacja...wyszła po prostu spontanicznie. Ja dopiero, co urodziłam dziecko, czułam się samotna, zagubiona i taka wypompowana. On pokazał mi, że wszystko przede mną, że dopiero zaczynam stawać się dojrzałą kobietą i powinnam się taką czuć. Przez taką jedną głupią rozmowę o swoich problemach, poszliśmy do łóżka. On, bo jego związek zaczynał się sypać. Ja, bo byłam na tyle beznadziejna i zakompleksiona, że skorzystałam z pierwszej lepszej okazji na rozładowujący to wszystko seks. I nic więcej. Z mojej strony to była po prostu jedna noc, która niczego nie zaczynała i nie obiecywała. Z resztą Bartek po niedługim czasie zszedł się z Kaśką i wydawać by się mogło, że nie wracamy do sprawy. A tutaj takie coś. To, co powiedział mi na lotnisku przeszło granice mojej wytrzymałości. Nie chciałam go stracić jako przyjaciela, ale nie mogę dawać mu nadziei na coś, czego nigdy między nami nie będzie z wielu istotnych powodów.
- Dziś lepiej się czujesz? - pyta, a ja w jednej sekundzie przypominam sobie o mojej kolejnej histerii. Bałam się tego tematu i miałam nadzieję, że szatyn go nie poruszy.
- Przepraszam..nie powinieneś widzieć mnie w takim stanie – odpowiadam cicho. Czuję się zażenowana tym, co się wczoraj stało, a Gregor był ostatnią osobą, której chciałam pokazać się z takiej strony.
- Za co, Hania? Za to, że cię to wszystko przerasta? - pyta, a ja znów patrzę w te jego oczy. Czemu tak bardzo je uwielbiam? - musisz dać upust tym wszystkim nerwom, bo nie dasz rady sama tego wszystkiego udźwignąć.
- Gregor, proszę...ja nie chcę o tym rozmawiać – szepczę. Kiwa głową i lekko się do mnie uśmiecha. Teraz czuję się lepiej.
- Wczoraj...jak zasnęłam..to..
- To położyłem cię do łóżka i sobie poszedłem – kończy za mnie.
- Dziękuję.. - mówię tyle, na ile mnie w tej chwili stać – i za posprzątanie tych zużytych chusteczek także.. - słyszę jego cichy śmiech. Mimowolnie i kąciki moich ust unoszą się ku górze.
- Ja go naprawdę kocham, Hania – usłyszałam po dłuższej ciszy. Gregor wciąż delikatnie dotykał chłopca i po prostu mu się przypatrywał. Nie chciałam teraz rozjuszać tego całego konfliktu między nami, ani się z nim droczyć.
- Wiem...pokazujesz to – mówię spokojnie – ale tydzień to za mało na nadrobienia tak długiego czasu, Greg...
- Wiem... - przyznaje cicho. I znów zapada kilkuminutowa cisza. Błoga, jak dla mnie.
- Jest coś pomiędzy tobą a Kłuskiem? - zaskakuje mnie na tyle, że prawie krztuszę się własną śliną na to pytanie.
- Co ma piernik do wiatraka? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Chciałbym wiedzieć, czy zamierzacie zostać parą. Przy tym wszystkim chodzi również o mojego syna – odparł, a ja patrzyłam na niego z otwartymi ustami.
- Nie bądź bezczelny, Schlierenzauer – czemu on zawsze musi wszystko zepsuć? Kiedy udaje nam się spędzić 20 minut w spokoju i na normalnej rozmowie.
- No chyba zadaje normalne pytanie – mówi jak gdyby nigdy nic.
- W takim razie jakie masz zamiary względem Sandry? - pytam, mierząc go wzrokiem.
- Co? - wyraźnie się zmieszał.
- No chyba zadaje normalne pytanie – przedrzeźniam jego słowa – rozstaliście się nie tak dawno temu, więc może coś jeszcze z tego będzie – mówię. Wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie – czemu właściwie już nie jesteście razem, co Schlieri?
- Nie chcę o tym rozmawiać – odpowiada krótko. Prycham.
- Dlaczego? Robisz z tego jakąś tajemnicę?
- Nie – mówi twardo i dobitnie. Wkurzył się – po prostu to jest tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa.
- Przeciez między nami od teraz już nie ma żadnych tajemnic i prywatnych spraw– odparłam – mamy syna i musimy mówić sobie o naszych planach na przyszłość – stwierdzam cierpko. Widzę jak się niecierpliwi. Trafiłam w jego czuły punkt.
- Powiedziałem ci, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. To nie twoja sprawa.
- Jesteś nie fair – odpowiadam stanowczo. Wypuszcza głośno powietrze, patrząc teraz za okno. Potem ponownie przenosi na mnie swoje spojrzenie.
- Dobra, to najpierw ty powiedz, co jest między tobą a Kłuskiem – mówi po chwili.
- Gregor! - syknęłam.
- No powiedz!
- Nie! Nic ci nie powiem!
- Teraz to ty jesteś nie fair!
- Gregor!
- Tak mam na imię.
- Ughh!
- Albo powiesz albo nici z moich sekretów! - dodaje stanowczo. Znów byłam zła.
- Spałam z nim, ok?! - odpowiadam dobitnie i dopiero po dobrej chwili zdaję sobie sprawę, że powinnam ugryźć się w język. Po jaką cholerę ja to właśnie powiedziałam? Jestem debilką!
Zerkam z niepokojem na Schlierenzauera. Na jego twarzy maluje się zdziwienie. Nie, to raczej szok. Moje serce przyspieszyło na moment swój rytm. Jesteś idiotką...
- Mówisz poważnie? - pyta cicho. Takim innym głosem. Bardziej...przygaszonym.
Spuściłam wzrok, lokując spojrzenie w twarz małego szatyna. Nie odpowiedziałam. Zrozumiał.
- Sandra od jakiegoś czasu nie ukrywała, że nasz związek ją męczy. Że jestem nadal nieodpowiedzialny i dziecinny, mimo że spędziła ze mną 5 lat – zaczyna, a ja odwracam ku niemu twarz. Patrzy teraz gdzieś na podłogę – że oczekuje już czegoś więcej, czegoś bardziej trwałego, a ja nie miałem ochoty na podejmowanie jeszcze jakichś ważnych i konkretnych decyzji. Po...odejściu od ciebie znów spróbowaliśmy. Potrwało to rok, może nawet niecały. Chciałem coś zrobić, zmienić się dla niej. Wiem, że oczekiwała jakiejś deklaracji z mojej strony, może oświadczyn. Myślała już o założeniu rodziny...w końcu ma prawie 30 lat.. - westchnął i zamilkł na moment, zbierając myśli – ja nie byłem jeszcze na to wszystko gotowy, więc nie było i sensu tego dalej ciągnąć. Z resztą....sama mi oznajmiła, że kogoś poznała. I że się chyba na nowo zakochała, więc... - nie dokończył. Nie odezwał się do mnie ani słowem przez resztę podróży. Nie wiem, co nim wstrząsnęło, ale po tym, co powiedziałam, nie zachowywał się już tak samo, jak do tej pory. Przestraszyłam się, bo zapewne w tej chwili myśli sobie o mnie tylko w jeden sposób...Boże, jestem okropna.
Ale czemu mam być na siebie zła? Mam prawo do własnego życia i własnych decyzji. Nie powinnam czuć się winna względem niego za to, co zrobiłam. On potraktował mnie gorzej, a w tym czasie nie byliśmy już parą. Mogłabym być zła na siebie ze względu na Bartka, ale nie jego. A jednak moje sumienie działało w dziwny sposób.

Szybko uporaliśmy się z przejazdem z innsbruckiego lotniska do domu Schlierenzauera. Całą drogę również przemilczeliśmy. Gregor bez słowa wyjął z taksówki nasze rzeczy i rozbudzonego już chłopca. Podał mi dziecko, a sam zabrał się za bagaże. I tyle, bez słowa. Bez niczego.
Dom Gregora z zewnątrz wyglądał tak, jak go zapamiętałam dwa lata temu. Piękny, zbudowany z bali, stojący na jednym z wysokich wzgórz, skąd był idealny widok na Alpy. To osiedle mieściło się na obrzeżach miasta i mieszkało tu kilkanaście rodzin, zapewne pokroju skoczka. Podobał mi się widok piętrowego budynku, otoczonego wysokimi drzewami, które dawały poczucie prywatności. Gdybym mieszkała w takim miejscu, chyba nigdy nie chciałabym stąd wyjeżdżać. Gregor zawsze powtarzał, że to taki jego azyl, z dala od tego miejskiego zgiełku i całego tego zamieszania wokół jego osoby. Tu czuł się swobodnie i tak blisko natury. Taki jego raj na ziemi.
Weszliśmy na podwórko po wcześniejszym wpisaniu przez mężczyznę kodu do bramy. Kiedy chciał otworzyć drzwi wejściowe, zorientował się, że one są już otwarte. Oboje niemało się zdziwiliśmy.
- Co jest.. - mówi, a potem z wahaniem wchodzi do środka. - trzymaj się za mną – kiwam głową na zgodę, bo w tym momencie naprawdę nieco się przestraszyłam. Nie sądzę, że ktoś mógłby się tutaj włamać, skoro teren jest monitorowany, a w domu jest zainstalowany system alarmowy.
Przeszliśmy spokojnie wzdłuż długiego korytarza, po czym weszłam za skoczkiem do przestronnego salonu. Było tutaj cicho, za cicho. Ale nie było też znać śladów jakiegokolwiek włamania.

- Niespodzianka!!!







~ Bo masz przeczucie, że błąd, jaki popełniłaś, już wkrótce da o sobie znać...



***
Witam.
Tak wyglądały kulisy podróży do Innbrucka. Rozdział przejściowy, ale następny będzie ciakawszy ^^
Myślę, że teraz co nieco rozumiecie postawę Hani. Jak myślicie, co teraz czuje Gregor?
Pozdrawiam :)

7 komentarzy:

  1. Witaj Kochana.
    Ja nie wiem jak Ty to robisz. Rozdział przejściowy a jest i tak genialny.
    Bartek naprawdę chyba liczy na coś więcej lecz nie sądzę aby Hania się w to zaangażowała.
    Gregor jest ewidentnie zazdrosny o naszą bohaterkę.
    Myślę że widząc ją i Bartka coś się w nim zagotowało.
    Sprzeczki, sprzeczki to naturalna czynność między Hanią, a Gregorem.
    Moim zdaniem oni muszą się cholernie kochać. Nie rozumieją tego.
    Zastanwia mnie ta niespodzianka.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym swoim wyznaniem Bartek z całą pewnością nie pomógł Hani. Czuję, że on nie odpuści i jeszcze będzie się starał zdobyć jej miłość. Co do Klaudii... Jeśli to o jej typie urody jest prawdą, to znaczy, że mam szanse u niemieckich i austriackich skoczków, hura! A tak serio, to dobrze, że Hania ma przy sobie kogoś takiego. W Innsbrucku może jej być ciężko bez rodziny i przyjaciół. Bartek ma rację, teraz najbardziej będzie potrzebowała Gregora i różne rzeczy mogą z tego wyniknąć.
    Sandra zostawiła Gregora, bo nie umiał dojrzeć, a teraz on, chcąc, nie chcąc, i tak będzie musiał to zrobić. Zaakceptowanie Adasia było takim pierwszym krokiem, a po nim przyjdą kolejne. Co jeśli ona będzie chciała go odzyskać, gdy zauważy, że się zmienił, w dodatku dla innej kobiety?
    Teoretycznie Gregora nie powinno obchodzić to, że Hania przespała się z Bartkiem, ale było widać, że go to dotknęło. Chyba nie tego się spodziewał.
    Niespodzianka? Czyżby Gloria maczała w tym palce?
    Czekam na następny rozdział!
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! ;*
    Rozdział niby przejściowy, a i tak się w nim duuzo dzieje.
    Żal mi Hani, że musi rozstać się z rodziną i przyjaciółmi... ale zdrowie Adasia jest najważniejsze :)
    Jeśli chodzi o rozmowę z Kłuskiem to szczerze zaczęłam mu współczuć. Pogubil sie biedak :/
    O dziwo cały czas byłam po stronie Gregora, a dzisiaj jakoś stracił w moich oczach po swoim wyznaniu...
    Nie dziwię się Sandrze, że go zostawiła...
    Mam nadzieję, że Hania mu pomoże dojrzeć ;)

    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i niespodziankę! :D
    Trzymaj się :*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj.
    Rozdział jest rewelacyjny.
    Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej.
    Wyznanie Bartka na pewno nie pomoże Hani.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Może i rozdział przejściowy, ale i tak bardzo dobry. Zresztą, czy ja w ogóle kiedykolwiek u ciebie na coś narzekałam? :)
    Współczuję Hani, bo dziewczyna nie ma lekko. Wszystko jakby się trochę posypało. Żal mi jej, na pewno to rozstanie z rodziną i przyjaciółmi, największymi podporami, nie jest dla niej łatwe. No i w dodatku Bartek. Kurczę, nie sądziłam, że on się w to wszystko tak mocno zaangażuje. To wyznanie na pewno nie pomoże Hani, wręcz przeciwnie. Coś czuję, że on szybko nie odpuści i pociągną się za tym następne problemy.
    Czyżby Gregor był zazdrosny? Powiem szczerze, że z jednej strony nie dziwię się Sandrze, że postanowiła się z nim rozstać, ale z drugiej... może najwyższa pora wreszcie dojrzeć?
    Czekam! Na tą niespodziankę w szczególności, bo strasznie mnie zaintrygowałaś :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Siemanko Piękna! Nadrobiłam dwa rozdziały i oto jestem! No cóż: z każdym rozdziałem niespodzianka, pojawiają się nowe postacie a z co do Bartka to już wyobrażam sobie ciąg dalszy;) kiedy mówi Hani by nie dała się omamić Gregorowi to jasne że pójdzie nie po jego myśli:))) no, może nie od razu ale wiesz jak jest, ha ha! Gregor niby wciąż taki sam, ale wyraźnie jest zazdrosny o Hanię, a to jak już dobrze my kobiety wiemy, działa motywująco:D zastanawia mnie tylko Klaudia( jak ją opisałaś) mam nadzieję że ona nie zacznie odstawiać numerów - z "najlepszymi" przyjaciółkami bywa różnie, jak z rodziną niekiedy:) a przy końcówce to serio myślałam że to może Sandra obejrzała dwa odcinki " Malanowskiego" i postanowiła pobuszować w domu Grega...ach ta moja fantazja, kiedyś mnie zgubi:) no i to na tyle odnośnie komentowania, nie będę się powtarzać że kolejny świetny rozdział:D co tam u Ciebie, pewnie już ferie mają się ku końcowi? A jak trwają to gratuluję i życzę dobrej zabawy! Ja choć okres ferii nie dotyczy mnie już od dobrych kilku lat ( syndrom SKS, czyli starość k***a, starość...) Nie no żeby nie było, ale 30 na karku już niestety mam:)), nadrabiam lektury, zakupiłam książkę Morgiego i parę innych i tak jakoś lecą mi wieczory... Pozdrawiam, Howleen Mad!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Mnie również ferie już nie dotyczą, przynajmniej póki trwa sesja :) może będę miała kilka dni wolnego, ale jeszcze nic nie wiadomo.
      Polecam książkę Morgiego, bardzo dużo wyjaśnia. W tej chwili stoi u mnie na honorowym miejscu wraz z autografem autora! :)
      Pozdrawiam

      Usuń