Strony

wtorek, 26 stycznia 2016

Dziesięć

Obudziły mnie głosy dochodzące z dołu? 7.30 rano. Serio? Czy ta rodzina naprawdę nie potrafi dłużej spać? Podniosłem się niemrawo z łóżka i usiadłem na jego brzegu. Potrzebowałem jeszcze 5 minut na przestawienie się z opcji sen na opcję rzeczywistość. Dopiero wtedy byłem zdolny do nałożenia na siebie pierwszej lepszej koszulki i spodenek, wystających z niedbale rzuconej w kącie walizki. Posprzątam, kiedyś..tylko zakoduję sobie to w głowie.
Wszedłem do kuchni. Z radia dobiegała głośno jakaś polska piosenka, do której właśnie tańczyły obie siostry. Jedna trzymała w ręku dużą łyżkę i patelnię, na której przewracała smażące się naleśniki a druga z nich smarowała je kremem czekoladowym. Na wysokim dziecięcym krzesełku siedział rozbawiony całą sytuacją chłopiec. I jak tu nie uśmiechnąć się na taki widok?
- Dzień dobry, nasza Gwiazdo – pierwsza zauważyła mnie młodsza z sióstr. Brunetka spostrzegając mnie za chwilę odwróciła spojrzenie a promienny uśmiech nieco przygasł. Wszedłem głębiej do pomieszczenia i wziąłem cieszące się dziecko na ręce, po czym pocałowałem je w czoło. Chłopiec przykleił się do mojej szyi, sprawiając, że zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Cześć szkrabie – powiedziałem do niego. Mały znów patrzył na mnie brązowymi tęczówkami. Zauważyłem, że tak naprawdę były nieco ciemniejsze od moich. Posiadały odcień identyczny jakie mają oczy Hani. A więc nie jest wcale do mnie podobny w każdym calu.
- A gdzie wasi rodzice? - spytałem zajmując miejsce przy kuchennym stole i usadzając sobie syna na kolanach. Zaczął gaworzyć po swojemu i sięgać po stojące na środku serwetki.
- Pojechali do lasu – odparła beztrosko Basia.
- Co? - pytam zdziwiony.
- No pojechali zbierać jagody czy grzyby...sama nie wiem – dodała jakby to było oczywiste.
- Kawy? - spytała brunetka. Spojrzałem na nią. Stała do mnie tyłem i pilnowała naleśników. Wyglądała jakby właśnie wstała z łóżka. Włosy miała w nieładzie, a oczy zaspane. Tym razem jednak założyła na siebie szlafrok i nie nadwyrężała mojego samoopanowania. Uniosłem delikatnie kąciki ust przypominając sobie tę nocną scenę.
- Chętnie, poproszę – odpowiedziałem, wciąż nie spuszczając z niej wzroku.
- A nie masz skitranego na górze Red Bulla? - śmieje się blondynka. Spojrzałem na Adasia, który właśnie usilnie zabiegał o moją uwagę pokazując z rozbawieniem na porozrzucane po stole serwetki. Zrobiłem szybko porządek, bo wiedziałem, że to nie spodoba się Hani.
- Oczywiście, że mam. Ale czasami lubię wypić poludzką kawę – odpowiedziałem z przekąsem.
Po chwili przede mną stał kubek zaparzonego napoju.
- Masz cukier? - pytam nie dostrzegając cukierniczki na stole.
- Już ci posłodziłam – odpowiedziała. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Czyli pamiętała. Szkoda, że nie mogłem zobaczyć teraz jej miny. Baśka zerkała to na jedno to na drugie z nas, a wyraz jej twarzy był bezcenny.
- Okej.. - mówi zawieszając głos – z czym zjesz naleśniki, Greg? Mam tu dżem truskawkowy, morelowy, powidła śliwkowe i krem czekoladowy.
- Obojętnie – odpowiadam i widzę jak wywraca oczami.
- Muszę nakarmić Adasia – brunetka wyciągnęła ręce do chłopca. - Podaj mi go.
- Sam go mogę nakarmić – sugeruję. Unosi brew.
- Nie umiesz.
- To chyba nie jest takie trudne – odparłem stanowczo, wskazując oczami na stojącą na stole butelkę z kaszą. Dostrzegam jej minę. Wahała się.
- Dobra, ułóż go sobie tak jakbyś miał kołysać go do snu – mówi a ja wykonuję jej polecenie – główka trochę wyżej, Gregor – poprawiam pozycję, uśmiechając się pod nosem. Chłopiec widząc moją minę sam zaczyna chichotać. Po chwili podała mi butelkę, a ja przyłożyłem ją do ust dziecka.
- Tak dobrze? - pytam, zerkając na nią. Ma teraz skupiony wyraz twarzy i patrzy z uwagą na dziecko.
- Tak, tylko trzymaj butelkę od spodu i pozwól mu też ją lekko chwycić. On tak lubi – odpowiada, poprawiając moją rękę. Nie powiem, było to całkiem przyjemne.
Wpatrywałem się teraz w twarzyczkę syna. Ze spokojem pił napój i znów analizował moją twarz. W pewnym momencie nawet sięgnął jedną rączką do mojej brody.
- Chyba cię polubił – skomentowała młodsza z sióstr, siadając naprzeciwko i stawiając na stole dla każdego po talerzu naleśników. Uśmiechnąłem się do niej.
- To raczej dobry znak. Czyli zaczyna mi ufać – odpowiedziałem. Obok blondynki usiadła Hania, ale ona jak zwykle nie podzielała naszego entuzjazmu.
- On generalnie nie boi się obcych. Bardzo szybko się do kogoś przyzwyczaja – no i wraca ten dystans, jaki między nami stworzyła. A myślałem, że od wczoraj coś się zmieniło.
- Nie jestem dla niego obcy – odparłem z pretensją w głosie.
- Nie sądzę, żeby rozumiał kim tak naprawdę dla niego jesteś – powiedziała. Zaczęło mnie to irytować.
- No i już się obrażasz – zauważa opierając się plecami o krzesło.
- Wcale nie – przyznaję pewnie – Po prostu nie chcę, żebyś w ten sposób mnie traktowała. Jestem jego ojcem i tak powinnaś o mnie mówić, ale ty za wszelką cenę próbujesz mnie postawić w złym świetle.
- Chyba nie będziesz teraz robił z siebie niewiniątka? – dodaje głośniej, patrząc na mnie wrogo.
- Nie robię z siebie żadnego niewiniątka i nie odwracaj kota ogonem. Mieliśmy zacząć wszystko od nowa.. - odpieram atak.
- To ty to powiedziałeś, nie ja. I wcale nie muszę być dla ciebie miła, jeśli nie mam na to ochoty! - warknęła. I słyszymy cichy płacz chłopca – no i widzisz, co zrobiłeś?!
- Ja?! Przecież sama zaczęłaś się drzeć! - odpowiadam jej równie głośno. Odstawiłem butelkę i zacząłem uspokajać małego.
- Oddaj mi moje dziecko! - krzyczy.
- Hania, to jest też moje dziecko!
- Och, przestańcie oboje! - tym razem wrzasnęła wkurzona Basia. - daj mi go, Gregor – dodaje i zabiera chłopca z moich objęć – chodź do ciotki, kochanie. Masz tak wrednych rodziców, że nie będziemy z nimi siedzieć, tak? - mówi do niego, kierując się do wyjścia – ciocia cię ubierze, potem pójdziemy na spacerek.. - jej głos w końcu stał się niesłyszalny. Siedziałem zły, ze spuszczoną głową. Ona też się nie odzywała.
- Jesteś podła, wiesz? - powiedziałem cicho w końcu na nią patrząc. Ona nie dowierzała.
- Ja? Jak możesz?! Mam ci przypomnieć twoje błędy?! - odparła wściekle. Wywróciłem oczami.
- Nie musisz, bo doskonale zdaję sobie z nich sprawę i nie ma chwili, żebym tego wszystkiego nie żałował. Nie musisz przez cały czas mi tego przypominać! - warknąłem i wstałem gwałtownie od stołu. I tyle po tak dobrze zapowiadającym się śniadaniu.
- Ty sam zachowujesz się jak małe dziecko – odpowiada pewnie.
- A ty jak wredna zołza! - mówię. Tym razem i ona wstaje.
- Świnia!
- Histeryczka!
- Och.. - wyrwało jej się. Zaczęła rozglądać się wokół za czymś, czym mogłaby we mnie rzucić. Patrzenie na jej nieudolną próbę było całkiem zabawne.
- Złość piękności szkodzi – zauważam, krzyżując ręce i śmiejąc się krótko.
- Zamknij się, idioto! - krzyczy i znów siada na swoim miejscu, wbijając widelec w swoje śniadanie.
- Biedny naleśnik.. - dodaję teatralnym głosem. Ta jej złość była..podniecająca. I znów wstała wściekle rzucając się na moją osobę. Śmiałem się głośno, kiedy beznadziejnie próbowała przebić się przez moje ręce, by mnie uderzyć. Chwyciłem jej dłonie, splatając je za jej plecami i mocno trzymając. Przybliżyłem twarz do jej twarzy tak, że teraz stykaliśmy się czołami. Widziałem jak momentalnie mięknie. Nie przyznam się jednak, że działa to w obie strony..
- Puść mnie – powiedziała.
- Najpierw daj mi buzi – bo jak nie to sam sobie wezmę, dodaję w myślach, nie mogąc napawać się widokiem jej oczu bez palpitacji serca.
- Zapomnij.
- W takim razie chyba tak sobie jeszcze postoimy – odpowiadam beztrosko.
- To zacznę krzyczeć! - odparła. Znów się zaśmiałem.
- I co? Myślisz, że Baśka cię uratuje? Wątpie. - widziałem jak się waha, czy jej propozycja jest w ogóle sensowna.
- Och..- piszczy.
- No dalej, mała – mówię do niej.
- Nienawidzę cię.. - syczy. Patrzy na mnie z taką pogardą...mój uśmiech już dawno gdzieś zniknął.- zniszczyłeś mi całe moje życie – puszczam powoli jej ręce, patrząc jej zaciekle w oczy. I znów nie byłem przygotowany na jej cios.
- Więc daj mi to naprawić – mówię.
- Przestań w końcu gadać te głupoty z naprawianiem czegokolwiek! Oboje dobrze wiemy, że w twoim przypadku takie deklaracje nigdy się nie spełniają – warknęła. Krew zaczęła we mnie buzować.
- Wiesz, co? Ciągle wmawiasz mi, że to ja jestem egoistą, że poświęciłem własne dziecko dla kariery i kobiety, dla której chyba przez cały ten czas nie byłem wcale ważny. Owszem, spieprzyłem wiele spraw, ale właśnie teraz chcę się zmienić. Mamy dziecko, Hania i zamiast poświęcić się ratowaniu jego zdrowia to wolisz ciągnąć w nieskończoność konflikt między nami i rzucać mi kłody na każdym kroku! - odpowiadam na jednym tchu. Milczy wyraźnie oszołomiona. Jednak wyraz jej twarzy wcale się nie zmienia.
- Jak możesz zarzucać mi, że jestem egoistką? - pyta szeptem. I już widzę pierwsze łzy w jej oczach – zostawiłeś mnie. Musiałam rzucić studia, marzenia, wielu przyjaciół się ode mnie odwróciło. Urodziłam nasze wspólne dziecko, dla którego oddałabym wszystko co jest na tym świecie. Wszystko, rozumiesz? - przerywa na chwilę, a łzy toczą się strumieniami po jej policzkach. Ile jeszcze razy będę przyczyną jej płaczu? – nie masz prawa zarzucać mi egoizmu. Gdyby nie choroba Adasia nawet nie dowiedziałbyś się, czy w ogóle go urodziłam, a poza tym wcale się tego nie domagałeś. Dla ciebie to dziecko nie istniało od samego początku. Nie zasługujesz na niego, Gregor...
Nie umiałem jej odpowiedzieć. Nie umiałem znaleźć logicznego argumentu na coś, co jest bezdyskusyjną prawdą.
- Co wy wyprawiacie?! - usłyszeliśmy zdenerwowany głos Baśki. Brunetka spojrzała na mnie spanikowana. Po chwili stała już ze 2 metry dalej.
- Ubrałaś Adasia? - pyta jak gdyby nigdy nic, ale jej głos wcale nie brzmiał tak naturalnie – zajrzę do niego – mówi i po chwili znika na schodach. I teraz to mnie blondynka zabijała wzrokiem.
- Co to miało być, Schlierenzauer?! - spytała wściekła. No i znów byłem u niej skreślony. Na amen.
- Nic, Basia. Nie ma o czym mówić – odpowiadam spokojnie.
- Jeżeli znów się nią bawisz i grasz na jej uczuciach.. - zaczęła podchodząc do mnie jakby szykowała się do ataku.
- Basia, błagam – przerwałem jej, stając naprzeciwko niej pewnie. Przewyższałem ją teraz o głowę. - nie chcę o tym rozmawiać – dodaję, po czym zostawiam ją samą w kuchni. Prysznic. Tak, prysznic. Albo to albo w życiu się nie uspokoję.

- To bardzo dobra klinika, pani Haniu, ale jest pani na 100 procent zdecydowana? - pyta mnie z troską. Zerkam na szatyna. On pewnie wpatruje się w lekarza, a gdy dostrzega mój wzrok, uśmiecha się lekko.
- Tak..tak, panie doktorze – odpowiadam nieco pewniej.
- W takim razie w ciągu dwóch dni przygotuję potrzebne dokumenty i będziecie państwo mogli zabrać Adasia do Innsbrucka – mówi chyba trochę zawiedziony. Pewnie sądzi, że nie daję wiary jego kompetencjom.
- Panie doktorze, jestem bardzo wdzięczna za pana opiekę nad małym. Jest pan świetnym specjalistą i naprawdę gdyby nie ta sytuacja powierzyłabym panu moje dziecko z pełnym zaufaniem – zwracam się do niego. Mężczyzna patrzy na mnie z uśmiechem, po czym zdejmuje swoje okulary.
- Pani Haniu, ja nie jestem małym chłopcem i nie obrażam się z takich powodów – zapewnia mnie, patrząc na mnie ciepło – najważniejsze, że Adaś dostał taką ogromną szansę na skuteczne leczenie i że pan – tu ulokował spojrzenie w osobie szatyna – zgodził się na wszelkie badania i jest gotów oddać szpil. Tu zdrowie i życie państwa syna gra główną rolę – dodaje.
- Panie doktorze – znów zerkam na skoczka – jak to wszystko w ogóle będzie wyglądało? - pyta niepewnie.
- Chodzi panu o przeszczep?
- Też – mówi – chodzi mi także o te badania – starszy mężczyzna poprawia się w swoim fotelu i patrzy z uwagą na Gregora.
- Aby przeszczep szpiku był udany, musi istnieć znaczna zgodność dawcy i biorcy w zakresie antygenów zgodności tkankowej HLA - zaczyna – w związku z tym potencjalny dawca musi przejść szereg badań potwierdzających tę właśnie zgodność tkankową. Jeżeli badanie wykaże pozytywny rezultat, wówczas może pan być dawcą szpiku dla syna.
- A sam przeszczep? Istnieje jakieś ryzyko, nie wiem...powikłań? - patrzę na jego twarz. Jest skupiony. Znów dostrzega moje spojrzenie i znów lekko się uśmiecha. Nagle czuję, jak delikatnie ściska moją dłoń. Patrzę z przerażeniem na lekarza, ale ten nie zauważa tego gestu. Siedzimy na tyle blisko siebie, że Gregor mógł zrobić to niemal niezauważalnie.
- No cóż, potem zostaje część najkrótsza i najłatwiejsza – uśmiecha się do nas pogodnie - Od dawcy, przy pomocy igły, pobiera się około 1000 ml szpiku z jednej lub obu kości talerza biodrowego. Zabieg trwa ok. 1 godziny i odbywa się w znieczuleniu ogólnym. Szpik w organizmie dawcy w ciągu kilkunastu dni regeneruje się. Dodatkowo, dawcy przetacza się jego własną krew pobraną ok. 14 dni wcześniej, bo oddanie krwi aktywizuje szpik, a później, z powodu ubytku przez pewien czas krew jest produkowana wolniej. 2 dni i może pan wrócić do domu. I tyle. Po bólu. Zabieg jest całkowicie bezpieczny i zdecydowanie nie powoduje jakiegoś uszczerbku na zdrowiu. Do powikłań może dojść w przypadku nie przyjęcia się szpiku w organizmie biorcy, ale wtedy zwykle szpik jest przeszczepiany jeszcze raz – wyjaśnia precyzyjnie. Jego mina jest poważna.
- Czy.. są jakieś skutki uboczne? - tym razem to ja zwracam się do starszego z nich. Gregor nadal ściska moją dłoń, a kciukiem delikatnie gładzi jej wnętrze. To było takie przyjemne..nawet nie pomyślałam o tym, żeby mu to uniemożliwić. Ale tak po prostu..bez podtekstów. Potrzebowałam otuchy.
- Następstwem znieczulenia mogą być nudności i ból głowy, utrzymująca się do kilku dni, bolesność w miejscu ukłuć. Niektórym dawcom doskwiera także gorączka i ogólny dyskomfort. Ale spokojnie, to nie jest wcale groźne – dodaje na koniec. Patrzę z przerażeniem na szatyna. Nie dostrzegam jednak żadnego wyrazu paniki na jego twarzy.
- W takim razie nie widzę przeciwwskazań – odpowiada uprzejmie i znów na mnie patrzy. Tak pewnie, świadomy tego co go czeka – poradzimy sobie, Hania. Mały wyzdrowieje. - i tak najzwyczajniej w świecie mu wierzę.






~ Bo nareszcie zaczynasz czuć w Nim oparcie...



****
Ciężko jest wrócić do rzeczywistości po tak cudnym weekendzie. Jestem niesamowicie zadowolona z wyjazdu do Zakopanego i mimo tego nieszczęsnego mrozu kibicowałam chłopakom z pełną siłą.
W ramach pocieszenia samej siebie dodaję kolejny rozdział. Do zobaczenia ^^

12 komentarzy:

  1. Wiedziałam! Wiedziałam, że Greg będzie dawcą. Za bardzo mu zależy, na synku, żeby nim nie być. Mam nadzieję, że w końcu pogodzą się z Hanią.
    I co? Jak wrażenia? Udało Ci się spotkać jakiegoś skoczka?
    Pozderki.
    PM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz autografu w książce Morgiego to nie. Mijałam czasami kogoś z ekip na ulicy, ale uważam, że zaczepianie ich poza skocznią to głupota. Oni w końcu są "po pracy", też mają prawo do odpoczynku i prywatności. A już to ślęczenie pod hotelem mnie przerażało. Bo oczywiście "hotek" nie brakowało. Z resztą byłam świadkiem jak jeden ze Słoweńców dosłownie uciekał od kibiców, bo zaczęli go ciągać za rękaw i dla mnie to żałosne. Wolę wcale nie mieć autografów niż zachowywać się w podobny sposób. Ale generalnie było świetnie i wspomnienia są nie do opisania :)

      Usuń
  2. Witaj Kochana.
    Rozdział świetny.
    Szczerze to miałam nadzieję że po ostatnim rozdziale wszystko będzie dobrze.
    No ale niestety.
    Kolejne kłótnie Gregora i Hani.
    Przyznam że trochę się pośmiałam kiedy nasza para się nawzajem wyzywała.
    Bardzo się cieszę że Gregor na wszytko się zgodził i nie boi się konsekwenscj.
    Też byłam w Zakopanym i przyznam szczerze ze podczas kwalifikacji miałam wrażenie że zamrzne.
    O wiele lepiej się czułam podczas konkursu indywidualnego.
    Byłam pod hotelem i powiem szczerze ze zostałam staranowana przez kilkanaście dziewczyn, które nie zwracały uwagi na to że nie są same.
    Byłam tam tylko kilka minut kiedy była większa grupka ludzi i śpiewali pod hotelem a skoczkowie bodajże Stefan Kraft i Michael nas nagrywali.
    Było miło.
    Też spotkałam się z sytuacją ze dziewczyny były bardzo nachalne.
    To napewno nie było przyjemne dla skoczków.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jasne, że chciałoby się mieć autograf i czasami warto czekać na trybunach czy gdzieś pod hotelem o ile zachowujemy się w odpowiedni sposób. Właśnie z takich pchających się i krzyczących dziewczyn skoczkowie się śmieją. Sama mam jeden autograf "zdobyczny" i miałam okazję mieć też od Wellingera, ale akurat mu się skończyły i z przerażeniem patrzył na napierający tłum. Po tej akcji zrezygnowałam i obiecałam sobie, że już nigdy nie będę się przepychać między nimi.
      Co do Hayboecka to jestem zawiedziona jego postawą. Zawsze mówiono, że to Gregor jest dupkiem a tak naprawdę sądzę, że to Michael. Jego wpisy na fb (tak, chodzi mi o ten z hotelu) i w ogóle jeszcze sprzed kilku miesięcy wpisy na portalu Ski jumping Austria są jedynie dowodem na to, że się z nas śmieją albo chcą zakpić. To poniekąd sprawka tych nachalnych kibiców, ale myślę że wygórowane mniemanie o sobie gra tu większą rolę.
      No ale może na tyle z moich osobistych frustracji :)

      Usuń
  3. Jestem też i Ja ! :)
    Dokładnie rozumiem Hanie. Jej zachowanie względem Gregora i dystans. Sama pewnie też bym się tak zachowała, bo przecież mimo, że się staramy nie możemy wymazać swojej przeszłości, ale widać , że Schileri się stara. Zależy mu na tym, aby Adaś wyzdrowiał i aby znał go jako Ojca, a nie kogoś obcego. Więc i jego też w jakimś stopniu rozumiem.
    Eh..
    Mały musi wyzdrowieć ! Trzymam kciuki za tego brzdąca, który na nowo może połączyć tą dwójkę ! Czekam na następny, buziaki i weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo :) jak każdy
    Cieszę się, że Gregor zdecydował się być dawcą mam nadzieję, że już niedługo pogodzi się z Hanią.
    Trzymam za nich kciuki :))
    Pozdrawiam Marysiaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Heeeej,Ann! Zacznę może od tego że kolejny rozdziałwyszedł Ci jak zawsze świetnie! Gregor wypadł znakomicie w tym odcinku jak zajmował i interesował się Adasiem... Jestem dobrej myśli! No i te emocje Hani- takie naturalne; bo choć to tylko opowiadanie potrafisz przedstawić zachowania które są jak najbardziej realne( naprawdę wiem co mówię, tak jest w życiu i tu masz u mnie...no nie wiem jak to nazwać, ale chyba po naszymu bydzie to WIELKI SZACUN! Wierz mi czytałam już różne opowiadania ale to jest takie...naturalne, życiowe? Ha ha, możesz się śmiać ale naprawdę umiesz przekazywać te właściwe emocje:) Ej no rozpisałam się jak zwykle... No a tak poza tym- oglądałam zawody w Zakopanem w tv( niestety nie umiem się na nie jakoś wybrać od kilku lat) no i z tego miejsca gratuluję naszym trzeciego miejsca oraz dobrego wyniku Stocha na indywidualnej! A także Stefanowi Kraftowi za pierwsze miejsce! Wspominałaś w odpowiedzi na komentarz( moje bystre gały czytają wszystko) o akcji na zawodach...dramat po prostu, mówię Ci! Szał ch**a i agaty przysłowiowo( na ostatnich zawodach na których byłam widziałam takie zjawisko i " Ło Boru Zielony" do czego te fanki są zdolne, a ja myślałam że ze mną coś nie tak... Kochana chyba za dużo piszę bzdur w komentarzach wybacz( prywatnie jestem okropną gadułą) trzymaj się piękna weny życzę i dużo zdrówka( ostatnio u mnie wszyscy znajomi chorzy L-4 się sypie jak króliki z rękawa u iluzjonisty:))))) Ps. Mam nadzieję że akcja w Innsbrucku nabierze rozpędu! Buziole i pozdrawiam ze skażonej pyłami węgla dzielni Katowic, Howleen Mad!:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      To dla mnie nie tylko długi, ale i treściwy komentarz :D właśnie o to mi chodzi pisząc rozdziały - czyli aby były naturalne, życiowe i realne do zrealizowania w normalnym życiu, a jak wiemy, wszystko w życiu jest możliwe :)

      Usuń
  6. Witaj!

    Rozdział jak zwykle cudo! Czyta się bardzo płynnie i przyjemnie.
    Hmmm... Kolejna kłótnia Gregora i Hani, mam nadzieję, że będzie ich już coraz mniej.
    A Gregor przede wszystkim nie może stracić poparcia u Baśki! To byłby również ostry cios...

    Ogromnie się cieszę, że to właśnie Gregor może być dawcą i oczywiście, że się na to zdecydował! Może to zdarzenie będzie punktem zwrotnym w historii Hani i Greogra?

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :*

    Pozdrawiam, Camille

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Kochana, cudowny rozdział. Naprawdę, jestem pod coraz większym wrażeniem, bo powiem szczerze, że wszystko jest pisane tak realistycznie, jakby działo się naprawdę. Dobra robota :)
    Kurczę, szkoda, że Gregor i Hania ciągle się kłócą. Ale mam nadzieję, że powoli wszystko się unormuje i będzie już dobrze. Musi być dobrze, w końcu tutaj chodzi też o maluszka walczącego o życie...
    Gregor w końcu się zgodził! To teraz już chyba naprawdę będzie tylko lepiej. Cieszę się, że przejrzał na oczy i przestał bać się odpowiedzialności. To jakby nowy start w walce o to wszystko.
    Co do Zakopanego, mnie niestety nie było... niby mam ferie, ale wszystko tak się potoczyło, że spędziłam ten weekend w domu pod kocem i z herbatą. Wiesz co, czytając twoje odpowiedzi w komentarzach, niestety muszę stwierdzić, że mamy podobne spostrzeżenia, jeśli chodzi o zachowania niektórych fanek. Ja jestem w stanie wiele zrozumieć, ale... niektóre dziewczyny po prostu przekraczały wszelkie granice. Wcale się nie dziwię, że niektórzy wręcz uciekają później przed kibicami...
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję, że badania jak i sam przeszczep obędą się bez jakichkolwiek powikłań i że Adaś będzie mógł żyć jak normalne dziecko tj. w domu z rodziną, bawiąc się swoimi zabawkami, śpiąc w swoim własnym łóżeczku, a nie ciągłe przesiadywanie w szpitalu.
    tylko pytanie: co będzie z Hanią i Gregorem po przeszczepie, który jest jedynym powodem, dla którego Hania zwróciła się do szatyna o pomoc? jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta relacja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie jestem! Też wybrałam się na weekend do Zakopanego i było tak cudownie, że długo nie mogłam wrócić do rzeczywistości. Nie czaiłam się pod hotelem i nie "polowałam" na skoczków, bo też uważam to za głupotę - po prostu poszłam na oba konkursy, spędziłam czas z przyjaciółmi i świetnie się bawiłam. Ale wróćmy do Twojego opowiadania. Uwielbiam te sceny, w których główne role odgrywają tylko Hania i Gregor. Ich rozmowy są takie prawdziwe, w ogóle oni jako bohaterowie są tak prawdziwi, że czyta się z ogromną przyjemnością. Nie lubię, kiedy się kłócą, ale lubię sposób, w jaki to opisujesz. Mimo wszystko mam nadzieję, że wreszcie przestaną to robić. I jestem ogromnie ciekawa, co wydarzy się między nimi w Innsbrucku. Już nie będzie Basi, która będzie trzymała stronę Gregora, więc myśli Hani mogą pójść w różnym kierunku. Będzie wprawdzie Gloria, ale to nie to samo, co własna siostra. Myślę, że możemy spodziewać się powtórki tego pocałunku, do którego doszło ostatnio. I wydaje mi się, że tym razem na pocałunku się nie skończy. W skrócie - nie mogę już się doczekać nowego rozdziału <3
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń