Strony

piątek, 19 lutego 2016

Czternaście

Nierówny oddech. Przyspieszony rytm serca. Zmęczenie. Niezliczone krople potu, płynące po moim ciele. Ta ekscytacja, uwolnione właśnie miliony endorfin. Uśmiechnąłem się nieznacznie, przyspieszając tempo. Nie docierało do mnie nic wokoło, byłem jakby zamknięty w swoim świecie. Mogłem myśleć, spokojnie się zastanowić. Z zewnątrz otaczał mnie cały świat, ale ja byłem skupiony tylko na sobie. Wysiłek fizyczny w zupełności mi nie przeszkadzał. Czułem głęboką satysfakcję i takie spełnienie. Nie zważałem na nic, dopóki nie poczułem na ramieniu czyjegoś dotyku.
- Stary, zwolnij trochę. Chciałem zaznaczyć, że jestem już na sportowej emeryturze – słyszę za sobą głos blondyna, kiedy zdejmuję słuchawki i odwracam się w jego stronę. Stoi z rękoma opartymi na kolanach, z jego czoła leje się pot, a klatka piersiowa unosi się spazmatycznie od góry do dołu. Zaśmiałem się krótko na widok przyjaciela.
- Tylko mi nie mów, że tak szybko straciłeś kondycję, Thomas – komentuję jego beznadziejną sytuację z uśmiechem na ustach. Sam oddycham niespokojnie i uspokajam ciało po długotrwałym biegu, ale w przeciwieństwie do Morgensterna, zdecydowanie czuję się na siłach, by zrobić jeszcze te parę kilometrów i wrócić na obrzeża Innsbrucka.
- Nie trenuję już tak często i właśnie to daje mi się teraz we znaki – odpowiada zasapany, ale zauważam, że powoli powraca do normalnego stanu. Prostuje ciało i zaczyna wyciągać je w różne strony. Oślepia go słońce, dlatego musi zakrywać oczy ręką. Ale dzień zapowiadał się pięknie. Na niebie już górowało słońce i nie było znać żadnej chmury. Nastanie kolejny upał.
- Może weź się zapisz do jakiegoś klubu dla seniorów? - pytam ironicznie, krzyżując dłonie. Morgenstern morduje mnie spojrzeniem.
- Założę się, że chłopaki teraz i ciebie przewyższają z formą. - odparł złośliwie - W ogóle kiedy masz zamiar wrócić na wspólne treningi? - pyta, patrząc na mnie uważnie. Mój uśmiech powoli zanika, a w jego miejsce wkrada się zmieszanie. Odwracam głowę i patrzę na góry.
- Nie wiem, na razie treningi indywidualne mi wystarczają. Z resztą jak na razie nie wiem, czy w najbliższym czasie wrócę do kadry. Nie mam teraz do tego głowy – odpowiadam mu poważnie.
- A co z Pucharem Świata? - pyta po chwili. Zerkam na niego.
- Nie to jest teraz najważniejsze – mówię stanowczo. Blondyn jednak kiwa głową ze zrozumieniem.
- Kiedy masz te badania? - znów pyta. Zauważam niedaleko dość spory kamień i zajmuje na nim miejsce. Thomas siada na trawie.
- Jutro mamy się spotkać z ordynatorem tej kliniki i zawieźć tam Adasia – odparłem i przetarłem twarz. Ogromna gula, jaka zawsze towarzyszy mi, gdy myślę o jego chorobie, właśnie pojawiła się w moim żołądku – wtedy pewnie ustalimy coś więcej – dodaję. Thomas przez dłuższy moment milczy.
- Boisz się? - pyta, a ja podnoszę na niego wzrok – o małego?
- Jasne, że tak – odpowiadam niemal natychmiastowo – boję się jak cholera, że to wszystko może się nie udać, że nie będę mógł zostać dawcą i znów będziemy musieli czekać. - westchnąłem. Staram się o tym wszystkim nie myśleć, ale kiedy patrzę na syna, wszystko wraca.
- A jak się trzyma Hania? - drąży ostrożnie – no wiesz...wczoraj miała prawo trochę przed nami udawać. - znów zakrywam twarz rękoma. Martwię się. Bo nie wiem, jak mam jej pomóc.
- Dzisiaj musiałem biec do jej pokoju, bo miała jakiś koszmar – odpowiadam po chwili – więc teoretycznie nie śpi, a jeśli już zaśnie, to dzieją się takie cyrki – dodaję cicho – nie wiem, co mam robić. To wszystko jest jeszcze podjudzane tymi naszymi idiotycznymi kłótniami, więc ona jest na skraju załamania...
Blondyn kiwa głową ze zrozumieniem. Znów jest mi źle. Sam od kilku dni jestem strzępkiem nerwów. A konkretnie od dnia, kiedy zrozumiałem, że jestem frajerem i za moment mogę stracić dziecko, które dopiero co poznałem.
- Wczoraj zaproponowałem jej, żeby ze mną była – odzywam się po kilku minutach.
- W sensie, że...
- W sensie, że chciałem, żeby u mnie zamieszkała. Razem z Adasiem – Morgenstern patrzy na mnie z nieukrywanym zaskoczeniem. Chyba nie rozumie mojego toku myślenia. Ja w sumie też nie.
- Przecież jej nie kochasz – stwierdza. Unoszę brew i zastanawiam się przez moment. - no bo nie kochasz, prawda?
- Nie – mówię chłodno, ale do pewnego stopnia coś mi podpowiada, że nie do końca jestem sam ze sobą szczery. To jakiś impuls, który bardzo szybko ignoruję i o którym bardzo szybko zapominam.
- Więc po co proponujesz jej związek? Całkiem ci odwaliło? - teraz to ja patrzę na niego poirytowany. Nie lubię tego jego władczego tonu. Zachowuje się jakby był najmądrzejszy na świecie i sądził, że może mnie ciągle pouczać. A on sam spieprzył życie swojej córce i porzucił jej matkę.
- Bo mamy syna, Thomas i chcę, żeby miał szczęśliwe dzieciństwo – odpowiadam przez zaciśnięte zęby.
- I chcesz spędzić resztę życia z kobietą, która nic dla ciebie znaczy tylko i wyłącznie z poczucia obowiązku? - dostrzegam sarkazm w jego głosie. Naprawdę zaczyna mnie denerwować.
- To nie jest tak, że ona nic dla mnie nie znaczy. Jest matką mojego dziecka – staram się opanować, więc odpowiadam spokojnie. Znów patrzy na mnie zdziwiony.
- Kristina też jest matką mojej córki i też pod tym względem znaczy dla mnie wiele. Ale teraz mimo wszystko nie mógłbym do niej wrócić – zauważa.
- Bo jesteś z Sabriną.
- To nie o to chodzi, Gregor – odparł – nawet gdybym nie miał Sabriny, to z Kristą nic by z tego nie wyszło. To po prostu się wypaliło, a ja nie chciałbym zaprzepaścić życia będąc z kobietą, której już nie kocham – mówi bardzo stanowczo. Prycham.
- Być może nie kochasz Lilly na tyle mocno.. - komentuję. Widzę, jak zaczyna się wściekać. Zaciska pięści.
- Nie pozwalaj sobie, Gregor – mówi chłodno – nie mnie tu powinno się pouczać w kwestii ojcostwa – dodaje. Zabolało, ale miał rację. Mierzymy się wzrokiem, bo żaden z nas nie chce odpuścić. Zawsze tak było. - po prostu zauważ, że nawet jeśli ty mógłbyś się poświęcić i być z Hanią tylko dla Adasia, to czy tak naprawdę tym samym nie krzywdzisz jej? - patrzę w jego jasne oczy i zastanawiam się przez moment – nie sądzisz, że ona może chciałaby się zakochać, mieć u boku faceta, dla którego byłaby wszystkim? - cholerny, zbyt mądry i pragmatyczny Morgenstern. - może chciałaby kiedyś urodzić dla niego rodzeństwo? Przecież żylibyście jak obcy ludzie.
- O sprawy rodzeństwa to nie musiałaby się martwić. Akurat do takich rzeczy wystarczy pociąg fizyczny – odpowiadam, chytrze się uśmiechając. Morgi wywraca oczami.
- Bądźże poważny, Gregor – słyszę jego reprymendę – kobiety działają w trochę inny sposób niż faceci. One potrzebują uczuć, nawet w kwestiach intymnych. Po jakimś czasie nawet seksu by między wami nie było.
- A skąd ty niby tyle wiesz o psychice kobiet? - pytam ironicznie.
- Nie wiem, bo może coś podobnego przeżywałem z Kristiną? - milknę, nie mając logicznego argumentu na jego słowa – przez ostatni czas robiliśmy to może raz na 2 miesiące.
- Żartujesz? - teraz wlepiam w niego zszokowane spojrzenie. Nawet zrobiło mi się go szkoda.
- Zamknij się, Schlieri – warczy, a ja znów się śmieję. - naprawdę chcesz ją unieszczęśliwić? - pyta po krótkiej przerwie.
- Nie jest mi do końca obojętna, Morgi – powtarzam głośniej swoje wcześniejsze zdanie – pociąga mnie w jakiś sposób i kiedyś też tak było. Jest inteligentna, ambitna. Dogadywalibyśmy się.
- Tak? I co, po 10 latach Adaś wracałby ze szkoły do zimnego i cichego domu, w którym nie byłoby miłości między rodzicami a wy spędzalibyście wieczory w oddzielnych pomieszczeniach, bo nie mielibyście nawet o czym rozmawiać? - jak on bardzo działa na moje sumienie.
- Ludzie z czasem się w sobie zakochują – odpowiadam.
- Nie wąpie – potwierdza trochę zbyt głośno – Hania na pewno by cię kochała, bo to logiczne, że nigdy nie przestała tego robić.
- Co ty znowu wygadujesz? - pytam zrezygnowany. Zawsze, powtarzam, zawsze posiadał jakieś wybujałe teorie na temat życia i relacji między ludźmi. Niby to zauważał niezauważalne. Może to i dobrze, że postanowił napisać książkę.
- Jak się postarasz, to sam się przekonasz – mówi oględnie, a ja wzdycham – a jeżeli myślisz poważnie o byciu z nią to będziesz musiał się postarać. Ale pamiętaj, że ona nie przyjmie faceta, który nie czuje do niej nic więcej oprócz sympatii.
- To nie jest tylko sympatia – syczę.
- Miłość też nie – kiwam głową, bo ma rację – ale może jeszcze zmądrzejesz i przejrzysz na oczy – dodaje.
- Wczoraj ją pocałowałem – mówię.
- Co?!
- No chyba głuchy nie jesteś – zauważam.
- Akurat to ty posiadasz te predyspozycje – odpowiada cierpko – i co ona na to?
- Prawie się przy mnie popłakała. Była zawiedziona, że to zrobiłem...wiem to. Widziałem to w jej oczach – odpowiadam cicho. Nie patrzę na przyjaciela.
- Bo jej, do jasnej cholery, robisz nadzieję na coś więcej, a tak naprawdę nigdy nie pokochasz jej tak jak Sandry! - krzyczy. Patrzę na niego. Po co on mi o niej mówi? Po to, żebym miał teraz przed oczami jej obraz? Po to, żebym poczuł w sercu tę wciąż drażniącą mnie drzazgę?
- Thomas, błagam – znów westchnąłem – a co najgorsze kręci się wokół niej ten cały Kłusek.
- Ten młody z kadry B? - pyta, po chwili zastanowienia. Kiwam głową. - a czego on od niej chce?
- A bo ja wiem? - pytam retorycznie – muszą coś do siebie mieć, bo Hanka powiedziała mi, że się ze sobą przespali – właśnie po raz pierwszy powiedziałem to na głos. I nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo ten fakt odbił się w mojej głowie.
- O ja pierdolę.. - komentuje – ale z drugiej strony to dobrze – dodaje po chwili.
- Czyli jednak ciebie już dawno powaliło – zauważam ironicznie – nie rozumiesz, co może się za tym kryć?
- No nie wiem, np. to, że się w niej zakochał? - odpowiada pytaniem na pytanie.
- No właśnie? - przedrzeźniam go, robiąc skwaszoną minę. Znów zaciska usta z irytacji.
- Hah, czyli jednak jesteś o nią zazdrosny! - Eureka! Juuuhuuu! Morgi, jesteś moim bohaterem! - no to przynajmniej jej seksu nie brakuje – chce mnie wkurwić i podjudzić. Zabiję go kiedyś. Przysięgam.
- Denerwujesz mnie, Thomas – mówię, ubierając na usta najbardziej fałszywy uśmiech na świecie. Słyszę, jak parska śmiechem. No i z czego rżysz, matole?
- Jesteś zazdrosny o to, że ona sypia z innymi facetami? - pyta, gdy wreszcie się uspokaja. A może dlatego, że już wstawałem, żeby się na niego rzucić – przecież ma do tego prawo. Ty też z niejedną się bzykałeś i po niej i po Sandrze.
- Nie o to chodzi – nie słuchaj jego idiotycznych tekstów, nie słuchaj jego idiotycznych tekstów...
- A o co? - pyta. Znów zaczynam się mieszać.
- No bo..cholera jasna – syczę – no bo to ja byłem jej pierwszym – powiedziałem szczerze i oczekiwałem od niego poważnej odpowiedzi, a nie kolejnej dawki śmiechu. Przeholował. No uduszę go zaraz!
- Ej, no dobra, stary, opanuj się! Przepraszam! - krzyczy, kiedy rzucam się na niego z łapskami i robię mu dźwignię na barku. Zawsze był w tym słaby. Punkt dla mnie. Po kilkunastu sekundach jego jęków, puszczam go. Przez chwilę na jego twarzy widnieje grymas i musi rozmasować bolące mięśnie. I dobrze mu tak.
- Jesteś tego pewny? - pyta po jakimś czasie. Patrzę na niego zrezygnowany.
- Już nie pamiętasz jak to było, gdy rozdziewiczałeś Kristę? Chyba wiedziałeś, że to jej pierwszy raz, kiedy chciałeś się z nią przespać – Morgenstern patrzy na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, dopóki nie orientuje się, co mu chodzi po głowie – weź, Thomas, jesteś obrzydliwy! - komentuję z kwaśną miną. Śmieje się.
- Fajne czasy – mówi rozmarzony. Rzucam w niego małym kamykiem. Ma szczęście, że nie trafiam. Zaraz i ja się śmieję. Czyli wychodzi na to, że obaj jesteśmy pojebani.
- To czego ty właściwie oczekujesz, Schlieri? - tym razem pyta już zupełnie poważnie. Przybieram dziwny wyraz twarzy. Bo kompletnie nie wiem, co mam mu odpowiedzieć.
- Nie mam pojęcia – mówię szczerze – ale chcę, żeby mój dzieciak wreszcie wyzdrowiał i chce go mieć przy sobie – dodaję.
- A co z Hanią? - to trudne pytanie. Cholernie trudne, bo to wszystko, co ostatnio na mnie spływa jest skomplikowane. Więc muszę przez chwilę pomyśleć.
- Chyba po prostu nie chcę, żeby wyjeżdżała. Nie wiem, dlaczego. Kiedy myślę o tym, że wraca z małym do Polski to coś ściska mnie w środku.. - mówię wszystko, co właśnie przychodzi mi do głowy, kiedy wyobrażam sobie podobną scenę. Tylko słowa nie mogą precyzyjnie wyrazić tego, co tak naprawdę czuję.
- Chodź, dzieciaku – odzywa się po kilku minutach ciszy, podczas której obaj odpłynęliśmy w swoje myśli – czas zacząć ogarniać swoje życie.
- I właśnie dlatego faceci nie powinni rozmawiać o uczuciach – dodaję z przekąsem, leniwie podnosząc swój tyłek. A ten głupek się śmieje.
- Powtórzysz mi to przy następnej okazji, gdy obaj będziemy pijani – zgrywa się. Więc popchnąłem go tak, że wylądował w trawie i zacząłem biec. Może i jest już na sportowej emeryturze, ale Thomas Morgenstern raczej nigdy nie daje za wygraną.

Wzięłam głęboki oddech, przeglądając się w lustrze. Wyglądałam nienagannie. Granatowa, rozkloszowana sukienka przed kolana pasowała do mojej karnacji. Włosy dziś akurat miałam lekko pofalowane i ułożyły się dość estetycznie. Nie nakładałam mocnego makijażu, co nigdy nie uważałam za żaden atut, tylko lekko podkreśliłam rzęsy czarnym tuszem. Można powiedzieć, że wyglądałam ładnie. Ale tylko z zewnątrz. W środku dygotałam ze zdenerwowania.
- Lucas będzie zachwycony, kiedy cię zobaczy. On woli brunetki – puściła mi oczko stojąca za mną Gloria. Zerknęłam na nią spod byka.
- Chyba wolałabym przypaść do gustu waszym rodzicom – odpowiadam kąśliwie. Ona się uśmiecha.
- Przecież cię polubią – przyznaje jakby to było oczywiste – jesteś matką ich wnuka.
- O którego istnieniu dowiedzieli się tydzień temu. I nie, to nie jest dziecko ich długoletniej synowej, tylko jakiejś nieznanej byłej dziewczyny ich nieodpowiedzialnego syna – dodaję. Gloria wywraca oczami i bierze głęboki oddech.
- Mieli czas, żeby się nad tym zastanowić i spokojnie się do tego nastawić. A poza tym to wina Gregora, nie twoja – rzuca, kiedy wchodzimy do pokoju Adasia. Biorę go na ręce i mocno całuję w czoło. Tylko on może mnie teraz uspokoić. Patrzę na syna i wzdycham, kiedy widzę, w co ubrała go Gloria. Koszulka w owieczki i błękitne spodenki. W ogóle, jak można? Mój syn chyba też nie jest zadowolony z doboru tego stroju, bo ma nadąsaną buzię.
- Mój uroczy, maleńki chłopczyk – mówi do niego, przesładzając głos i zabiera go na ręce. Nie komentuję tego.
Schodzimy na dół, a w kuchni stoi Schlierenzauer. Właśnie pochłania całą butelkę wody naraz. Jest cały przepocony, co sugerują plamy na jego koszulce i mokre włosy. Nie zauważa nas i po chwili ściąga brudną koszulkę. Przyglądam się temu ze wstrzymanym oddechem i jestem zadziwiona moją reakcją. Uśmiecha się, kiedy mnie spostrzega.
- Ładna sukienka – mówi, szczerząc ząbki. Nie odpowiadam. Nadal jestem na niego zła za wczoraj.
Podchodzi do siostry i wita się z dzieckiem, składając na jego główce długi i czuły pocałunek. Widzę, jak cieszy się na jego widok.
- Pójdę z nim na chwilę na dwór – mówi brunetka i kieruje się w stronę tarasu. W tym czasie szatyn podchodzi do mnie i stoimy od siebie w niewielkiej odległości. Próbuje przybrać neutralny wyraz twarzy.
- Nadal jesteś obrażona? - pyta, ale znów milczę. Słyszę westchnienie – przepraszam – dodaje po chwili. Nie chcę patrzeć na jego umięśnioną klatkę, ale moje oczy same tam wędrują – ale podoba mi się, kiedy lustrujesz mnie wzrokiem w taki sposób. - jak on mnie drażni. Ale jednocześnie sprawia, że od wczorajszego przyjazdu wreszcie pokazuje się dawna Hania.
- Wybacz, ale w tym stanie za bardzo mnie nie pociągasz – zauważam kąśliwie – wali od ciebie z pół metra – i tak po prostu się śmieje. Wyprowadza mnie tym z równowagi.
- Dobra, już lecę pod prysznic – mówi rozbawiony – gotowa na wizytę w Fulpmes?
- Nie – odpowiadam szczerze. Widzi, że jestem zdenerwowana.
- Hej – unosi lekko mój podbródek. I wraca do mnie wczorajszy pocałunek... – wszystko będzie dobrze. - Nienawidzę tego, że uwielbiam jego ciepłe oczy.
- Idę na taras – mówię jedynie i oddalam się od niego – a ty się szykuj! - rzucam jeszcze zza pleców.





~ Bo nic nie poradzisz na to, że On już zawsze będzie Twoim ideałem...




***
Tym razem trochę ze strony Gregoa. Dziękuję za komentarze i proszę o jeszcze!

Buziaki :**




10 komentarzy:

  1. Co za emocje świetny rozdział aż mi serce mocniej zabiło uwielbiam twoje rozdziały kiedy następny pozdrawiam kasia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Aaaaaa. Ale się cieszę ze dodałaś nowy rozdział.
    Dobrze że Gregor ma takiego przyjaciela,któremu może się wygadać.
    Ich rozmowa była na pół poważna i pół zabawna.
    Nie dziwię się że Gregor nie mówi otwarcie o swoich uczuciach.
    Może nie przychodzi mu to z taką łatwością jak innym.
    Widać że kocha Adasia i chce dla niego jak najlepiej.
    Ja się naprawdę nie dziwię Hani że lustruje Gregora bez koszulki, no która z nas by nie skorzystała z takiej okazji.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. trzy rozdziały to sporo, ale udało się i nadrobiłam!
    wracając jeszcze do poprzednich, fajnie, że Glora wraz z chłopakami z kadry wpadła na pomysł przyjęcia-niespodzianki dla Gregora i Hani, a przede wszystkim dla Adasia, bo tu o niego chodzi w głównej mierze. i pojawił się Morgi. :) on zawsze jest taką przyjazną postacią, porozmawiał i z Hanią i ze Schlierenzauerem i mam nadzieję, że choć w małym stopniu pomógł im coś sobie poukładać. wiadomo, że wszystko leży w ich rękach i liczę na to, że dojdą do jakiegoś porozumienia, bo Adaś rośnie, niedługo zacznie mówić i do kogo skieruje słowo "tato"? do Grega czy może Kłuska? właśnie, Bartek jest dla mnie bardzo tajemnicza postacią. ich pożegnanie na lotnisku było bardzo... hm, nie wiem jak to nazwać. dla skoczka dziewczyna wciąż wiele znaczy i myślę, że będzie walczył o nią do ostatniej chwili. chyba, że w Hani na poważnie odrodzą się uczucia względem Schlieriego, co możemy zauważyć czytając ostatnie sceny między tą dwójką.
    jak zawsze ciekawie i obiecuję, że nie będzie więcej takich spóźnień z mojej strony. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Kochana! ;*
    Ile to ja się naśmiałam, czytając rozmowę Gregora i Thomasa!!!
    Chyba się zgodzę w kwestii, że faceci nie powinni rozmawiać o uczuciach.
    "- Fajne czasy – mówi rozmarzony. Rzucam w niego małym kamykiem. Ma szczęście, że nie trafiam. Zaraz i ja się śmieję. Czyli wychodzi na to, że obaj jesteśmy pojebani."
    Z drugiej strony, to dobrze, że Gregor ma się komu wygadać oraz, że w końcu powiedział to co od dawna leżało mu na sercu.
    Najbardziej martwi mnie fakt, że on nie wie co tak właściwie czuje do Hani. Niby mu na niej zależy, ale ewidentnie widać, że to nie jest jeszcze miłość...
    Thomas ma racje, że Gregor niepotrzebnie robi Hani jakiekolwiek nadzieje.
    Zwłaszcza, że Hania już ledwo co funkcjonuje... i jeszcze to spotkanie z rodzicami Gregora.
    Jestem bardzo ciekawa jak to się potoczy (oby nie było żadnych niepotrzebnych scen).

    Przede wszystkim mam nadzieję, że ze zdrowiem Adasia będzie już tylko lepiej <3
    P.S - ta koszulka w owieczki może być całkiem fajna :D

    Bardzo, bardzoo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!
    Niech Gregor w końcu się zdecyduje i podejmie "męską" decyzję! ;d

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  5. Heeej! Matko jak dobrze, że jest nowy rozdział! Już znosiłam jajko! Zacznę może od rozmowy Tomasa i Grega, no kochana! Kurde, różowa na poważne tematy, dwóch facetów i tematy egzystencjalne a ja popłakałam sie ze śmiechu hahahah :) świetny wątek, język, dialogi, no po prostu mistrzostwo! Gratulacje i oby wiecej takich przyjacielskich konfrontacji hahaha, caly czas śmieje się jeszcze z Grega!
    Ale dobra, teraz juz poważnieje! Bo druga część rozdziału bardzo mnie zdziwiła, oczywiscie w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Cieszę się że Gregor nie spaprał znów tej krótkiej wymiany zdań z Hanią jakąś chamską i kąśliwą uwagą... Wiadome, że Hania kocha go całym sercem, musi liczyć się z jej uczuciami i trochę dorosnąć do pewnych spraw, bo jak widać Polka nie jest mu obojętna... Kibicuje naszym bohaterom bardzo bardzo bardzo mocno! Oby więcej uśmiechu na twarzy Hani i więcej ciepła w jej relacjach z Gregiem! Nie mogę sie doczekać spotkania u domu rodzinnym Schlierenzauerów! Wyczekuje na kolejną odsłonę! Pozdrawiam i całuje!!!
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział. Podoba mi się ta męska perspektywa. Takie urozmaicenie. Zawsze dobrze jest poznać świat drugiego bohatera. Ten rozdział pokazuje, że Gregorowi faktycznie zależy na Adasiu i mam wrażenie, że Hania w końcu zaczęła to dostrzegać.
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że ostatnio nie komentowałam. Ale pamiętaj, że jestem i czytam zawsze na bieżąco. :-)
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wytrzymam no! Niech w końcu Gregor wyzna co do niej czuje! Przecież to nic strasznego!
    Ah wyobraziłam sobie ten moment widoku Gregora bez koszulki. Życie stało się lepsze c:
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam Marysiaa! :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Z ogromnym poślizgiem, ale jestem! :)
    Tak się zastanawiam... czy ty kiedykolwiek napisałaś słaby rozdział? Bo mam wrażenie, że takie w twoim wykonaniu nie istnieją. Po raz kolejny jestem po prostu oczarowana!
    Rozmowa Thomasa i Gregora była mistrzowska, aż ciężko się nie uśmiechnąć. Fajnie, że mogą ze sobą o wszystkim porozmawiać. W dzisiejszych czasach przyjaciele są naprawdę na wagę złota.
    Hmm... ten rozdział jest chyba najlepszym dowodem na to, że Gregorowi zależy na Adasiu. I na Hani też. Najważniejsze, że i ona zaczęła to w końcu dostrzegać. Tylko co z tego wyniknie? Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej:) dziękuję, że wpadłaś do mnie i dziękuję też za zaproszenie tutaj do Cb. Twoje opowiadanie zapowiada się świetnie, cieszę się, że też piszesz o Gregorze, więc będę zaglądać tu regularnie, obiecuję! :)
    Pozdrawiam,
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Przypadkiem się tutaj znalazłam i zostaję. Koniecznie muszę nadrobić wcześniejsze rozdziały <3
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    www.ciemniejszastronatande.blogapot.com

    OdpowiedzUsuń